Saturn
Effie leżała w moich ramionach. Słońce oświetlało nienachalnie nasze twarze. Moja żona drzemała, ale co chwila się budziła. Zachowywała się tak, jakby koszmar mógł w każdej chwili wrócić.
Mercury po powrocie z Katoki zamknął się w swoim pokoju i odpoczywał po użyciu silnej magii. Był zmęczony i miał prawo spać przez kilka kolejnych dni. Z kolei Neptune i Fiodor również poszli do pokoju mojego brata i pieprzyli się do upadłego. Gdy przechodziłem obok pokoju najmłodszego brata, słyszałem takie słowa jak "Głębiej, tatusiu! Na bogów, tak!".
Romeo z kolei pływał z Knightem w basenie. Po powrocie do Quandrum pierwszym, co zrobiła Effie, było pobiegnięcie do chłopca i sprawdzenie, czy był cały i zdrowy. Knight płakał ze szczęścia, gdy znalazł się w ramionach swojej przybranej mamy. Już widziałem, że Effie pokochała tego chłopca całym swoim sercem. Knight miał zamieszkać tutaj na zawsze. Nie zamierzałem go nigdzie wypuszczać. Skoro nie mogłem mieć własnych dzieci, zamierzałem troszczyć się o Knighta tak bardzo, jak to możliwe. Wszystko po to, aby pewnego dnia znalazł wspaniałą kobietę i zasiadł z nią na tronie Quandrum.
Wciąż nie wiedziałem, czy postąpiliśmy właściwie. Początkowo nie byłem przekonany do planu Caspiana. Odmawiałem tego, że Lennox miał stać się jego niewolnikiem. Nie wierzyłem w to, że ktoś tak zadufany w sobie jak Lennox był w stanie komukolwiek ulec. Coś jednak we mnie pękło, gdy zobaczyłem, jakim wzrokiem feniks wpatrywał się w swojego byłego niewolnika.
Quandrum było jednak bezpieczne, a ja zamierzałem się tym cieszyć. Wojna nareszcie się skończyła. Mogliśmy odetchnąć.
Effie otworzyła oczy. Radośnie się przeciągnęła. Uśmiechnęła się do mnie, a ja pochyliłem się nad nią i pocałowałem ją w usta.
- Myślałam, że to sen. To, że wróciłam do ciebie, drogi mężu.
Obdarowałem pocałunkami jej czoło i nos. Nigdy nie miałem dość całowania jej pięknego ciała.
- Aniołku, jeśli chciałabyś porozmawiać o tym, co się zdarzyło...
Wiedziałem, że był to dla niej trudny temat. Mimo, że Effie została już zgwałcona tak wiele razy, wciąż potrafiła się uśmiechać. Lennox nie miał racji mówiąc, że była słaba. Moja żona była najsilniejszą kobietą, jaką znałem. Dopiero uczyła się używać swojej mocy. Poza tym, nie chodziło tylko o magię. Siła kobiety pokazywała się również wtedy, gdy spotykało ją coś strasznego, a ona podnosiła się i dalej walczyła. Taka właśnie była Effie.
Objąłem dłonią jej policzek. Effie spojrzała mi w oczy. Jej ślepia się zaszkliły, ale się nie rozpłakała. Właśnie taka była moja dzielna żona.
- Bałam się, Saturnie. Nie mogłam jednak pozwolić, aby Hiacynt zgwałcił Emmabelle. Ta dziewczynka była taka malutka.
Odwiedziłem Emmabelle wczoraj. Znajdowała się w Cormac. Była przerażona, ale szczęśliwa, że wróciła do domu. Zamieszkała z sąsiadami. Upewniłem się, że miała dobrą opiekę. Effie miała rację. Emmabelle nie przetrwałaby gwałtu.
- Dlatego ty poszłaś za nią?
Pokiwała głową.
- Tak. To była trudna decyzja, ale musiałam to zrobić. Mam nadzieję, że nie uważasz mnie za zbrukaną, kochanie.
W jednej chwili położyłem Effie na trawie. Włosy rozsypały się wokół jej głowy. Chwyciłem dziewczynę za nadgarstki i unieruchomiłem je nad jej głową.
- Nigdy więcej tak o sobie nie mów. Jesteś królową Quandrum, skarbie.
Pocałowałem ją w usta. Wyszła mi na przeciw i odwzajemniła pełen pożądania pocałunek.

CZYTASZ
Saturn
ActionEffie żyje w świecie kontrolowanym przez rząd. Mieszkańcy każdego dnia doszukują się istot nie z tego świata wśród swoich przyjaciół. Morderstwa i gwałty dokonywane przez obce kreatury są na porządku dziennym. Effie jednak się tego nie boi. Żyje ta...