11.

48 8 1
                                    

– Tablica – zawyrokowała Molenda, wskazując za siebie.

– Tak – odpowiedział spokojnie Sadowski – To jest tablica.

Oczy Molendy zaczęły błyszczeć.

– Może byś do niej podszedł?

Sebastian nieśpiesznie wstał z ławki i zaczął kierować się w stronę ściany. Przed jego oczami, jak w filmie z tandetnymi efektami specjalnymi, tablica zaczęła oddalać się wraz ze ścianą, choć stojące przed nią ławki przybliżały się. Nogi Sadowskiego przesuwały się po ruchomej podłodze, a im bliżej znajdował się biurka Molendy, tym bardziej się od niego oddalał. Zdołał jednak pokonać wariującą czasoprzestrzeń i po chwili stanął przed nauczycielką.

– Jesteś pierwszy raz u odpowiedzi? Gdzie zeszyt? – warknęła.

Sadowski odwrócił się na pięcie i skierował w stronę swojej ławki. Kiedy spojrzał na leżący na blacie kajet, zdał sobie sprawę, że ten oddala się identycznie jak tablica przed chwilą. By opanować wzrok, zamknął oczy idąc dalej.

Po ułamku sekundy wpadł na ławkę Butyńskiego, boleśnie obijając sobie udo i strącając jego rzeczy na podłogę. Butyński rzucił się, by pozbierać szpargały, a Sadowski, zaskoczony uderzeniem, zatoczył się do tyłu i wpadł na ławkę Zielińskiej, która aż sapnęła z radości. Sadowski potknął się o jej nogę i przykucnął przy ziemi, by odzyskać równowagę. Zielińska błyskawicznie zrzuciła z blatu wszystkie swoje rzeczy, by móc schylić się po nie i znaleźć bliżej swego ulubionego kolegi.

– Na litość boską, Sadowski! – wrzasnęła Molenda, widząc, jak uczeń w ciągu kilku sekund demoluje klasę – Czy możesz tu podejść, nie robiąc zamieszania?!

Sadowski podniósł się, całkowicie ignorując Zielińską i podszedł do swojej ławki, starając nie dotknąć niczego. Drżącymi rękami wziął brulion i zawrócił. Kiedy zorientował się, że tablica ze ścianą znowu się oddalają, popatrzył w stronę okna. Na boisku grali akurat uczniowie czwartej technikum, a ich radosne bluzgi przeszywały czyste wrześniowe powietrze.

– Jesteś teraz na matematyce, nie na wuefie – skomentowała Molenda – więc skup się na lekcji – wzięła podany przez ucznia zeszyt i położyła go na swoim biurku. Przy odpytywaniu nigdy nie zaglądała do jakiegokolwiek z nich. Już wystarczająco stępiła sobie wzrok przez lata czytania bazgrołów. Ceremoniał z zeszytami wyłącznie budował napięcie. Zresztą, Sadowski używał do wszystkich lekcji tylko jednego kajetu. Jego pismo równie dobrze mogłoby być obliczeniami na matmę, jak esejem na polski.

– ...pięć iks plus sześć.

– Eee... – odpowiedział Sadowski. Molenda głęboko westchnęła, a na jej twarzy bardzo wyraźnie odmalowała się myśl, która niezmiennie w takich sytuacjach przychodziła jej do głowy: „Boże drogi, czemu muszę zadawać się z takimi debilami?"

– Wakacje się skończyły, panie Sadowski! – wrzasnęła – Wracamy do brutalnej rzeczywistości! Dany jest wykres funkcji ef od iks równa się iks kwadrat plus pięć iks plus sześć – powtórzyła – Oznaczyć zbiór wartości funkcji, sporządzić jej wykres i określić monotoniczność. Do dzieła, proszę.

Sadowski spojrzał na tablicę, spojrzał na nauczycielkę, podszedł do tablicy, wziął w dłoń kredę, spojrzał na klasę, ponownie popatrzył na nauczycielkę i uśmiechnął się bezradnie.

– Z czego się cieszysz? – mruknęła Molenda – Rozwiązuj!

– Ja się nie cieszę – odparł Sadowski – Ja się tylko uśmiecham...

– Masz rozwiązać zadanie, a nie uśmiechać się! Na co czekasz?

– Nie mogę rozwiązywać zadania, uśmiechając się? – zapytał uśmiechnięty Sadowski.

SzkołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz