8

2.4K 144 12
                                    

Saturn

Wiedziałem, że rozmowa z dziewczynami da Effie wiele dobrego. Miałem nadzieję, że moja narzeczona znajdzie wśród nich nowe przyjaciółki. Nie chciałem, aby Effie czuła się odizolowana od reszty. W pałacu otaczali ją sami mężczyźni. Nie, żebym był zazdrosny. Wiedziałem, że magiczna więź, która nas połączyła, nigdy nie pozwoli nam siebie nawzajem zdradzić. Miałem na myśli raczej to, że Effie z pewnością prędzej zaufałaby dziewczynie, a nie facetowi. 

Siedząc z chłopakami na skałkach, co chwila zerkałem na Effie. Dziewczyny otoczyły ją uwagą i ciepłem. Moja narzeczona stopniowo otwierała się na nowe koleżanki. W pewnej chwili zauważyłem, że załamała ręce i schowała twarz w dłoniach. Często płakała. To cholernie mnie bolało. 

- Nie idź tam. Pozwól jej przyjść do ciebie, gdy będzie na to gotowa. 

Spojrzałem na Theo. Mój przyjaciel, który był niezwykle seksownym byczkiem, zerknął na mnie tak, jakby chciał wydać mi rozkaz. Zwykle ich od nikogo nie przyjmowałem. W porządku, prawie nigdy ich nie przyjmowałem, ale gdy Theo coś mi rozkazywał, byłem w stanie zrobić to bez wahania. Choć wolałbym, aby rozkazywał mi w łóżku, a nie przy innych.

- Ona cierpi - odparł Jake, rozchylając swoje nogi, z których rzadko korzystał. Jego żywiołem był ocean. Zwykle widziałem go więc w postaci syrena.

- Wiem, że cierpi. Zabrałem jej dom, rodzinę i wolność. Ma prawo mnie nienawidzić. 

Chłopaki nic nie powiedzieli. Milczeliśmy więc i wpatrywaliśmy się w dziewczyny. Moje serce się łamało, gdy widziałem, co działo się z Effie. Po jakimś czasie zauważyłem, że kontrolę nad rozmową przejęła Denise. Domyślałem się, że opowiadała Effie o tym, jak sama została porwana i zamknięta przez Xandera.

To było zanim poprosiłem ojca, aby stworzył barierę uniemożliwiającą mieszkańcom Quandrum przedostawanie się do innych światów. Na szczęście tata mnie posłuchał. Od tamtego dnia tylko my, jako rodzina królewska, mogliśmy opuszczać Quandrum, aby udać się chociażby na Ziemię. Dałem tą moc także Romeo. Sam nie byłbym w stanie porwać Effie. Znając siebie, gdybym zobaczył jej zapłakane oczy i zaczął wysłuchiwać próśb o wypuszczenie na wolność, pozwoliłbym jej odejść.

Spojrzałem na Xandera. Chłopak wpatrywał się w swoją narzeczoną z uśmiechem. Był zakochany w Denise jak szczeniak. Mimo, że w łóżku był dominujący, to w codziennym życiu kontrolę przejmowała jego dziewczyna. Denise stosunkowo szybko i łatwo przyzwyczaiła się do życia w Quandrum, ale mało kto wiedział, co działo się za zamkniętymi drzwiami domu Xandera, zanim dziewczyna dołączyła do naszej społeczności. 

- Jak Denise się w tobie zakochała? 

Xander spojrzał na mnie swoimi fioletowymi oczami. Zmarszczył brwi.

- Chcesz się dowiedzieć, w jaki sposób wymusiłem na niej miłość? 

- A zrobiłeś to? 

Chłopak przyciągnął nogi do piersi. Objął je rękoma i westchnął ciężko. 

- To nie było łatwe. Chciałem, aby Denise z własnej woli zgodziła się na przemianę. Starałem się być dla niej łagodny, czuły i delikatny, ale ona mnie szczerze nienawidziła. Rzucała we mnie jedzeniem, butelkami, a raz nawet oberwałem kamieniem. Tu mam bliznę. Widzisz?

Wskazał na swój łuk brwiowy. Przybliżyłem się do niego i rzeczywiście zobaczyłem tam małą bliznę. 

- Denise mnie biła, kopała i na mnie pluła. Bałem się, że nic z tego nie będzie. Wiedziałem, że jeśli nam się nie ułoży, nie będę mógł jej odesłać na Ziemię, tylko będę musiał ją zabić. Po dwóch miesiącach w końcu się poddała. Przyszedłem do niej i zobaczyłem ją płaczącą w kącie sypialni. Powiedziała, że mogę ją przemienić. Byłem szczęśliwy jak chuj. Kurwa, przepraszam. Wiem, że nie lubisz przeklinania. 

SaturnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz