10.

24 4 4
                                    

Karola nie było na pierwszej lekcji panny Joanny. Przy krążeniu po szkolnych piwnicach dokumentnie się przeziębił. Zawsze miał alergie na wszystko i przez większą część roku kichał i prychał, ale teraz wyjątkowo matka pozwoliła mu zostać w domu (bo jeszcze zaprawisz się na święta i co zrobię!).

- Proszę zająć miejsca. Bez przepychania się, ma być porządek jak co dzień! Michałku, już schowaj tę kanapkę z łaski swojej, przerwa się skończyła... Ciszej wy dwaj tam z tyłu! Dobrze. - Wieleba wyręczyła stażystkę w przeprowadzeniu przedlekcyjnej musztry. Wreszcie okiełznała podekscytowaną klasę - Dziś witamy w naszej klasie pannę Joannę Radomską. Prowadzenie zajęć lekcyjnych jest częścią zaliczenia praktyk szkolnych i konieczne do odbycia stażu. Macie być wobec naszego gościa grzeczni. Ja usiądę sobie z tyłu i będę wszystko opiniować, więc wasze zachowania także, Wagner, proszę nie dręczyć Michałka! Bez wydurniania się! No, to... zaczynajcie - odwróciła się jeszcze do stażystki - Powodzenia, moja droga!

Wieleba usiadła na zydelku na samym końcu klasy, za plecami innych. Uczniowie natychmiast się usztywnili, wiedząc że są obserwowani z tyłu. Radomska to dostrzegła.

- Stop, nie rozsiadajcie się - zaproponowała - Zanim zaczniemy, chciałabym dokonać małego przemeblowania.

Wieleba zerknęła na nią podejrzliwie ze swojego kąta. Radomska od początku postanowiła, że nie będzie zwracać uwagi na jej miny.

- Chciałabym wprowadzić trochę interakcji - wytłumaczyła - Dotąd siedzieliście za sobą, widzieliście tylko swoje plecy. Dzisiaj chcę, żebyśmy mogli patrzeć na siebie nawzajem.

Kubali ta opcja bardzo się spodobała, więc jako pierwszy rzucił się do przestawiania stołów. Radomska poprosiła, żeby chłopcy ustawili ławki w okrąg. Zrobiło się zamieszanie.

- Kochana, z woźnym Bucem próbowaliśmy dwudziestu różnych ustawień i tylko jedno pasowało - Wieleba usiłowała przekrzyczeć harmider - Tu nie ma miejsca na eksperymenty! Mamy raptem osiemnaście metrów kwadratowych!

- Chłopcy - Radomska zwróciła się akurat do Kubali i Wagnera - Wynieście biurko pani Wieleby za drzwi. Dzisiaj nie będzie nam potrzebne.

Zanim polonistka zdążyła zaprotestować, młodzi chwycili ciężki mebel i wysunęli go na korytarz. W klasie od razu zrobiło się więcej miejsca. Naburmuszona Wieleba z chmurną miną i ostentacyjnym sapaniem zajęła zydelek wypchnięty teraz do zapuszczonego kąta między kaloryferem i regałem. Nowe ustawienie pozbawiło ją możliwości bezkarnej obserwacji wszystkich. Zamiast tego położyła więc notes na kolanie i zawzięcie w nim skrobała. Czerwonym długopisem.

Licealiści zdołali ustawić ławki w coś w kształcie koślawej podkowy. Między ścianami a krzesłami nie było przejścia, a uczniowie nie mogli oddychać zbyt głęboko, bo blaty wrzynały im się w klatki piersiowe, ale wszyscy doskonale widzieli się nawzajem.

Radomska wydawała się usatysfakcjonowana. Wzięła pusty kosz na śmieci i ustawiła go w samym centrum półokręgu stołów. Stanęła obok.

- Czy przeczytaliście tekst na dzisiaj?

Nieśmiałe potakiwania. Agatka z wahaniem podniosła rękę.

- O, chętny! Bardzo proszę! - Radomska nawet nie czekała na jej odpowiedź. Wyciągnęła z kieszeni mały plastikowy przedmiot z jednym przyciskiem. Nacisnęła, wydając głośne kliknięcie - Przeczytałaś tekst, świetnie. I jak ci się podobał?

Agatka niepewnie spojrzała na klikające urządzenie.

- Och, niech cię nie peszy moja pomoc dydaktyczna - stażystka podniosła dłoń z plastikowym przedmiotem - To mój kliker. Za każdym razem, kiedy kliknę, potraktuj to jako pochwałę. Mam zamiar chwalić was dzisiaj wiele razy, więc klikanie będzie wygodniejsze od mówienia. Osoby, które zbiorą najwięcej kliknięć, dostaną piątkę z aktywności.

SzkołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz