37

1.3K 101 7
                                    

Effie

- Boli. Tak mnie boli.

Hiacynt w końcu się obudził. Myślałam, że słyszał moje jęki, ale celowo mnie ignorował, abym jeszcze bardziej cierpiała. Gdy jednak zauważył, że krwawiłam spomiędzy ud, podniósł się gwałtownie i wybiegł z celi. 

- Astafarius! Kurwa, powiedz panu Saturnowi, że jego niewolnica krwawi!

Wszystko docierało do mnie jakby z oddali. Wiedziałam, że byłam w lochach Lennoxa, ale mój umysł ledwo kontaktował z rzeczywistością. Czułam się tak, jakby ktoś mnie przeżuł i wypluł. Brzuch bolał mnie niemiłosiernie. Ciepła krew spływała mi po udach, a ja jęczałam cicho. 

- Effie, spójrz na mnie, do cholery!

Smok położył mnie na plecach. Łapami rozwarł mi nogi i spojrzał na moją cipkę. Jego nozdrza się rozdęły. Widziałam, jak zdenerwowany był. Być może wiedział coś, czego nie wiedziałam ja. Miałam nadzieję, że nie umierałam. Nie chciałam jeszcze opuszczać tego świata. Może nie był on dla mnie dobry, ale nie wyobrażałam sobie odejść, nie poczuwszy po raz ostatni warg Saturna na swoich ustach. To byłoby okropne.

- Otwórz oczy! Powiedz mi natychmiast, co cię boli? 

- Tak mi zimno. Czy ja umieram? 

Hiacynt zaczął szybko oddychać. Widziałam, że się denerwował. Powinno mnie to cieszyć, ale za bardzo przejmowałam się swoim stanem zdrowia, aby sadystycznie radować się z tego, że ten potwór dostał za swoje. 

- Lennox zaraz do ciebie przyjdzie. Proszę, wytrzymaj. 

- Po co? Przecież tego chcieliście, prawda? Pragnęliście, abym stała się bezbronna. Osiągnęliście swój cel. Moje ciało się sprzeciwiło, co oznacza, że już po mnie. Zaraz odejdę z tego świata. Może wtedy poczujecie się szczęśliwi. 

- Nie pierdol głupot!

Smok przycisnął łapę do mojej piersi, ale szybko zdał sobie sprawę ze swojego błędu. Odsunął bowiem swoją ciężką łapę, gdy zauważył, że zaczęłam z trudem oddychać. 

- Kurwa mać. Nie potrafię sobie z tobą poradzić. 

Na rozwój wydarzeń nie musiałam długo czekać. Przybył bowiem do mnie Lennox. W jego oczach zobaczyłam strach. Nie rozumiałam tego. Byłam pewna, że się ucieszy, gdy zobaczy mnie krwawiącą i umierającą. On jednak patrzył na mnie tak, jakby za wszelką cenę chciał mi pomóc. 

Feniks opadł na kolana i spojrzał na moją cipkę, z której wypływała krew. Położył dłoń na moim brzuchu i poczułam, jak wlał we mnie magię. Nie wiedziałam, co robił, ale byłam w takim stanie, że nie protestowałam. Nie miałam na nic sił. Gdyby chciał mnie teraz zgwałcić albo dobić, prawdopodobnie nie wydałabym z siebie żadnego dźwięku. 

Lennox zaczął recytować jakieś frazy w języku, który był dla mnie obcy. Mężczyzna marszczył brwi i zaciskał powieki. Jego magia wlewała się w moje ciało tak, że czułam ciepło nawet w koniuszkach palców rąk i nóg. 

- Effie...

Otworzyłam powoli oczy. Zauważyłam, że krwawienie ustało. Nie czułam już ciepłej cieczy między nogami. Co więcej, krew zniknęła. 

- Co się stało? Co ty mi zrobiłeś? 

Lennox był blady. Kręcił głową z niedowierzaniem. Być może zatamował krwawienie, ale czułam, że coś było na rzeczy. 

- Zaprowadzę cię do kogoś, dobrze?

- Powiedz mi, o co tutaj chodzi. Co się ze mną działo? 

- Effie, nie. Najpierw cię gdzieś zabiorę. Muszę... Muszę pomówić o tym z tobą i jeszcze jedną osobą. Nie mógłbym... Nie mógłbym zrobić tego z wami osobno. 

SaturnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz