54

1.6K 80 7
                                    

Effie

Leżałam na materacu znajdującym się bezpośrednio na podłodze. Byłam naga. Moje ręce zostały wyciągnięte nad głowę i przykute ciężkimi kajdanami do haczyków przymocowanych do ściany. Moje nogi z kolei były wolne. Zaciskałam je więc, chroniąc to, co za chwilę miałam oddać potworowi. 

Lennox, Hiacynt i Emmabelle znajdowali się w pokoju obok. Oddzielała nas ściana. Widziałam to, co tam robili, ale oni nie wiedzieli mnie. Nie, żebym miała jakiś plan dotyczący ucieczki, gdyż takiego nie posiadałam. Nie mogłam sobie pomóc, ale skoro mogłam pomóc Emmabelle, nie wahałam się długo. 

Patrzyłam na to, jak Lennox rzuca czar na dziewczynkę. Emmabelle uniosła się w powietrzu, po czym zniknęła. Nie miałam sposobu na to, aby w jakikolwiek sposób się uwolnić.

Wpatrywałam się tępo w sufit. Nieustannie modliłam się o to, aby w jakiś magiczny sposób pojawił się tutaj Saturn. Mój mąż. Mój ukochany król. Moje największe szczęście, które zostało mi brutalnie odebrane. 

Gdybym mogła cofnąć się w czasie, być może podjęłabym inną decyzję. Kiedy zgadzałam się na to, aby Lennox zabrał mnie do Katoki, byłam w szoku. Nie wiedziałam, co począć. Nie chciałam, aby feniks zniszczył Quandrum. Krainę, którą kochał i w której wychował się Saturn. Mimo, że nie poznałam rodziców Saturna bezpośrednio, to miałam szansę porozmawiać z nimi w ich duchowej formie. Zaakceptowali mnie. Cieszyli się, że mieli taką synową. Z pewnością nie wybaczyliby mi, gdybym zesłała klątwę na Quandrum. Włożyli w swój świat całą swoją energię i piękną magię. Nie miałam więc innego wyboru, jak oddać się w ręce mężczyzny, który zamiast traktować mnie z szacunkiem, był gotów pozwolić swojemu podopiecznemu, aby ten mnie zgwałcił. 

Przez szybę widziałam, że Lennox i Hiacynt się do mnie zbliżają. Gdy wyszli z pokoju, w którym odesłali Emmabelle do Cormac, wstrzymałam oddech. 

Widziałam lubieżne spojrzenie Lennoxa oraz język Hiacynta, którym smok przesuwał po ostrych zębach. Nie sądziłam, że kiedyś dane mi będzie doświadczyć czegoś takiego jak seks ze smokiem. Nie miałam pojęcia, jak się po tym pozbieram. Póki co, nie byłam w stanie nic wymyślić. 

Zacisnęłam zęby, aby nie zacząć wyzywać Lennoxa i Hiacynta. Wiedziałam, co miało mnie czekać i nie chciałam, aby bolało jeszcze bardziej. Byłam pewna, że penis Hiacynta był duży. Sam był ogromnym smokiem. Miałam nadzieję, że uda mi się przeżyć to wszystko. Lennox i tak już odebrał mi możliwość posiadania dzieci, więc nie miałam nic do stracenia. Cóż, oprócz tego, że moja cipka mogła zostać trwale uszkodzona. 

- Któż to na ciebie czeka, Hiacyncie? 

Lennox przy mnie ukucnął. Położył dłoń na moim policzku. Syknęłam, gdy delikatnie raził mnie swoją magią. 

- Emmabelle wróciła do domu, kochanie. Teraz przyszedł czas na zapłatę. 

Otworzyłam oczy. Były zaszklone. Nie chciałam płakać, ale mogłam usprawiedliwiać się tym, że chyba każda dziewczyna płakałaby na moim miejscu, gdyby miała zostać zgwałcona przez smoka. 

Lennox zmrużył sennie oczy. Długie rzęsy kładły się cieniem na jego idealnych policzkach. Nie rozumiałam, jak ktoś tak piękny mógł być tak przerażający. 

- Hiacynt będzie dla ciebie delikatny, Effie. Nie bój się. Najpierw odpowiednio cię przygotuje, żeby cię nie bolało. 

- Jak możesz to robić? 

Przechylił lekko głowę na bok. 

- Co masz na myśli, aniołku?

- Oddałam ci się, Lennoxie. Poszłam z tobą do Katoki z własnej woli. Jestem twoim jeńcem. Nie oczekuję, że będziesz trzymał mnie w luksusowych warunkach, ale powinieneś traktować mnie z szacunkiem. Odebrałeś mi możliwość posiadania dzieci. Zniszczyłeś psychicznie mojego męża. Nie zasłużyłam sobie na to wszystko. Teraz chcesz oddać mnie swojemu smokowi, aby mnie naznaczył. Dlaczego, Lennoxie? 

SaturnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz