Saturn
Wszystko ucichło. Wichura zniknęła, a ciemne chmury opuściły Quandrum. Na niebie nie było już błyskawic, a na ich miejscu pojawiło się słońce. Byłem tak zaaferowany walką z Lennoxem, że nie zauważyłem, iż nastał już poranek.
Klęczałem na wzgórzu, łypiąc z niedowierzaniem na ocean. Łzy niemiłosiernie spływały po mojej twarzy. Miałem wrażenie, jakbym znalazł się w próżni. Gdzieś, gdzie nikt nie mógł mnie zranić, bo tutaj nic nie czułem. To było dziwne i niepokojące uczucie. Takie dalekie, a jednak tak bliskie. Coś nie grało. Coś było bardzo nie w porządku i rozumiałem, dlaczego byłem taki skołowany.
Byłem nagi. Moje ręce były już wolne. Nawet, gdybym mógł walczyć, nie miałem na to sił. Poza tym, z kim miałem walczyć, skoro już nikogo tu nie było? Skoro Lennox uciekł, zabierając ze sobą miłość mojego życia?
- Panie?
Podniosłem głowę. Zobaczyłem zbliżającego się do mnie Rexa. Mój smok wyglądał gniewnie, ale przeważał smutek. Miałem wrażenie, że domyślał się, co się wydarzyło. Nie chciał jednak mówić niczego na głos, cierpliwie czekając na to, aż sam zacznę się spowiadać.
Rex wylądował obok mnie. Położył się na trawie i przysunął do mnie łeb. Pogłaskałem go po głowie, jednak robiłem to mechanicznie, bez żadnego uczucia. Kochałem Rexa i wiedziałem, że zdawał sobie z tego sprawę, ale ogarnęło mnie takie odrętwienie, że nie byłem w stanie wykrzesać z siebie żadnych uczuć. Czułem się tak, jakby ktoś kopnął mnie z całej siły w brzuch i powiedział, że zasługiwałem jedynie na śmierć.
- Czy wszyscy są cali?
Spojrzałem w oczy Rexa. Smok rozdymał nozdrza.
- Tak. Większość jest poturbowana, ale nikt nie umarł. Syreny są wstrząśnięte. Stella niemal została zgwałcona, ale w ostatniej chwili wojownicy Lennoxa zniknęli. Panie, co z Effie? Czy ona...
- Jej już nie ma.
Pokręciłem przecząco głową, wypowiadając te słowa. Wydawały mi się tak bolesne, tak nierealne. To wszystko, nad czym tak ciężko pracowaliśmy, przepadło. Effie oddała siebie w ręce Lennoxa, aby ochronić Quandrum. Była królową w każdym tego słowa znaczeniu. Kochałem ją tak bardzo, że moje serce krwawiło z tęsknoty za nią. Wiedziałem, że wciąż będę o nią walczył, ale jedynym, czego w tej chwili chciałem, było zakopanie się pod kołdrą i przepłakanie kilkunastu godzin.
- Będziemy o nią walczyć, panie. Nie musisz się o to martwić.
Pokręciłem przecząco głową.
- Nie wiem, czy to ma jakikolwiek sens, Rex. Lennox porwał Effie po raz drugi. Kurwa, to nawet nie było porwanie. Ona poszła z nim z dobrej woli. Nie musiała tego robić, ale wolała uratować Quandrum swoim ciałem. Skoro już raz miałem problem z wtargnięciem do Katoki, drugi raz będzie niemożliwy. Lennox z pewnością zabezpieczy swoje królestwo.
- Lennox wspominał, że uwolnił czterech chłopców, prawda?
Zmarszczyłem brwi, spoglądając pytająco na smoka, z którym się wychowałem.
- Co masz przez to na myśli?
- Pomyśl tylko, Saturnie. Ci chłopcy zajmują szczególne miejsce w sercu Lennoxa. To nie miejsce i czas na dyskusję, czy ten potwór ma serce, ale z pewnością darzy ich wyjątkowym uczuciem. Możemy skontaktować się z tymi chłopcami. Nie mamy pewności, czy będą chcieli z nami współpracować, ale musimy być dobrej myśli. Być może uda nam się namówić choćby jednego, aby spróbował skontaktować się z Lennoxem. Może jakiś chłopiec przekona feniksa, żeby wypuścił Effie. Potrzebujemy czasu, aby dokładniej przemyśleć plan, ale pamiętaj, że jest nadzieja. To ty nauczyłeś mnie, żeby nigdy się nie poddawać, prawda?
CZYTASZ
Saturn
ActionEffie żyje w świecie kontrolowanym przez rząd. Mieszkańcy każdego dnia doszukują się istot nie z tego świata wśród swoich przyjaciół. Morderstwa i gwałty dokonywane przez obce kreatury są na porządku dziennym. Effie jednak się tego nie boi. Żyje ta...