34

1.7K 90 5
                                    

Effie

Ból. 

Ból. 

Jeszcze raz ból. 

Cierpiałam niemiłosiernie. Ciało bolało mnie tak bardzo, że myślałam, iż poproszę Lennoxa o to, aby zakończył moje cierpienia. Chciałam, aby mnie zabił, ale wciąż był ktoś, dla kogo chciałam walczyć. 

Po locie nad Katoką Lennox zaniósł mnie do piwnicy. Tam, gdzie czekał na mnie Hiacynt. Smok jednak nie był już za kratkami. Czekał na nas w lochach. Nie był w żaden sposób skrępowany, ale nawet jego widok w takim stanie mną nie wstrząsnął. Byłam zmęczona i upokorzona do granic możliwości. Zobojętniałam, więc gdy Lennox położył mnie na materacu, który magicznym sposobem znalazł się w lochach, nie pisnęłam ani nie zaprotestowałam w żaden inny sposób. Byłam boleśnie zmęczona i chciałam zasnąć. Najlepiej tak mocno, aby nigdy więcej się nie obudzić. 

Skuliłam się na boku. Przyciągnęłam skatowane nogi do piersi i schowałam twarz w dłoniach. 

- Moja mała Effie. Zostawię cię na noc z Hiacyntem. Z pewnością dotrzyma ci towarzystwa, a ja w tym czasie zajmę się moimi chłopcami. Już dawno nie spędziłem z nimi nocy.

Lennox pogłaskał mnie wierzchem dłoni po policzku, po którym spłynęła łza.

- Wiesz co, aniołku? Trochę mi ciebie szkoda. Bardzo bolą cię nóżki? 

- Zostaw mnie. Proszę, zostaw mnie. 

- Och, zaraz to zrobię, maleńka. Zostawię cię ze smokiem, który zostawił ci na cycuszku piękny ślad. Mam nadzieję, że nie zerżniesz mojej zabaweczki, Hiacyncie. Twój kutas rozerwałby cipkę Effie na pół. 

Dobry Boże. Miałam ochotę stąd zniknąć. Tak bardzo tego chciałam. 

Smok wybuchnął śmiechem. Jego głos był tak donośny, że odbijał się od wszystkich ścian celi.

- Bez obaw, mój panie. Na pewno zabawię się z naszą niewolnicą, ale nie tak, jak myślisz. Szkoda by było, gdybym rozerwał jej cipkę. Wówczas do niczego by się nie nadawała, a nie o to nam chodzi, nieprawdaż? 

Obaj zaczęli się śmiać. Odwróciłam się przodem do ściany tak, aby w jak najmniejszym stopniu kontaktować się z moimi oprawcami. 

- Twoje stópki wyglądają tragicznie. 

Lennox zacmokał z niezadowoleniem. Zachowywał się tak, jakby to była moja wina, że nie byłam w stanie samodzielnie stać na nogach.

- Przynajmniej nie ucieknie. Nie, żeby miała gdzie zwiewać. 

Kiedy tak jawnie się ze mnie śmiali, czułam się jak szmata. Tak bardzo chciałam wrócić do Saturna, że nie byłam w stanie opisać tego żadnymi słowami. Kochałam mojego wspaniałego męża i choć jeden jego pocałunek z pewnością dodałby mi sił do walki. Tymczasem jednak byłam potwornie słaba i choćbym chciała walczyć, nie miałam takiej możliwości. Moja magia tliła się we mnie jak maleńki płomyczek. Nienawidziłam uczucia bezbronności, dlatego czułam się winna temu, w jakim stanie się znalazłam. 

Miałam nadzieję, że jeśli wrócę do Saturna, on mi wybaczy. Nie zdziwiłabym się, gdyby nie chciał mieć takiej "zużytej" przez innych mężczyzn żony, ale wciąż wierzyłam w to, że mi pomoże i mnie nie skreśli. Bez niego bym się zabiła. Kochałam go tak silnie, że moje serce krwawiło z tęsknoty za nim. 

Bałam się tego. Bałam się, że jeśli mój Saturn mnie odnajdzie, nigdy więcej nie spojrzy na mnie tak, jak patrzył na mnie wcześniej. Nie chciałam, aby mój mąż widział we mnie dziwkę. Znałam taki przypadek z Ziemi, z mojego poprzedniego życia, że gdy moja koleżanka ze studiów została zgwałcona i powiedziała o tym chłopakowi, ten ją opuścił. Gwałciciel oczywiście został stosownie ukarany i pewnego dnia po prostu zniknął z terenu miasta, ale biedna Ashley została sama. Jej chłopak zostawił ją samą, choć to przecież nie była jej wina, że bez swojej zgody została wykorzystana seksualnie. 

SaturnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz