20

1.9K 104 4
                                    

Effie

Zafascynowana patrzyłam na to, jak mój palec oplata magiczna obrączka. To samo stało się na palcu Saturna. Oboje zostaliśmy obdarowani ślicznymi obrączkami w fioletowym kolorze. Gdy w pełni zmaterializowały się na naszych dłoniach, mogłam bezwstydnie podziwiać to, jak pięknie odbijały się w świetle.

- Zostaliście małżeństwem. Chyba możemy wam pogratulować, co?

Mercury i Neptune rzucili się na Saturna z uściskami. Gratulowali bratu tego, że ma żonę. Chłopcy nie zapomnieli także o mnie. Mercury wyszeptał mi do ucha, że cieszył się, iż dołączyłam do ich rodziny. Z kolei Neptune dał mi klapsa w tyłek, ale Saturn był tak zaaferowany rozmową z Romeo i Fiodorem, że niczego nie zauważył.

- Możesz mi kiedyś dać za to karę, kochanie. Mój tyłek należy do ciebie.

Powstrzymałam się przed tym, aby nie powiedzieć, że tyłek Neptune'a nie należał do mnie, a do Fiodora, ale nie chciałam sprośnych żartów na swoim ślubie. Wystarczyło, że wcześniej rozmawialiśmy o kutasach. Mogłam się tego spodziewać, że temat penisów pojawi się na naszym ślubie. Nie byliśmy przecież normalną parą.

- Gratulacje, Effie. Przepraszam, że to przeze mnie musieliście przyspieszyć ślub.

Gdy podszedł do mnie Fiodor, powitałam go z otwartymi ramionami. Chłopak był wyraźnie speszony, ale nie miałam mu za złe tego, co się stało. Ślub z Saturnem był kwestią czasu. Miałam zostać jego żoną w ciągu najbliższych tygodni. Oczywiście wciąż liczyłam na to, że gdy zagrożenie minie, Saturn urządzi nam kolejny ślub. Taki z przytupem. Taki, na który zaprosimy wszystkich mieszkańców Quandrum. Cóż, może oprócz tych, którzy dokuczali pewnemu chłopcu o pomarańczowej skórze.

- Effie...

Widok zblazowanego Romeo mnie przybił. Duży stwór podszedł do mnie, a ja wpadłam w jego ramiona. Oczywiście, że zakochiwałam się w swoim mężu, ale Romeo już na zawsze miał mieć szczególne miejsce w moim sercu.

- Gdyby nie tamta noc...

- Daj spokój - poklepałam go po plecach, aby nie czuł się winny. - Gdyby nie tamta noc, nie poznałabym Saturna ani ciebie. Uwielbiam cię, Romeo. Gdybym nie miała męża, chętnie bym się z tobą zabawiła.

Zaśmiał się, co wyglądało dziwnie jako, że szczęka jego czaszki nie poruszała się, gdy mówił.

- Dziękuję, skarbie. Wiesz, jak podnieść mnie na duchu. To jednak nie zmienia faktu, że czuję się jak potwór. Bo jestem potworem. Tego nikt mi nie odbierze.

Wtuliłam policzek w jego ciepłą i miękką pierś. Romeo przeczesywał pazurami moje włosy. Słyszałam, jak szybko biło jego serce. Nie dość, że tak wiele wycierpiał z powodu swojej okropnej kobiety i kradzieży syna, to teraz jeszcze przejmował się mną. Może wyglądał jak monstrum, ale to nie znaczyło, że był potworem.

- Romeo, jesteś wspaniały. Nigdy nie pozwól sobie wmówić, że jest inaczej. Wygląd zewnętrzny to nie wszystko.

- Miło, że tak mówisz, ale spójrzmy prawdzie w oczy, Effie. Nie ma już nikogo w moim gatunku. Zostałem tylko ja, moja okropna kobieta, jej facet i mój syn. Nigdy nie znajdę miłości.

- Być może miłość czeka na ciebie u kogoś, kto nie jest z twojego gatunku? Nie pomyślałeś o tym?

Położył łapę na czubku mojej głowy. Przesunął szczęką po moich włosach, co zapewne w jego sposobie bycia miało oznaczać pocałunek.

Wiedziałam, że Romeo mi nie odpowie. Dlatego złożyłam pocałunek na jego futrzastej piersi i gdy się ode mnie odsunął, poklepałam go z miłością po policzku.

SaturnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz