2

3.5K 211 22
                                    

Effie

Szłam z Romeo jak na skazanie.

Wdrapanie się po kilkuset schodach do zamku było nie lada wyzwaniem. Nie miałam sił, ale stwór robił wszystko, aby mi ulżyć w cierpieniu. Opowiadał mi o tym, jak żyje się w tym świecie. Dowiedziałam się, że znajdowaliśmy się pięć milionów kilometrów od Ziemi. To było dla mnie tak nierealne, że nie próbowałam nawet tego objąć umysłem. 

Gdy dotarliśmy na szczyt, zobaczyłam przed sobą małą armię strażników. Nie byli to jednak zwykli mężczyźni. Wszyscy mieli srebrny kolor skóry, a bronie, które mieli przewieszone przez umięśnione piersi, zakończone były ostrymi strzałami. Na ich widok poczułam jeszcze większy strach. 

Romeo przeszedł przez armię strażników ze skrzydłami, po czym wkroczył ze mną do zamku. Czułam się jak jego niewolnica, idąc przed siebie z kajdankami na rękach i tą okropną obrożą na szyi. Szybko jednak posłałam te myśli na bok. Stało się to w chwili, w której rozejrzałam się po holu zamku wyciągniętego z baśni. 

Kiedy wkroczyliśmy do środka, po prawej i lewej stronie zobaczyłam dwa małe zbiorniki wodne, w których pływały zwierzęta podobne do krokodyli i smoków. Łypnęły na mnie swoimi małymi oczami, jednak zapewne wyczuwając obecność Romeo, nie chciały skupić na mnie swojej uwagi. Wróciły do spokojnego pływania. Byłam pewna, że gdyby ktoś niepożądany wdarł się do zamku, stworzenia z pewnością zaatakowałyby takiego przybysza, pozbawiając go głowy. 

Przeszliśmy po mostku i dotarliśmy do holu. Był ogromny. Wysoki na trzy piętra, z pięknymi marmurowymi schodami znajdującymi się przed nami. Na półpiętrze rozchodziły się na dwie strony. Pan zamku mógł się nimi swobodnie przechadzać, czując się tutaj jak w domu, jednak póki co dla mnie to miejsce było więzieniem. 

Romeo nie zaprowadził mnie jednak na schody. Przeszliśmy po pięknej i misternie zdobionej posadzce dalej. Futrzany stwór wprowadził mnie do komnaty, która wyglądała jak królewska. Na suficie wisiał piękny złoty żyrandol, a idąc po czerwonym dywanie, można było dojść do trzech tronów. W tej chwili były puste, jednak byłam ciekawa, kto każdego dnia na nich zasiadał. Być może ta kraina, tajemnicze Quandrum, miało aż trzech władców.

- Uklęknij, Effie. 

- Słucham? 

Odwróciłam się do Romeo. Mój głos był słaby i wystraszony. Stwór pogłaskał mnie po głowie czując, jak bardzo się bałam. Jego czerwone oczy stały się spokojniejsze. 

- Musisz uklęknąć. Za chwilę wejdzie tutaj trzech władców. Twój pan jest królem, ale jego bracia wcale nie są mniej ważni od niego. Wiem, że może wydawać ci się to uwłaczające, ale tak trzeba.

- Nie, Romeo! Nie róbcie mi tego! Co ja wam zrobiłam?!

Krzyknęłam tak głośno, że mój głos odbił się echem od pałacowych ścian. Były piękne. Znajdowały się na nich złote ozdoby. Mimo, że czułam się tu jak księżniczka, to nie chciałam być tutaj ani chwili dłużej. 

Romeo musiał podziałać na mnie swoją magią. Nagle bowiem kolana się pode mną ugięły i wylądowałam na srebrnej poduszeczce, która znikąd pojawiła się przede mną. Romeo napiął smycz tak, że uniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy. 

- Będę musiał zostawić cię tu samą. Spowiję cię moją magią. To ostatni raz, gdy to zrobię. Potem staniesz się własnością swojego pana i to on wyznaczy ci granice wolności za pomocą swojej magii. Przemieni cię w magiczną istotę z Quandrum, która będzie mogła swobodnie oddychać tym samym powietrzem, co my. Wszystko będzie dobrze, Effie. Wiem, że się boisz, ale nie spotka cię tutaj krzywda. Po prostu słuchaj się swojego pana. Jest dobrym i sprawiedliwym władcą, ale ci, którzy okazują mu nieposłuszeństwo, kończą marnie. 

SaturnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz