– Zbyszek! – zawołał wuefista mocnym głosem – Zbyszek, otwórz!
Od środka nic mu nie odpowiedziało, choć słyszeli, że Buc tam jest. Coś szurało.
– Zbyszek! Po prostu mnie wpuść, chcę pogadać.
Nic. Załomotał w drzwi.
– Pójdziemy razem do dyrektora i załatwimy tę sprawę!
Wstrzymał się, bo tym razem coś mu odpowiedziało. Ale zbyt cicho, żeby zrozumieć.
– Powtórz proszę...
Złapał za klamkę, spodziewając się oporu. Ustąpiła bez problemu. Spojrzał na uczniów.
– Zbysiu, wejdę pogadać, dobra?
Znowu jakieś ciche słowo. Jakby mruknięcie. Albo jęk.
– Tylko spokojnie – powiedział Gajewski, uchylając powoli drzwi – Nie rób nic głupiego.
Znowu pełne bólu stęknięcie. Zalewska i Blicharski zaglądali przez ramię wuefisty.
– Tylko spokojnie – powiedział bardziej sam do siebie i pchnął drzwi do końca.
– Miau – odpowiedział ze środka Buc.
Ale wewnątrz nie było woźnego. Na biurku siedział wyleniały kocur, patrząc na nich podejrzliwie. Miauknął ochryple. Obok niego stał karton. Ani śladu woźnego.
– To niemożliwe – stwierdziła kategorycznie Monika – Przecież przed momentem tu wchodził. Karol, no powiedz sam, że też to widziałeś!
– To prawda – rozejrzał się wokół, szukając ukrytych drzwi i klap w podłodze. Oczywiście nic takiego nie było. Zwykła sala do chemii, nudna jak wszystkie inne.
Monika spojrzała badawczo w oczy kota. Jakby trochę przypominały...
– To niemożliwe – powtórzyła sama do siebie, coraz mniej pewna co jest możliwe, a co nie.
Blicharski z obawą podszedł do kartonu. Spodziewał się, że kot rzuci się na niego z pazurami, ale nic takiego nie nastąpiło. Wyciągnął bez przeszkód jedną z butelek obwiązanych szmatą. Odkorkował gwint i powąchał. Wcześniej był przekonany, że w środku jest benzyna, ale po zapachu poznał jakiś mocny spirytus.
– To pewnie z dołu – odrzekł Gajewski. Ze znawstwem obracał flaszkę i popatrzył na zawartość pod światło – Zbyszek się specjalizował w naleweczkach. Mniszek lekarski, cytryna plus spirytus i człowiekowi żadne wirusy niestraszne – otrząsnął się z rozmarzenia – Zresztą, zostawcie to i chodźmy.
Wycofali się z sali, starając się nie odwracać do kota plecami. Ten jednak nie był nimi zainteresowany; wygodnie mościł się na biurku. Zamknęli drzwi. Usłyszeli szczęk zapadki. Blicharski powtórnie nacisnął klamkę. Już się nie otworzyła.
– To co, schodzimy na dół, do kantorka? – zagaił Gajewski – Przegapimy wszystkie uroczystości!
– Chyba pan sobie jaja robi – skwitowała Monika.
– Przecież o to wam chodziło, prawda? – uznał Gajewski – W nikogo już nie będzie nimi rzucał. Po końcu hospitacji i tak prędzej czy później się zobaczymy...
– Co pan tam chowa? – zwróciła mu uwagę.
– Niby co? – bardzo niezdarnie usiłował ukryć flaszkę pod dresem.
CZYTASZ
Szkoła
Misteri / ThrillerBrawurowa opowieść o absurdach współczesnej polskiej szkoły. Zespół Szkół Średnich im. Orszuli Kochanowskiej w Niskiej Górze to na pierwszy rzut oka szkoła jak wszystkie inne. Licealiści nudzą się na lekcjach prowadzonych przez zdesperowanych, źle...