Saturn
- Lennox. Tyle powinno ci wystarczyć, Saturnie.
Patrząc na Fiodora, myślałem, że żartuje. Chłopak jednak pozostał piekielnie poważny. Cóż, może słowo "piekielnie" nie było tutaj na miejscu, ale miałem wrażenie, że to był jakiś cholerny, nieśmieszny kawał.
Lennox był potworem, o którym słyszeli absolutnie wszyscy. Nie było nikogo, kto stanowił większe zagrożenie, niż ta kreatura. Wywodził się z podziemi, więc wierzono, że mieszkał w piekle. O Lennoxie krążyło mnóstwo historii, ale nikt nigdy nie widział go w ludzkiej postaci, w którą potwór niewątpliwie potrafił się przemieniać. Zwykle Lennox przedstawiany był jako ogniście pomarańczowy feniks, który siał spustoszenie.
Dotychczas tajemniczy feniks zaatakował siedem krain i wszystkie je zniszczył. Zabił mieszkające tam istoty, nie pozostawiając żywym nikogo. Był niebezpieczny i przepotężny. Nikt nie był w stanie go pokonać.
Pamiętałem nawet, jak moi rodzice rozmawiali o tajemniczym stworze, którego obawiali się wszyscy. Nikt nie wiedział, czy dzień, w którym ktoś się budził, nie był aby na pewno jego ostatnim. Lennox bowiem, choć nie miał w tym żadnego interesu, kochał plądrować, zabijać, a plotki głosiły, że nawet gwałcić. Nikt nie wiedział, czy miał rodzinę. Wszyscy traktowali go jak stwora, którego trzeba było pozbyć się za wszelką cenę. Nikt nie miał jednak wystarczająco dużo odwagi, aby tego dokonać. Uznawano bowiem, że skoro feniks zgładził nawet legendarnego króla ziem Rascal, szanowanego i niezwykle silnego Silviusa IV, nikt nie był w stanie go pokonać.
Mercury zauważył, że poczułem się słabo. Mój brat chwycił mnie za ramię w ostatniej chwili i posadził mnie na swoim tronie. Fiodor z kolei oddychał ciężko wiedząc, jak podziałała na mnie jego informacja.
- Lennox był w twojej krainie? Pojawił się w Cormac?
- Tak - odparł brunet, ściągając z głowy czarny kaptur. - Pojawił się na niebie w Cormac, ale na szczęście nikogo nie zaatakował. Widziałem go, Saturnie. Przy nim rozmiary Ptysia to komedia. Lennox jest ogromny. Mimo, że nie chcę być królem Cormac, to nie mogę pozwolić na to, aby moi obywatele zginęli. Przyszedłem więc do ciebie z prośbą o pomoc. Nie mam pojęcia, co mam robić. Boję się, Saturnie. Po prostu się boję.
Rozumiałem go doskonale. Gdybym zobaczył Lennoxa na swoim niebie również bym się zaniepokoił.
Przeczesałem palcami włosy. Byłem w fatalnym położeniu.
Gdyby mój ojciec wciąż żył, zapewne doradziłby mi, co mógłbym zrobić. Jego jednak już tutaj nie było. Nad Quandrum rządziliśmy tylko my. Mercury, Neptune i ja.
- Wiem, że nie mam prawa o nic cię prosić, Saturnie. Nie po tym, jak moi rodzice napadli na Quandrum przed kilkoma laty.
- Przestań. Nie jesteśmy naszymi rodzicami. Dzieci nie powinny płacić za błędy swoich rodzicieli.
- Pozwólcie, że się wtrącę - rzekł Mercury, składając przed sobą dłonie w piramidkę. Jak zwykle bił od niego złocisty blask. Czasami miałem wrażenie, że to on powinien zająć moje miejsce i zostać królem.
- Śmiało. Nie mam żadnego pomysłu, więc może ty mi coś podsuniesz.
Mercury uśmiechnął się do mnie kącikiem ust. Pokiwał głową i zaczął mówić.
- Studiowałem przypadek Lennoxa, odkąd byłem dzieckiem. Od zawsze mnie fascynował. Mam o nim wiele książek, z których możemy sporo się dowiedzieć. Na szybko mogę wam podać kilka informacji o nim. Nie wiem, czy do czegoś się przydadzą, ale skoro jestem ekspertem w tej dziedzinie, żal byłoby ze mnie nie skorzystać, prawda?
CZYTASZ
Saturn
ActionEffie żyje w świecie kontrolowanym przez rząd. Mieszkańcy każdego dnia doszukują się istot nie z tego świata wśród swoich przyjaciół. Morderstwa i gwałty dokonywane przez obce kreatury są na porządku dziennym. Effie jednak się tego nie boi. Żyje ta...