Blicharski odbiegł na bezpieczną odległość i ciężko złapał oddech. Buty całkowicie przemoczone; garnitur też pewnie do wyrzucenia. Bez żalu zdjął marynarkę i wyrzucił ją w krzaki. Było gorąco. Nie tylko od płomieni; majowe południe było upalne.
Inni krzątali się chaotycznie wokół. Przynajmniej większość zdążyła wyjść na zewnątrz przed wybuchem. Obok pojawiła się także Zalewska i Blicharski ucieszył się, że nie ma jej tam, w środku. Szkoła paliła się równo. Z okien buchały kłęby siwego dymu; z klasy chemii strzelały iskry i jakieś niepokojące fioletowe opary. W powietrzu fruwały zwęglone farfocle kartek.
Gdzieś w oddali słychać było syreny, ale Blicharski wątpił, by pomoc straży pożarnej jeszcze do czegoś mogła się przydać. Szkoła zagasiła się sama. Po schodach płynęły strumienie cuchnącej brązowej cieczy. Od trzeciego piętra w dół wszystko było zalane. Ciśnienie musiało być olbrzymie. Woda właśnie wywaliła drzwi wejściowe i rozlała się po brukowanym placyku, zmywając z nóg kilka osób. Blicharski dostrzegł płynące z nurtem dzienniki lekcyjne.
Zalewska z obrzydzeniem zdjęła swoje botki; wcześniej eleganckie, ale teraz umazane w brei. Na bosaka stanęła na skraju trawnika, gdzie jeszcze nie dotarła powódź. Blicharski przyglądał się to jej, to szkole. Po jego ustach błąkał się niewyraźny uśmiech.
– I co żeście narobili? – mruknęła Zalewska, ale bez wielkiej zgryźliwości. W gruncie rzeczy teraz i jej było wszystko jedno.
– Spodziewałem się, że będzie burdel, ale nie aż taki – cofnął się o krok, bo fala, już spowolniona, dotarła do jego stóp.
Jęk syren przerodził się w ryk, gdy na placyk wjechały dwa zastępy straży. Wybiegła ku nim polonistka; na pół osmalona, na pół przemoczona. Wyglądała żałośnie, odarta z najlepszego żakietu i resztek godności. Blicharski spojrzał na nią nie bez satysfakcji. Energicznie machała do strażaków, jakby nie widzieli co się dzieje. Nawet teraz nie potrafiła się powstrzymać przed zaakcentowaniem swojej obecności.
Byli też inni nauczyciele. Biegali wokół w jeszcze większym przerażeniu niż uczniowie. Niektórzy lamentowali; inni wyciągali z wody dzienniki, jakby średnia ocen miała jeszcze jakieś znaczenie. Kilku po prostu uciekło, nie oglądając się za siebie.
Blicharski i Zalewska stali w samym środku chaosu. Dym bijący z okien wyraźnie się przerzedzał. Śmierdząca breja zastygała w kałużach i zakamarkach. Trujący czad z pożaru ustępował miejsca nieznośnemu fetorowi.
– A teraz pomyśl – odezwała się wreszcie Monika, zatykając nos – że jeszcze każą nam to wszystko posprzątać.
CZYTASZ
Szkoła
Misteri / ThrillerBrawurowa opowieść o absurdach współczesnej polskiej szkoły. Zespół Szkół Średnich im. Orszuli Kochanowskiej w Niskiej Górze to na pierwszy rzut oka szkoła jak wszystkie inne. Licealiści nudzą się na lekcjach prowadzonych przez zdesperowanych, źle...