5.

19 4 0
                                    

W połowie grudnia w sali gimnastycznej było już tak zimno, że podczas wuefów wszyscy ćwiczyli w ciepłych bluzach. W ścianie były grzejniki, ale pozostawały zimne.

- Widzicie, że nie mają zaworów - zauważyła Monika - Myślicie, że kto je powykręcał?

Wuefista Gajewski siedział w cieplutkim kantorku (wykombinował sobie grzejnik elektryczny) i tylko wyglądał za dziewczynami.

- O, Monika! Chodź do mnie, podwędziłem z ostatniej rady pedagogicznej pyszne ciasteczka z polewą!

- Dzięki, jestem na diecie - pogładziła się po pośladkach (które nie wymagały żadnej diety), a wuefista niemal oblizał się na ten ruch - Jeszcze parę takich ciasteczek i możecie mnie używać zamiast piłki.

- Stary zboczuch - skwitowała moment później, kiedy uciekła od wychowawcy - Jak ostatnio siedziałyśmy z dziewczynami, uparł się, że ściągnie koszulę i pokaże nam swoją ścieżkę miłości.

- Co to jest ścieżka miłości?

- Jak podrośniesz, to się dowiesz. Całe szczęście, że wtedy jakoś go zagadałyśmy - wzdrygnęła się - Niewiele brakowało. Boże, więcej do niego nie pójdę, choćby dokarmiał mnie oryginalnymi haribo. Już teraz śni mi się po nocach.

Karol oniemiał.

- Wychowawca?! Wychowawca się do ciebie przystawiał?! Przecież to podchodzi...

- Pod pedofilię, ano - przytaknęła ze swadą - Przez te jego ortalionowe dresy nawet nie potrafił ukryć, że mu stoi. Fuj...

Blicharski złapał się za głowę.

- Co tu się dzieje?!

- Dom wariatów, jak zawsze. Ale ciasteczka były super. Choć, pójdziemy zobaczyć rankingi ocen.

Bez trudu wymknęli się z wuefu. Na korytarzu minęli woźnego Buca, jak zwykle znoszącego krzesełka w sobie tylko znane miejsce i w celu, którego lepiej nie znać. Poszli razem do biblioteki. Biblioteka zajmowała dwa poziomy: w sutenerze była zapełniona regałami czytelnia (do której zaglądały tylko kujony), zaś na parterze część znacznie bardziej interesująca uczniów: stanowiska komputerowe. To tam znajdowały się jedyne w szkole komputery (całe trzy sztuki) dostępne bez ograniczeń, w dodatku z dostępem do internetu. Zwykle okupowane przez pierwszaków i ludzi z zawodówek podniecających się najnowszymi demotywatorami, wysyłających obrazki na socjalach, robiących dużo hałasu i żadnego pożytku. Teraz jednak ich miejsce zajęli uczniowie drugiej a z przejęciem logujący się po raz pierwszy do dziennika elektronicznego.

Przy środkowym stoliku siedzieli już jednak Sikorska i Materski, więc Monika bez słowa zawróciła na pięcie. Blicharski powlókł się za nią, zwłaszcza że w bibliotece był też podekscytowany Kubala, z którym Karol nie miał ochoty rozmawiać. Trójka była skupiona wokół komputera.

- Musisz wejść w strefa ucznia, a potem statystyki - doradzała Sikorska.

- Znam się - warknął Materski - Do garów, kobieto!

To była odzywka, która wyjątkowo żądliła feministyczną część charakteru Sikorskiej. Teraz jeszcze była dodatkowo wściekła ze względu na Kubalę (pociągnęła nosem i stwierdziła, że koleś śmierdzi), którego obecność Materskiemu zdawała się wcale nie przeszkadzać. Naburmuszyła się i nie odzywała przez chwilę.

- Też wiem jak to zrobić - szybko zaoferował się Kubala - Trochę znam się na programowaniu i bazach danych, w wakacje napisałem nawet z Rekielem jedną aplikację. Rekiel też jest w tym dobry. Jaki masz identyfikator do dziennika?

