11.

23 4 5
                                    

- Kto kogo podsadzi?

- No z całym szacunkiem, Karolu, ale... - krytycznie zerknęła na jego pełne uda.

- Ja tam zajrzę - zaoferował Sebastian.

Blicharski w międzyczasie streścił im rozmowę z Radomską (o trzymanej wciąż w plecaku kasecie nie odważył się wspomnieć, za dużo wrażeń na raz), eksponując wątek brakującego klucza. Okno nie było wysoko, tylko trochę powyżej poziomu ich wzrostu. Nie byłoby problemem zajrzeć do środka nawet bez podsadzania, gdyby nie pryzma śniegu utrudniająca dojście pod ścianę. Sadowski zostawił plecaki dziewczyn pod murem. Potem przeskoczył zaspę zgrabnym susem i stanął na podmurówce, opierając dłonie o ozdobne boniowanie.

- Widzisz coś?

- Niedużo. Ściany z cegły. Ciemno - odwrócił się przez ramię - Jesteś pewien, że to ta sala?

- Jeśli jakaś trzynastka istnieje, to tylko w tym miejscu - odpowiedział Blicharski z pełnym przekonaniem. Sadowski wspiął się na palcach stóp, włożył dłoń przez dziurę w szybie i sięgnął klamki. Otworzył okno na oścież.

- No to wchodzimy! - zwinnie przełożył nogę przez parapet i już był w środku. Karol nawet nie zdążył zareagować.

- Stój - syknął, kiedy było już za późno - Przecież mówiłem! Klucz był zabrany, czyli ktoś może być w...

- O rany! - roześmiana twarz Sadowskiego pojawiła się na chwilę w oknie - Chodźcie, sami musicie to zobaczyć - zniknął znowu w środku.

- Nie powinniśmy tam wchodzić - Agatka do tej pory tylko obserwowała ich nadąsana, ale teraz musiała reagować - Pamiętacie, co się stało z panią Molendą jak tylko... jak tylko na głos wspomniała o tej sali?

- Nie świruj - upomniała Monika - To jak, kto kogo podsadza? - zapytała Blicharskiego.

Karol przebrnął przez zaspę i ustawił się pod licem ściany. Monika poszła za nim. Splótł palce w kołyskę pod jej stopę i delikatnie podniósł ją do góry, bardzo grzecznie dbając o niedotykanie żadnych innych części jej ciała. W górze Sadowski podał jej rękę. Kiedy weszła, Blicharski usłyszał stłumione strzępy rozmowy gdzieś z głębi pomieszczenia. I radosne woooow!, które mogło pochodzić tylko od Moniki.

Spojrzał wyczekująco na Agatę.

- Nie ma mowy - cofnęła się o krok - Nie wchodzę.

- Och, daj spokój - mruknął Blicharski - Przecież nie zostawimy cię tu samej.

- Mogę stać na czatach!

- Ziela, właź do środka - teraz Monika wychyliła się przez okno. Była rozradowana, jakby odkryła skrzynię złota - Nie uwierzysz, co tutaj jest!

- Co takiego? - jednak zżerała ją ciekawość - Wystarczy, że powiesz!

- Nie, właź!

Agatka, mrucząc pod nosem coś w stylu w co ja się wpakowałam, podeszła pod mur i pozwoliła podsadzić się Karolowi. Blicharski nie miał z nią problemów, była jednak trochę drobniejsza i lżejsza od Moniki. Zresztą dwoje u góry bezpardonowo wciągnęło ją za obie ręce, kiedy tylko wspięła się wyżej.

Rozejrzał się ostrożnie wokół. Nie było nikogo. Paradoksalnie tuż pod murem szkoły nie byli widoczni. Nawet gdyby jakiś nauczyciel patrzył przez okno z innej klasy, nie zobaczyłby ich bez wychylania się. A nikt nie patrzył. Zostawili dużo śladów na śniegu, ale śnieg i tak był rozdeptany po bitwie. Nawet odłamki rozbitej szyby nie rzucały się w oczy na białej zaspie. Karol zerknął na plecaki. One nie mogły tu leżeć.

SzkołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz