38

1.3K 90 3
                                    

Saturn

- Effie, co ja ci najlepszego zrobiłem?

Gdy wylądowaliśmy w Quandrum, zostaliśmy momentalnie przeniesieni do królewskiej sypialni. Nie było w niej nikogo. W pałacu panowała cisza, więc wszystko wskazywało na to, że moi bracia i Romeo nie dowiedzieli się, że na kilka godzin zniknąłem. Nie wiedzieli, że zostałem zgwałcony, a Effie wróciła do domu. Nie mieli także pojęcia o tym, że moja ukochana dziewczynka stała się bezpłodna. 

Klęczałem na podłodze, trzymając Effie mocno w ramionach. Moja żona płakała i niemiłosiernie się trzęsła. Nie chciałem sobie wyobrażać, co teraz czuła. Musiała bardzo cierpieć. Każda kobieta, która dowiadywała się, że nie mogła mieć dzieci, miała ochotę na chwilę, a być może i na zawsze, zniknąć z tego świata. Nie mogłem pozwolić na to, aby moja ukochana się załamała, choć było to trudne do wykonania, skoro sam byłem gotów zrobić sobie krzywdę za karę za to, że lepiej nie zadbałem o moją kruszynkę.

- Czy on cię zgwałcił?

- Effie...

- Czy Lennox zrobił ci krzywdę? 

-- To teraz nie jest ważne. Liczysz się ty i...

- Mogłeś mnie tam zostawić. Nie musiałeś zabierać mnie do Quandrum. 

Chwyciłem podbródek Effie. Być może zrobiłem to zbyt mocno, gdyż zauważyłem, że jej twarz się wykrzywiła. Momentalnie odsunąłem od niej rękę, nie chcąc w gniewie zrobić czegoś, czego potem mógłbym żałować. 

- Dlaczego tak mówisz? Miałem cię zostawić w Katoce? Po to, żebyś dalej była katowana? 

Mój wzrok spoczął na wypalonym na piersi Effie śladzie łapy. Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Nie zasłużyłem na miano jej męża, ale za nic w świecie nie zamierzałem zostawiać jej samej. Kochałem Effie i wiedziałem, że ona także kochała mnie. 

- Nie będę mogła urodzić ci dzieci. Nie obraziłabym się, gdybyś znalazł sobie inną kobietę, która byłaby w pełni wartościowa i mogłaby podarować ci kilku potomków. Ja już nie będę miała takiej możliwości, Saturnie. Nie naprawisz mnie. Mogłabym przeżyć to, że nie będę mogła mieć dzieci, ale nie dam sobie rady z tym, że przeze mnie zostałeś zgwałcony. Nie zasłużyłeś na to. Nikt nie zasłużył na gwałt i...

Nie byłem w stanie dłużej słuchać Effie. Dlatego delikatnie wplotłem palce w jej włosy i przyciągnąłem jej głowę do pocałunku. Łagodnie musnąłem jej wargi, nie chcąc jej przestraszyć. Ostatnim, czego chciałem, było to, aby Effie się mnie bała. Nie zamierzałem być dla niej drugim Lennoxem. 

Położyłem Effie na podłodze tak, aby spoczywała na niej na plecach. Delikatnie rozłożyłem jej nogi i się między nie wsunąłem. Przycisnąłem tors do jej piersi. Położyłem dłoń na cycuszku Effie, aby spróbować zadziałać na niego swoją magią. Wokół mojej ręki pojawiły się żółte smugi, ale to nie miało sensu. Ślad łapy smoka miał zostać na niej na zawsze.

Effie nie protestowała, ale nie chciałem robić czegoś, na co nie miała ochoty. Posuwałem się do przodu powoli. Na pewno nie zamierzałem wchodzić w jej cipkę. Oboje potrzebowaliśmy czasu, aby wydobrzeć. 

- Kocham cię, aniołku - wyszeptałem jej do ucha, głaszcząc ją po boku. - Jesteś najwspanialszym, co dostałem i zamierzam o ciebie dbać. Nigdy nie wybaczę sobie tego, że przez moją głupotę nie będziesz mogła mieć dzieci, ale uwierz mi, że dla mnie nie jest to najważniejsze. Przysięgam, że razem ze wszystkim sobie poradzimy, kruszynko. 

Wycałowałem całe ciało Effie. Najpierw chciałem ją umyć, aby nie miała na sobie zapachu Lennoxa i Katoki, ale musiałem pokazać jej, jak wiele dla mnie znaczyła. Mogłem wypowiedzieć najpiękniejsze słowa na świecie, które wyraziłyby moją miłość do tej dziewczyny, ale nic nie było lepsze niż czyny. 

SaturnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz