59

1K 73 8
                                    

Saturn

Magia powoli ustępowała. Otrząsnąłem się i nie tracąc czasu, rozejrzałem się dookoła. 

Wylądowałem w Harbor. Krainie, w której mieszkał Caspian. Otrzymałem od niego adres wczoraj. Powiedziałem mu, że zamierzałem go odwiedzić, aby zobaczyć, jak sprawował się Lennox. Byłem ciekaw, czy feniks faktycznie był w stanie ulec drugiej istocie. 

Nigdy wcześniej nie byłem w Harbor. Była to o wiele spokojniejsza kraina niż Quandrum. Przypominała wieś. Demoniczne dzieciaki biegały po łąkach, a ich rodzice pracowali w polu. Było tutaj dobrze. Przyjemnie. Bezpiecznie. 

Było mi przykro, że Caspian został bezceremonialnie wyrwany z tego miejsca, stając się niewolnikiem Lennoxa w krainie pełnej mroku. Żadna istota nie zasługiwała na zniewolenie. Nie mogłem jednak być aż takim hipokrytą, gdyż sam przecież zniewoliłem Effie. Nie próbowałem w żaden sposób usprawiedliwiać swojego czynu. Mimo wszystko, starałem się go nie rozpamiętywać i żyć z moją żoną tak, jakby jutra miało nie być.

Po kilkuminutowym spacerze dotarłem do domku Caspiana. Znajdował się tuż przy obszernym lesie. Przypominał domek z bajek. Był mały, ale już z zewnątrz wyglądał na przytulne miejsce. 

Wszedłem przez bramkę do ogrodu. Caspian uprawiał tutaj warzywa i owoce. Mimo, że nie minęło dużo czasu, od kiedy chłopak wrócił do domu z niewoli, ogród powoli rozkwitał. Widać było, że tęsknił za swoim właścicielem. Jeśli magiczna istota obdarzała inne istoty miłością, było to widać i czuć. Rośliny się odwdzięczały. Taki świat był piękny. Taki powinien być zawsze.

Uniosłem rękę i dwukrotnie zapukałem w drzwi. Przez chwilę obawiałem się, że przyszedłem nie w porę. Bałem się, że Caspian być może zapomniał o tym, że się ze mną umówił. Kolejną możliwością było to, że wpadłem w zasadzkę. Nie chciało mi się wierzyć, że Lennox zabił Caspiana, którego tak bardzo kochał, i ponownie planował przejęcie władzy nad światem. Wszystko jednak było możliwe. 

Gdy drzwi się uchyliły, moje serce na moment się zatrzymało. Miałem przy sobie miecz, więc chwyciłem za jego rękojeść, ale jak się szybko okazało, zareagowałem w ten sposób zupełnie niepotrzebnie. W drzwiach domku stanął bowiem Caspian. Śliczny chłopak był syrenem. Odżył w ciągu ostatnich dni. Gdy widziałem go ostatnim razem, co miało miejsce w Katoce, był zmęczony życiem. Cieszyłem się, że dobrze mu się wiodło. Zasłużył na szczęśliwe zakończenie. 

- Królu Quandrum. Przybyłeś. 

Mimo, że Caspian powinien mi się ukłonić, a ja powinienem podać mu dłoń, wziąłem go w objęcia. Gdyby nie on, nie udałoby nam się uratować Effie. Byłem mu wdzięczny i chciałem, żeby to wiedział.

- Wejdź, proszę. Wszystko jest gotowe.

Nie rozumiałem, co miał przez to na myśli. Wkroczyłem jednak do środka i rozejrzałem się po wnętrzu. 

Domek Caspiana naprawdę był przytulny. Ściany były z drewna. Salon był niewielki, ale urokliwy. Znajdowała się tam kanapa, dwa fotele, duży dywan oraz regał z książkami. Na parapetach stały doniczki z magicznymi kwiatami. Po prawej od wejścia znajdowała się kuchnia. Była dobrze wyposażona i jaśniejsza niż salon. Na końcu korytarza znajdowały się schody, które prowadziły na górę, ale tam nie odważyłem się sam zapuszczać. Może byłem królem, ale w tym miejscu byłem tylko gościem. 

- Zapraszam. Lennox jest w bibliotece na górze. 

- Masz tu bibliotekę? 

Podążyłem za Caspianem. Miał na sobie szatę w kolorze słonecznej żółci. Promieniał szczęściem. 

SaturnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz