Effie
- Nie zrobię tego. Nie zgodzę się na to.
Saturn wstał. Podszedł do wysokiego okna i wyjrzał za nie. Młody mężczyzna splótł palce dłoni za plecami. Demoniczny ogon nerwowo machał w powietrzu na wszystkie strony. Mimo, iż czułam na sobie spojrzenia Marcury'ego i Neptune'a, nie byłam w stanie oderwać oczu od sylwetki Saturna. Był przepiękną istotą. Nie widziałam takich nawet w bajkach. Sprawiał wrażenie złego władcy, jednocześnie będąc kimś, kto przyciągał do siebie ludzi i zapewne inne kreatury.
- Domyślałem się, że tak będzie, Effie. Przykro mi, ale do czasu, dopóki nie zmienisz zdania, będę zmuszony zamknąć się w podziemnych lochach pałacu. Romeo się będzie tobą zajmował. Gdy uznasz, że jesteś gotowa na przemianę, wówczas powiesz o tym Romeo, a następnie podejmiemy stosowne kroki.
- Słucham?!
Krzyknęłam na Saturna. Chwiejąc się na nogach, wstałam. Momentalnie znalazł się przy mnie Mercury. Z bliska był jeszcze piękniejszy. Mężczyzna chwycił mnie za ramię i wlał we mnie jakąś magię. Momentalnie bowiem stałam się słaba i runęłam na powrót na kolana.
- Nie bądź niegrzeczna - warknął na mnie Mercury. Najwidoczniej piękny wygląd braci nie szedł w parze z ich charakterem.
- Co mi zrobisz, jeśli nie będę posłuszna? Rzucisz mnie na pożarcie smokom?
Mercury był wściekły. Niespodziewanie przez moje ciało przeszedł prąd. Wiedziałam, że to była jego sprawka.
- Bracia, zostawcie nas samych. Effie jest bezbronna, więc nic mi nie zrobi. Myślę, że uda nam się lepiej porozumieć, gdy będziemy sam na sam.
Neptune i Mercury posłuchali się Saturna bez walki. Najwyraźniej byli przyzwyczajeni do tego, że nimi dyrygowano. Byłam pewna, że gdyby Saturn im na to pozwolił, starliby mnie w proch. Tym bardziej nie pojmowałam, dlaczego Saturn postanowił mnie tutaj zabrać. Skoro nie podpasowałam jego rodzinie, jak niby miałam stworzyć z nim związek?
Mężczyźni wyszli. Ich szaty za nimi powiewały. Mimo, że nie chciałam klęczeć przed Saturnem podczas rozmowy z nim, to wiedziałam, że nie dałabym rady ustać na nogach. Nie chciałam przyznać tego przed samą sobą, ale byłam bezbronna. Zapewne byłam jedyną kreaturą rasy ludzkiej w tej krainie. Wciąż miałam nadzieję, że to był tylko sen, z którego miałam zaraz się obudzić, ale gdyby to był sen, te wydarzenia nie byłyby tak realistyczne.
Gdy Saturn się do mnie odwrócił, słońce pięknie oświetliło jego postać. Mimo, że był młody, emanował elegancją godną królowi. Skłamałabym, gdybym przyznała, że fizycznie mi się nie podobał. Był bowiem wyjątkowy. Jedyny w swoim rodzaju. Niemal magiczny. To jednak nie dawało mu prawa do tego, aby się nade mną znęcać. Miałam przecież prawo go nienawidzić za to, co mi zrobił. Nie, żeby moje życie na Ziemi było dobre, ale tęskniłam za domem. Nie widziałam rodziny już od pięciu lat, ale miałam ponownie zobaczyć się z nimi za rok. Byłam wściekła na Saturna za to, że odebrał mi taką możliwość.
Mężczyzna o białych włosach i srebrnej skórze powoli do mnie podszedł. Gdy znalazł się blisko mnie, musiałam unieść głowę, aby na niego spojrzeć. Słońce wciąż mistycznie oświetlało jego sylwetkę sprawiając, że Saturn wyglądał niemal jak anioł.
- Przepraszam za wszystko, Effie. Nie chciałem ranić niewinnego człowieka. Wiem, że jesteś na mnie zła i najchętniej skręciłabyś mi kark, ale zastanów się, proszę, nad moją propozycją.
- Co będzie, jeśli się nie zgodzę? Zabijesz mnie?
Cisza, którą obdarował mnie Saturn, powiedziała mi wszystko, co musiałam wiedzieć.
CZYTASZ
Saturn
ActionEffie żyje w świecie kontrolowanym przez rząd. Mieszkańcy każdego dnia doszukują się istot nie z tego świata wśród swoich przyjaciół. Morderstwa i gwałty dokonywane przez obce kreatury są na porządku dziennym. Effie jednak się tego nie boi. Żyje ta...