– Woźny Buc? Ale... Dlaczego?
– Od początku wszystkich tu nienawidzi. To długa historia.
Blicharskiemu udało się złapać Gajewskiego obok sali gimnastycznej. Weszli do kantorka. Z braku jakichkolwiek mebli po prostu stali na środku pod nagą lampą. Blicharski wolałby siedzieć po tym, co usłyszał.
– Zbysiu zawsze był trochę narwany – wuefista powiedział to takim tonem, jakby tłumaczył dobrego kumpla – Tak, kolegowaliśmy się trochę.
– Narwany? Tak pan to nazywa? Dwadzieścia butelek z benzyną! Może już gdzieś stoi z zapalniczką przy loncie! – wyrwał się Karol – Pójdę do borowców i o wszystkim powiem Niech oni zrobią z nim co trzeba.
– Nie – wstrzymał go dyrektor Bieniarz. Także pojawił się w drzwiach. Zamknął je za sobą – Poczekaj, młody człowieku.
– Za długo już czekaliśmy, panie dyrektorze!
– Ja za długo zwlekałem. To przede wszystkim moja wina.
– Nie mógł pan przypuszczać, że pod pana nieobecność to się tak pogorszy – odezwał się Gajewski.
– Tak, dopóki byłem, starałem się trochę hamować Jasię. A teraz, ech...
– Co ma do tego pani Wieleba? – Blicharski nie rozumiał.
– Zbysiu i Jasia to rówieśnicy. Razem chodzili do szkoły. Tej szkoły – wyznał dyrektor. Karola tknęło to, że wyjawił imię Buca. A raczej to, że Buc ma jakieś imię – I po tym, co Jasia mu zrobiła w młodości...
– Przy mnie nigdy tego nie wspominał, nawet przy flaszeczce – mruknął Gajewski – Głęboko w nim musiało to siedzieć. Patrz pan, trzydzieści czy nawet ze czterdzieści lat, a on dalej to przeżywa.
– Pewnie Jasia mu dała w kość ostatnio i biedak nie wytrzymał nerwowo.
– Ja mu mówiłem, że się nie nadaje do tej roboty – wuefista pokręcił głową.
– A kto z nas się nadaje? – Bieniarz westchnął smutno – Widzisz, jak kończymy. No, ale Zbysiu rzeczywiście powinien sobie dawno dać spokój.
Blicharski nie mógł znieść tego tonu rzewnej pogawędki o starych Polakach. Miał ochotę wytarmosić obu i przemówić im do rozumu.
– Nie obchodzi mnie co Buc i Wieleba mają do siebie – niemal wykrzyczał, nie dbając o uprzejmości – Obchodzi mnie co ten stary wariat chce zrobić dziś! Idę do ochroniarzy.
– Nie! – rzucił dyrektor ostrym tonem. Staruszek stanął w drzwiach i zagrodził je przed Karolem – Nie pozwolę wydać mojego nauczyciela.
– Panie dyrektorze...
– Cokolwiek Zbysiu sobie ubzdurał w tej zmęczonej głowie, cokolwiek zrobił do tej pory, to jest wewnętrzna sprawa szkoły – stwierdził stanowczo Bieniarz. Gajewski intensywnie pokiwał głową.
– Dlaczego do tego mieszać kogoś z zewnątrz? – zapytał retorycznie – Policję albo ochronę? Tylko dlatego, że przyjechał tutaj ktoś z rządu?
– Ten problem jest do załatwienia między mną i woźnym. No i panią Wielebą – dodał Bieniarz – Nikt inny nie musi się o tym dowiadywać. To zbyt... delikatne sprawy.
Blicharski prędko zrozumiał o co chodzi. Nie martwili się o przyszłość Buca, gdyby odpowiednie służby dowiedziały się co szykuje. Nie martwili się nawet o los gości, nauczycieli i uczniów, gdyby ten wariat zrealizował swoje plany, jakiekolwiek by nie były. Martwili się o siebie samych, gdyby na jaw wyszła gorzelnia w piwnicach. Teraz wstawiennictwo żadnego niskogórskiego urzędasa nie pomogłoby w zatuszowaniu sprawy. Nie przy wizycie członka rządu i całej świty. A Gajewski był zbyt umoczony, żeby mu na tym nie zależało. Nawet jeśli już tu nie pracował.
CZYTASZ
Szkoła
Mystery / ThrillerBrawurowa opowieść o absurdach współczesnej polskiej szkoły. Zespół Szkół Średnich im. Orszuli Kochanowskiej w Niskiej Górze to na pierwszy rzut oka szkoła jak wszystkie inne. Licealiści nudzą się na lekcjach prowadzonych przez zdesperowanych, źle...