Effie
- Drodzy obywatele, zalecamy dziś nie wychodzić z domów. Możliwy jest patrol, podczas którego nasze służby będą sprawdzać, czy w społeczności miasta nie czają się odmieńcy. Należy mieć na uwadze, że...
Wyłączyłam telewizor. Odłożyłam pilota na stół. Nie miałam zamiaru słuchać tego, co mówili przekupywani prezenterzy telewizyjni. W tych czasach nikomu nie wolno było ufać. Musiałam wierzyć jedynie sobie.
Dziś wieczorem miałam wyjść z domu. Czy podobało się to telewizji i służbom, czy też nie. Już kiedyś zostałam poddana inspekcji poprzez służby miasta i nie widziałam w tym nic szczególnie przerażającego. Policjanci legitymowali nas i sprawdzali, czy mieliśmy pracę oraz czy nie mieliśmy na koncie żadnych przestępstw. Normalna sprawa.
Miasto Avenon słynęło jednak z tego, że dopływało do nas mnóstwo informacji o czających się wśród lokalnej społeczności przestępcach. Zwykle były to kreatury, które przybywały do nas z innych planet. Ukrywały się pod postacią ludzką po to, aby znaleźć u nas schronienie. Większość tych istot nie była groźna, jednak niektórzy potrafili gwałcić i zabijać. Nie miałam więc za złe miastu tego, że nas chroni, jednak uważałam przewrażliwienie za coś niepożądanego.
Narzuciłam na siebie kurtkę, założyłam buty i wyszłam z mieszkania. Żyłam w mieście sama. Moja rodzina mieszkała w Ilvysion, oddalonym od Avenonu o dwieście pięćdziesiąt kilometrów. Nie znalazłam się jednak z dala od rodziny z własnej woli. Kochałam mamę, tatę i pięcioro rodzeństwa. Kiedy jednak człowiek osiągał w naszym świecie pełnoletniość, musiał wyprowadzić się od rodziców i zacząć samodzielne życie.
- Cześć, Effie! Wybierasz się gdzieś?
Kiedy tylko opuściłam mieszkanie, zaczepił mnie Finn. Uwielbiałam tego chłopaka. Był w moim wieku. Miał blond włosy, piegi na policzkach i nosie oraz najpiękniejsze niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widziałam. Finn mieszkał obok mnie ze swoją dziewczyną - Steffie. Zazdrościłam jej. Dziewczyna miała wszystko, o czym mogłam tylko pomarzyć. Nigdy jednak nie odebrałabym jej Finna.
- Hej! Muszę iść do apteki!
- Nie słyszałaś informacji o patrolu? Może jednak pójdziesz do apteki jutro?
Wzruszyłam ramionami. Finn posłał mi smutne spojrzenie.
- Nie chcę być niewolnicą systemu. Nie podoba mi się to, co robi z nami miasto. Poza tym, co może mi się stać? Nigdy niczego nic nie ukradłam ani nikogo nie zabiłam.
Finn rozejrzał się wokół z paniką. Nie mogłam znieść tego, że miasto sprawiło, iż wszyscy bali się choćby rozmawiać o sprawach tak trywialnych jak życie codzienne.
- W porządku. Nie będę cię zatrzymywał, ale uważaj na siebie, dobrze?
- Jasne. Nie musisz się o mnie martwić. Pozdrów ode mnie Steffie.
Pomachałam do Finna, ignorując jego przeszywające spojrzenie. Martwił się o mnie, ale wcale nie musiał.
Przechodziłam ulicami miasta, widząc na nich coraz mniej osób. Za pół godziny patrol miał wyjść na ulice, ale szłam dumnie z podniesioną głową. Niczego się nie bałam, gdyż czego miałam się obawiać? Byłam w swoim mieście, w którym żyłam od pięciu lat. Przez taką samą ilość czasu nie widziałam rodziców ani rodzeństwa. Mogłam odwiedzić ich dopiero po upłynięciu sześciu lat od przeprowadzki na swoje. Nie wiedziałam, kto ustalał takie prawo, ale z pewnymi rzeczami niestety nie mogłam walczyć.
Po drodze spotkałam także Mary, moją koleżankę z pracy oraz Geralda, który pracował w restauracji.
Mogłoby się wydawać, że życie w Avenonie było spełnieniem marzeń. Nasze miasto było niemal jak z bajki. Było tu pięknie i zawsze czysto. Mieliśmy dobre restauracje, sale koncertowe, kluby, dyskoteki, bary i uniwersytet. Ludzie zawsze byli uśmiechnięci mimo tego, że czasami między nimi czaiły się demony z innego świata. Wszystko było zbyt piękne, aby było prawdziwe. Ludzie jednak głęboko wierzyli w to, że rząd chciał dla nas dobrze, dlatego odseparował nas od reszty kraju.
CZYTASZ
Saturn
ActionEffie żyje w świecie kontrolowanym przez rząd. Mieszkańcy każdego dnia doszukują się istot nie z tego świata wśród swoich przyjaciół. Morderstwa i gwałty dokonywane przez obce kreatury są na porządku dziennym. Effie jednak się tego nie boi. Żyje ta...