♡67♡

1.1K 44 5
                                    

2 tygodnie później

Pov: Tommy

- to wszystko przestaję być kurwa zabawne - syknęłam po kolei patrząc na każdego z moich ludzi - od kilku miesięcy jesteśmy w czarnej dupie bo nie potrafimy znaleźć grupy ludzi - zacisnęłam nerwowo szczękę - wy cokolwiek potraficie czy i to jest dla was za trudne? - prychnęłam z kpiną

- doskonale szefowa wie że znalezienie tych ludzi nie jest proste - jeden z nich wstał z krzesła cały czas na mnie patrząc

- wiem też doskonale że potraficie nawalić, dlatego nie rozumiem dlaczego tak ciężko idzie wam znalezienie głupiego gangu - powiedziałam załamanym ale i chłodnym głosem

- to sobie zmień kurwa ludzi! - wykrzyczał stojący chłopak do którego momentalnie podeszłam i chwyciłam za kołnierzyk koszuli

- Nie zapomnij z kim kurwa rozmawiasz, gdzie twój szacunek? - wycedziłam przez zęby - jeszcze raz tak wybuchnij a przysięgam że pójdziesz na rozstrzelanie - dodałam - rozumiemy się? - zapytałam czując wzrok wszystkich na sobie

- t-tak szefowo.. - powiedział wystraszony na co ja od razu go puściłam

- I to się tyczy was wszystkich - wskazałam na wszystkich po kolei palcem wskazującym

Wszyscy momentalnie przytaknęli dalej siedząc wyprostowani jakby mieli kija w dupie.

- A teraz wam powiem ciekawostkę - powiedziałam wracając na swoje poprzednie miejsce - ludzie Marcusa kręcili się przez ostatnie dwa tygodnie w moim klubie - prychnęłam - nic nie zauważyliście?

- ciężko wyhaczyć wszystkich w klubie gdzie jest na spokojnie ponad 500 osób - odezwała się Coffee

- jakoś mi się to udało - prychnęłam z kpiną - macie szczęście że Leia tam nie chodzi bo skupiła się na nauce - dodałam - inaczej bylibyście martwi

Chwila ciszy. Cholernie niekomfortowej ciszy oczywiście dla moich ludzi. Mi to nawet nie przeszkadzało. Jak na razie zajmowałam się tyk aby moje emocje trzymały się na wodzy.

- zmienili miejscówkę - odezwał się niepewnie William - już nie siedzą tam gdzie zawsze był Marcus, teraz są w opuszczonym hotelu w lesie jakieś 50 kilometrów od nas - dodał

- No jedyny który coś potrafi - powiedziałam patrząc na przyjaciela z dumą

- trochę powęszyłem też wokół nich chociażby przez to że biorą stuprocentowy przykład z Marcusa - nasze oczy się spotkały - działają z zaskoczenia, odbierają to co najważniejsze w życiu, nie mają skrupułów, zabijają na miejscu - kontynuował - jeśli coś szykują nie będą od razu się brać za szefową, zajmą się najpierw wyeliminowaniem nas a potem zabiją to co szefowa kocha i na sam koniec ją - podsumował

- dlatego wszyscy musimy teraz strzec siebie, rodziny, szefowej jak i wszystkich bliskich - dodała Coffee - mogą być w poważnym niebezpieczeństwie, nie wiemy czy już nie są na muszce

- dziękuje za opiekuńczością Coffee ale poradzę sobie - przytaknęłam w podziękowaniu - jednak proszę was abyście pilnowali siebie i wszystkiego dookoła - dodałam

- co jeśli spotkamy jednego z wrogów? - zapytał jeden z mężczyzn

- macie trzymać się z daleka, telefon do mnie i w ostateczności obrona - odparłam - wszyscy to zrozumieli?

- Tak jest! - krzyknęli wszyscy na raz

- Dobrze, więc możecie już się rozchodzić - powiedziałam - ale William zostaję - dodałam - jako moja prawa ręka jedziesz ze mną na rozpatrzenie miasta, muszę się dowiedzieć czy nie kręcą się gdzieś blisko - popatrzyłam na chłopaka

Oddałam Ci się i... (T.1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz