Co było wielką niespodzianką dla wszystkich, minister wcale nie odwołała swoich planów.
W trzy dni po zakończeniu żałoby narodowej szkoła otrzymała oficjalne potwierdzenie wizyty. Pani minister miała przyjechać do Niskiej Góry zgodnie ze wszystkimi wcześniejszymi ustaleniami. Resort edukacji działał normalnie, uniknąwszy wszelkich nieoczekiwanych roszad na szczytach władzy.
Wieleba ani nikt w Niskiej Górze nie mógł wiedzieć, że pani minister oczekiwała wyjazdu z niemal równie wielką niecierpliwością jak oni. Po dziesiątym kwietnia atmosfera na posiedzeniach rządu była tak gęsta, że przygnębienie można było kroić nożem. W odróżnieniu od swoich koleżanek i kolegów z innych resortów, minister edukacji nie była w niczym szczególnie przydatna. A każda wymówka, żeby wyrwać się z Warszawy i zaczerpnąć świeżego powietrza, była świetna.
Dlatego też pani minister osobiście rozpisała harmonogram wizyty i kazała pilnie przekazać go szkole. Wszystkie uroczystości miały się odbyć i rozpocząć planowo, dwudziestego czwartego maja w południe. Ministerstwo prosiło jedynie o zachowanie odpowiedniej powagi obchodów, przez wzgląd na świeżą pamięć ofiar.
Wieleba nie miała z tym najmniejszego problemu. I tak najweselszą partią jej dotychczasowego scenariusza było powitanie gości chlebem i solą; potem było już wyłącznie dostojnie, godnie i poważnie. Z werwą zabrała się do przygotowań.
Dzień po potwierdzeniu wydała szereg kolejnych rozporządzeń. Lekcje zostały praktycznie zawieszone. Statut szkoły zmieniono, pomijając niektóre prawa, a dodając kilka obowiązków. Od teraz uczniowie mieli realizować program samodzielnie w domu, a zaliczać na zajęciach w soboty i niedziele. Uczestnictwo w próbach stało się podstawowym zobowiązaniem każdego licealisty.
Licealistów pochłonęły przygotowania przeplatane z zakuwaniem. Zbliżały się sprawdziany. Monika pilnie potrzebowała rzeczowych notatek z właściwości benzenu i toluenu. Wiedząc, że Butyńskiemu to idzie całkiem nieźle, ale nie mogąc go znaleźć, postanowiła zwrócić się do jego dziewczyny.
– Hej, Emilia... Mogłabyś załatwić mi u Kamila rozwiązania tych zadań z węglowodorów aromatycznych? Nie widzę go coś dzisiaj, a mam kartkówkę na drugiej godzinie...
– Też go nie widzę – odparła oschle Roznerówna.
– No wiem, ale weź zadzwoń do niego czy coś, proszę! Naprawdę jak tego nie zobaczę do czternastej...
– Nie mam do niego nowego numeru. Zmienił ostatnio.
Tutaj Monikę coś tknęło.
– I nie dał ci jeszcze? Jakiś kryzys w związku?
– Było minęło.
– To ja o czymś nie wiem? – plotkarska część natury Zalewskiej wzięła nad nią górę – Zerwaliście ze sobą? Kiedy? Czemu?
Roznerówna obruszyła się na takie wścibstwo.
– Po prostu mam mniej czasu dla niego. Jest w innej grupie zajęciowej, a ja muszę zaliczać matmę, a nie zajmować się pierdołami. Sorry.
– Chodziliście ze sobą od gimnazjum!
– Co się tak interesujesz, co?
– Odkąd pamiętam gruchaliście razem w jednej ławce, a teraz zerwaliście, bo macie zajęcia o różnych godzinach? Koniec młodzieńczej miłości, bo plan lekcji wam się nie pokrywa?
– Miłość miłością, ale średnia na koniec roku to nie przelewki.
Rozner pospieszyła do swojej grupy, udając że jest spóźniona na matmę. Zalewska pokręciła głową z dezaprobatą i poszła w przeciwną stronę, spotkać się z Agatką. Zielińska stała jak zwykle zaczytana w jakichś notatkach, z członkami fakultetu chem-bio. Zgraja zmierzyła Monikę jakby była intruzem. Nie zwróciła na to uwagi.
– Hej, Butyński jest wolny, wiesz! – zagadnęła Agatkę – Rozeszli się z Roznerową, mam świeże wiadomości. Dawaj, zagadaj do niego, zobaczymy co się stanie!
Agatka zaczerwieniła się i tylko podniosła wyżej kartkę.
– Nie udawaj! – Zalewska zachichotała – Przecież wiem, że ci się podobał. Słuchaj, pewnie Sadowski to nie partia dla ciebie, ale Butyński jest przecież całkiem spoko. Pomogę ci! Mamy dzisiaj zajęcia do trzeciej. Może jak skończę chemię, pójdziemy do niego we dwójkę i tak niby dla jaj spróbujemy go...
Agatka zupełnie jej nie słuchała. Odwróciła się plecami, zaczytana w różnicach metod otrzymywania żelazocyjanku potasowo-żelazowego.
– Możesz zostawić na chwilę kucie? – poirytowała się – Ja ci przynoszę świeże ploteczki, a ty masz to gdzieś!
Agatka nawet na nią nie spojrzała. Zrobiła krok w przód, tak żeby znaleźć się między Weroniką Trafny, Pawłem Janasem, a Sylwią Turowicz. Natychmiast odgrodzili ją od Zalewskiej.
– O co wam chodzi?!
– Ona z tobą nie rozmawia – odpowiedziała Weronika.
– Niby czemu?
– Bo nie zapisałaś się do naszej grupy.
– Serio? Ale macie problemy – zwróciła się do Agaty – Przecież dobrze wiesz, że nie cierpię biologii. A właśnie, może ty masz notatki z cech benzenu i...
– Ona nie da ci już żadnych notatek – oparła Sylwia.
– Nie wiedziałam, że jesteś jej adwokatką. Hej, Ziela, możesz się odwrócić i skończyć ten cyrk?!
– Ona się nie odwróci. Idź stąd i przestań nas szpiegować.
– Co robić?!
– Wiemy, że twoja grupa nas szpieguje. Wczoraj chciałaś notatki z cech celomatycznych pierścienic, dzisiaj z chemii. Nalikowska też tu była, żeby wypytywać o charakterystykę szkarłupni!
– Ja pierdolę, zaraz z ciebie zrobię szkarłupnia... Mamy zaliczenia z biologii i chemii, to chyba normalne że chodzimy do was po notatki! Przecież to wasz fakultet!
– Nie będziemy wam pomagać – trwała uparcie Weronika – Pani Topyła powiedziała, że przeganiacie nas ze średnią.
– Ach, więc to o to znowu chodzi? Nie można już kupować ocen w dzienniku, to teraz zawieszamy przyjaźnie, żeby nie przeszkadzały w konkurencji o stopnie?
– Idź już sobie! – zganił ją Janas – Niczego z nas nie wyciągniesz. A Agata dzisiaj po szkole idzie ze mną.
Agatka drgnęła, jakby dowiedziała się o tym właśnie teraz, ale nie odwróciła głowy. Nadal stała plecami do Moniki, otoczona coraz ściślej przez swoje nowe koleżanki.
– A, bawcie się dobrze w całym tym badziewiu – Zalewska pokręciła głową z dezaprobatą i odeszła do biblioteki, szukać notatek w książkach.
CZYTASZ
Szkoła
Mystery / ThrillerBrawurowa opowieść o absurdach współczesnej polskiej szkoły. Zespół Szkół Średnich im. Orszuli Kochanowskiej w Niskiej Górze to na pierwszy rzut oka szkoła jak wszystkie inne. Licealiści nudzą się na lekcjach prowadzonych przez zdesperowanych, źle...