47

1K 71 8
                                    

Effie

- Ich historia skończyła się tak, że żyli długo i szczęśliwie.

Knight zasnął wtulony w mój bok. Po kolacji zaprowadziłam go do naszej sypialni. Sypialni, do której niebawem powinien przyjść Saturn. Knight nie miał jeszcze swojego pokoju w pałacu, więc póki co spał, gdzie popadnie. Uznałam, że skoro mógł chociaż przez chwilę poleżeć w królewskim łożu, mogłam sprawić mu taki prezent.

Nagle chłopiec uniósł głowę. Spojrzał mi w oczy, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Był taki kochany. Taki opiekuńczy i delikatny. Nie rozumiałam, jakim sposobem Gilda i Theodore mogli go świadomie ranić. Nikt nie zasłużył na takie cierpienia. Tym bardziej bezbronne dziecko, które od najmłodszych lat było szykanowane przez innych.

- Myślałam, że śpisz.

- Wsłuchałem się w twoją bajkę, Effie. Opowiesz mi jeszcze jedną?

- Nie uważasz, że już pora spać?

Pokręcił przecząco głową. Była dwudziesta druga, więc uważałam, że pora na spanie była odpowiednia dla chłopca w jego wieku, ale on najwyraźniej sądził inaczej.

- Nie zasnę, dopóki Saturn nie wróci. Boję się o niego.

Spojrzałam za okno. Nie rozumiałam, dlaczego Saturn, Romeo i Neptune wciąż nie wrócili z centrum Quandrum. Powinni się już tutaj pojawić. Nie wierzyłam w to, że spotkanie z mieszkańcami trwało tak długo. Starałam się uspokoić, ale w głębi serca czułam, że wydarzyło się coś złego.

Wstałam z łóżka. Otuliłam Knighta kocem i pocałowałam chłopca w czoło. Uśmiechnął się sennie. Jego siniaki na rękach i nogach wciąż były boleśnie widoczne. Nie popierałam tego, że Saturn zabił Gildę i Theodore'a, ale gdybym była na jego miejscu, zapewne postąpiłabym podobnie. Saturn został wychowany na twardego władcę, który nie wahał się pokazać poddanym, gdzie było ich miejsce. Jeśli ktoś nie słuchał się króla, ponosił wówczas konsekwencje.

Podeszłam do okna i położyłam dłonie na parapecie. Wysiliłam wzrok i zrozumiałam, że w mieście było ciemno i pusto. Spotkanie z mieszkańcami się skończyło, więc Saturn powinien być już w pałacu.

- Effie. Knight.

Odwróciłam się gwałtownie, gdy usłyszałam głos mojego ukochanego. Podbiegłam do Saturna i zarzuciłam mu ręce na szyję. Przytuliłam się do niego całą sobą. Poczułam, jak nasze serca się ze sobą zsynchronizowały. Byliśmy jednością. Kochaliśmy się tak bardzo, że nasze organizmy wyczuwały, gdy byliśmy blisko siebie i cierpiały, kiedy byliśmy oddaleni.

- Dlaczego wróciłeś tak późno? Coś się stało?

Saturn odsunął się nieznacznie ode mnie. Podszedł do łóżka, na którym leżał Knight. Usiadł na brzegu mebla i pogłaskał chłopca po główce. Knight widocznie się rozluźnił, gdy Saturn wrócił, ale widziałam w jego małym i słabym ciele napięcie. Najwyraźniej wiedział, że wydarzyło się coś złego. Mimo, że moja magia wkroczyła na nowy poziom, wciąż nie byłam w stanie zapanować nad wszystkimi technikami.

- Lennox jest w Cormac. Niebawem zaatakuje także nas.

Przyciągnęłam dłonie do ust. Nie dowierzałam w to, że feniks tak szybko nabrał sił i był gotów odebrać nam Quandrum.

- To niemożliwe. Co my teraz zrobimy? Mamy strażników? Jak z nim wygramy? Saturnie, nie jestem na to gotowa. Na bogów, nie dam rady.

Mój mąż się do mnie zbliżył. Położył dłonie na moich ramionach i spojrzał mi w oczy.

SaturnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz