9

2.3K 138 7
                                    

Saturn

- Wznieśmy toast za to, że nasz brat się żeni!

Mercury i Neptune unieśli w górę kieliszki z różowym szampanem. Stuknęliśmy się szkłem, po czym wypiliśmy wszystko do dna. 

Wieczorem, zgodnie z planami, urządziłem ucztę na cześć powitania Effie w królewskim pałacu Quandrum. Wszystko byłoby piękne, gdyby Effie tu z nami była. 

Spoglądałem tęsknie w drzwi, mając nadzieję, że dziewczyna zmieni zdanie i do nas dołączy. Sam zaproponowałem jej to, aby na czas wchłaniania magii została w swoim pokoju. Romeo jej pilnował, więc wiedziałem, że była bezpieczna. Mimo wszystko moje serce krwawiło z tęsknoty za nią. Nie mogłem powiedzieć, że zakochałem się w Effie, bo miłość nie rodziła się tak szybko nawet za pomocą magii, ale odczuwałem jej brak.

- Czy na plaży coś się wydarzyło, Saturnie? 

Spojrzałem na Neptune'a. Mój brat, który jedną rękę miał czarną od ramienia aż do palców dłoni, siedział na przeciwko mnie. Neptune był najmniej docenianym dzieckiem przez naszych rodziców. Twierdzili, że skoro urodził się z takim defektem jak zabarwiona na czarno ręka, coś było z nim nie tak. Bolało mnie to, gdyż Neptune nie zasłużył na takie traktowanie. Miał dobre serce i pomagał zwierzętom w potrzebie. Zawsze mogłem na niego liczyć. Dlatego tak łamało mi się serce, gdy w dzieciństwie widziałem, jak samotnie płakał w kącie swojego pokoju, nie rozumiejąc, dlaczego urodził się inny. 

Mercury zajadał się kolacją, podczas gdy ja nie mogłem w siebie nic wmusić. Myślałem, że po ściągnięciu Effie do Quandrum będę czuł się szczęśliwy, ale póki co wszystko było przeciwko mnie.

- Effie nie radzi sobie z działaniem magii. Musiałem odesłać ją do jej pokoju, aby przetrwała tam kolejne godziny. 

- Co zrobiła? Saturn, jeśli...

Mogłem powiedzieć braciom wszystko. Dla innych byli chłodni w obyciu, ale wiedziałem, że mogłem im ufać. 

- Płakała. Nieustannie płacze. Poza tym, chciała mi obciągnąć za skałkami, ale jej na to nie pozwoliłem. Wiem, że nie zrobiłaby tego, gdyby nie działanie magii. Biedna nie jest w stanie sobie z nim poradzić.

- Kurwa, faktycznie słabo to wygląda - zauważył Mercury, wpychając sobie do ust przyprawionego kurczaka. Jego policzki tak się wypchały jedzeniem, że parsknąłem śmiechem.

- Chciałbym, żeby tu z nami była. To miała być kolacja na jej cześć.

- W takim razie sprowadź ją tutaj. 

- Ona mnie nienawidzi, Neptune - warknąłem, składając dłonie przed twarzą w piramidkę. - Nie dziwię jej się. Byłem taki głupi. Mogłem nie kazać Romeo jej porwać. Mogłem ożenić się z którąś z syrenek albo...

- Bracie, czy mogę powiedzieć ci coś do bólu szczerego? 

Spojrzałem w oczy Mercury'ego. Mój brat był najbardziej pożądanym kawalerem w Quandrum. Odznaczał się niezwykłą urodą. Miał najpiękniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziałem. Były obrysowane czarną kredką, co pozostało mu z dzieciństwa, gdyż jako mały chłopiec Mercury uwielbiał wcielać się w rolę emo człowieka. Nie wiedziałem, czym było to "emo", dopóki Mercury nie pokazał mi książki przetransportowanej mu ze świata ludzi. 

Kiedy Mercury się we mnie wpatrywał, miałem wrażenie, jakby mógł przejrzeć na wylot moją duszę. Nie było to do końca kłamliwe, gdyż mój brat miał zdolność czytania innym istotom w głowie. Gdy byliśmy młodsi, groził mnie i Neptune'owi, że powie naszym rodzicom o tym, co wyobrażaliśmy sobie, gdy się masturbowaliśmy. W końcu razem z moim najmłodszym bratem przywiązaliśmy Mercury'ego do łóżka i zakneblowaliśmy go, aby nic nie wygadał mamie i tacie. 

SaturnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz