Saturn
Bezsilność była czymś, czego bałem się najbardziej. Mój ojciec mawiał, że człowiek, który był bezsilny, nie mógł być królem. Dlatego w tej chwili czułem się tak, że najbardziej przysłużyłbym się ludowi Quandrum, gdybym zrezygnował ze stanowiska króla.
Siedziałem w swojej sypialni. Zająłem miejsce na brzegu łóżka i płakałem już od dobrych kilku godzin. Moi bracia zasłonili żaluzje, aby żadne smoki ani wróżkowie nie zechcieli nas podglądać. Nie chciałem, aby ktokolwiek, poza moimi najbliższymi, widział mnie w tym stanie.
Mercury oraz Neptune siedzieli na podłodze. Mój najmłodszy brat, czyli Neptune, opierał policzek o moje udo, a Mercury bębnił palcami o dywan. Wcześniej odesłałem Romeo i Fiodora do salonu, aby nam nie przeszkadzali. Wolałem, aby tu ze mną byli, ale uznałem, że im mniej osób widziało mnie w takim opłakanym stanie, tym lepiej.
- Na pewno możemy coś zrobić. Może...
- Nic nie możemy zrobić.
Warknąłem na Neptune'a. Nie powinienem był się tak w stosunku do niego zachowywać. Neptune starał się mi pomóc, ale jak zwykle byłem egoistycznym dupkiem.
- Neptune ma rację - ciągnął Mercury. - Musi istnieć jakieś rozwiązanie, które będzie satysfakcjonujące dla Lennoxa. Wiadomo, że nie pozwolimy na połączenie Quandrum, Cormac i Katoki. Lennox zniszczyłby nas, gdyby przejął władzę nad Quandrum.
- Jakie więc macie propozycje? - spytałem, rozkładając ręce na boki. - Kurwa, ten dureń się do mnie dobierał!
Między moimi braćmi zapanowała cisza.
Wszyscy dobrze wiedzieliśmy, że z tej sytuacji nie było innego wyjścia, jak zgodzić się na propozycję Lennoxa. Gdyby nie miał w garści Effie, sytuacja prezentowałaby się inaczej. Napadłbym na Katokę wraz z moimi strażnikami i smokami. Może nie udałoby nam się pokonać Lennoxa, ale feniks wiedziałby przynajmniej o tym, że miałem potężne siły, których nie wahałem się użyć.
Czułem się bezbronny i bezradny. Wiedziałem, że Lennox mógł zrobić z Effie cokolwiek zapragnął. Nie chciałem tego. Nie mogłem nawet myśleć o tym, co mógł jej zrobić. Bałem się, że ją zgwałci. Tego nigdy bym nie przebolał. Starałem się być jednak dobrej myśli. Choć może było to bezsensowne.
- Mercury, jesteś specjalistą, jeśli chodzi o Lennoxa.
Mój brat przytaknął.
- Nie wiem o nim wszystkiego, ale może w czymś będę mógł pomóc.
- Wiesz, jakie ma słabości? Co mogę zrobić, aby sprawić, żeby był bardziej bezbronny?
Mercury przez dłuższy czas pocierał podbródek dłonią. Głęboko zastanawiał się nad tym, co powiedzieć. Nie musiał koloryzować. Jeśli nie miał żadnych informacji na temat słabości Lennoxa, mógł śmiało mi o tym powiedzieć. Nie mieliśmy czasu, aby bawić się w jakiekolwiek gierki.
- Wiem tylko, że jego słabością są piękni chłopcy.
Przewróciłem oczami. Jakbym już tego nie wiedział.
- Może więc zaoferuję mu siebie w zamian za zostawienie Quandrum i Cormac w spokoju?
Naprawdę to rozważałem. Zapewne po dobrowolnym oddaniu się w niewolę Lennoxa nigdy więcej nie byłbym w stanie spojrzeć w swoje lustrzane odbicie, ale dla dobra Effie i społeczeństwa mojego królestwa byłem w stanie zrobić wszystko.
- Nawet tak nie mów.
- Ja mógłbym iść do niego w niewolę - zaproponował Neptune, wzruszając ramionami. - Jestem najmniej przydatny z rodzeństwa. Będę tęsknił za Fiodorem i za wami, ale ucieszę się, jeśli w końcu będę mógł się na coś przydać. Jeśli więc Lennox się zgodzi, możecie wymienić mnie na Effie. Quandrum i Cormac będą miały spokój, a ja, cóż...

CZYTASZ
Saturn
ActionEffie żyje w świecie kontrolowanym przez rząd. Mieszkańcy każdego dnia doszukują się istot nie z tego świata wśród swoich przyjaciół. Morderstwa i gwałty dokonywane przez obce kreatury są na porządku dziennym. Effie jednak się tego nie boi. Żyje ta...