- Dwa a trzynaście łamane zero dziewięć łamane dziewięć dwa zero jeden dwadzieścia siedem - wyrecytował Piotr.

- Banalne. Numer z dziennika i data urodzenia. Nie postarali się, każdy haker potrafi to obejść.

Sikorska bez słowa (bo mogłaby powiedzieć niemiłe rzeczy) obserwowała przemądrzającego się Kubalę i Materskiego, któremu to chyba naprawdę imponowało. Jakby zalogowanie się do dziennika elektronicznego wymagało jakichkolwiek umiejętności. W takich chwilach naprawdę go nie cierpiała, za jego chłopacką głupotę.

Kubala wystukał podany identyfikator, wpisał przydzielone hasło, kod dostępu, wszystko z zaciętą, bardzo poważną miną. Wrażenie bycia jak haker włamujący się do systemów Pentagonu złamała konieczność kliknięcia w banalne potwierdzenie zapoznania się warunków regulaminu.

Pobuszował chwilę po zakładkach, sprawdzając swoje oceny z przedmiotów. Nic ciekawego. Po pół minucie całe napięcie opadło.

- Wejdźmy w ranking - zaproponował Materski - Jestem ciekaw, kto prowadzi w statystykach.

- Kujonek Blicharski - zakpił Kubala - A niby kogo się tam spodziewasz?

Zadzwonił telefon Materskiego. Odebrał bez patrzenia na wyświetlacz.

- Cześć, tato... Tak, już zjadłem. Mhm. Tak. Z salami. Mhm. Z serem też. Dobrze - chwila ciszy - Niby czego...? - druga, dłuższa pauza - Skąd wiesz? Aha, z dziennika - Materski był zdumiony - Tak, dzięki... Cześć.

Monika był przyzwyczajona do obsesyjnych telefonów Materskiego seniora, ale junior nigdy nie reagował tak jak teraz.

- Co chciał tym razem? - zapytała.

- Pokaż no te statystyki - wychrypiał Materski.

Pochylili się nad ekranem. Na pierwszym miejscu wcale nie był Blicharski. A02/09/921111 ze średnią 4.73 był na drugim, pierwszą pozycję miał kto inny.

- Ty - Sikorska nie dowierzała - Jak żeś to zrobił?

Na pierwszym miejscu rankingu był Materski. Ze średnią pięć zero.

- No, wiedziałem, że twój stary jest skuteczny, ale że aż tak - Kubala zacmokał - miałeś mieć świadectwo z wyróżnieniem, a dostałeś najwyższą średnią w budzie.

- Takiego przegięcia nie można zrobić - mruknęła Sikorska, sama siadając do monitora - Musiałbyś mieć piątki ze wszystkich przedmiotów.

- Nie doceniasz mnie, skarbie - Piotr oszołomiony swoim własnym sukcesem przybrał zawadiacki ton, na który poderwał ją za pierwszym razem. W tej sytuacji nie było w nim nic urzekającego.

- Doceniam, ale jesteś zbyt dużym głąbem - zaczęła czytać - Matma: cztery. Nierealne, przecież nie potrafisz liczyć delty. Historia: pięć. Kpina - prychnęła - Polski... sześć?! Stara raszpla wstawiła ci szóstkę? Ile twój stary dał jej w łapę?

Sam Materski był oszołomiony. Kliknęli w zakładkę przedmiotu, wyświetlając oceny z lekcji. Piotr nieprzerwanie od początku roku dostawał od Wieleby celujące, czasem tylko przerywane piątkami z plusem.

Przy każdym innym przedmiocie to byłoby dziwne. Przy polskim Wieleby to było nierealne.

- No, stary - Kubala po przyjacielsku klepnął go w ramię - Wieleba znalazła sobie nowego pupilka. Masz przejebane.


SzkołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz