2.

10 4 0
                                    

Marzec przyniósł nadzieję, że zima może się kiedyś skończyć. W pierwszym tygodniu miesiąca ciepły front zamienił hałdy śniegu w szarą breję. Wielkie mokre czapy zsuwały się z dachów i parapetów. Szkolny kot wygrzewał się w plamie słonecznego blasku na bruku. Obudziły się niektóre muchy. Wśród drzew nieśmiało zaczęły ćwierkać ptaki.

W każdych innych okolicznościach uczniowie cieszyliby się taką aurą. W poniedziałkowe południe mała grupka urwała się do parku. Bynajmniej nie po to, żeby napawać się zwiastunami wiosny. Tutaj mogli bezpiecznie porozmawiać. W szkole już nie.

– Nie ma co owijać w bawełnę – zaczął Blicharski – Wieleba jest alkoholiczką.

– Nie wierzę – kategorycznie zaprzeczyła Agatka – Skąd niby to wiesz?

– Takie są fakty – skwitowała Radomska – Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale tak jest.

– Ta bimbrownia na dole to jej pomysł? – dociekał Sadowski.

– Niekoniecznie. Akurat Karolowi mogła powiedzieć prawdę.

– W szkole faktycznie było kiedyś laboratorium chemiczne. Dobrze wyposażone i tak dalej...

– Nie próbuj jej usprawiedliwiać, Blacha – warknął Materski, w wyraźnie złym nastroju. Był po ostrym spięciu z Sikorską, o te cholerne oceny – Wieleba dobrze o wszystkim wiedziała, pewnie sama ciągnęła z kranika.

– Jak możecie oskarżać ją o coś takiego? – upierała się Agatka.

– Agata, pani Wieleba ma problem alkoholowy od dawna – cierpliwie przekonywała ją Radomska.

– Przecież widziałaś te fotki – wtrąciła Monika – Na trzeźwo ich nie zrobiła.

– To rzeczywiście się ciągnie od wielu lat, wujek mi kiedyś zdradził – kontynuowała stażystka – Ale teraz się nasiliło, być może z powodu stresu przed hospitacją. Zresztą, to byłby tylko jej problem, ewentualnie jej i dyrektora i nic nam do tego. Problemem jest to, co znaleźliście w piwnicach.

– Taaa. Za taki problem ktoś może pójść do pierdla – żachnął się Materski.

Karol nie chciał jego obecności tutaj. Wciąż wolał, żeby sprawa nie rozeszła się za bardzo, bo mogło to uderzyć w nich jakimś rykoszetem. Wcześniej Radomska przekonywała go jednak, że już nie ma żadnej różnicy. To stało się zbyt poważne, żeby bawić się w konspirację.

– Wirski od dawna mówił o tej bimbrowni. Wtedy jakoś nikt mu nie chciał uwierzyć – burknął Kubala.

– Nikt cię o zdanie nie pytał. Po cholerę go tu zapraszałeś? – Materski skierował to pytanie do Blicharskiego. Blicharski nie miał co odpowiedzieć. Kubali też tu nikt nie zapraszał. Napatoczył się jakoś.

– Z Wielebą porządek trzeba było zrobić już dawno – ciągnął niezrażony Mateusz – Powinniśmy reaktywować Front...

– Ja pierdzielę, zaraz zawołam Fanglera albo sam mu przyłożę – Materski zazgrzytał zębami – rozumiesz, gościu, że już się nie bawimy w spiski? Szkoła prowadziła działalność przestępczą, a ty chcesz to załatwić bazgrołami na murach?

– Chcę to załatwić wyeliminowaniem głównego sprawcy – odparł z żądzą krwi w oczach – Wyeliminowaniem Wieleby. I zakończeniem całego tego syfu.

– Mateusz! – napomniała go Radomska. Nawet na nią nie spojrzał.

– Znalazł się kurwa strażnik sprawiedliwości...

SzkołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz