Rozdział 4

352 13 5
                                    

Obudziłam się wyspana. Chciałam wstać, ale coś mi na to nie pozwalało. Kiedy odwróciłam głowę, moje serce zaczęło bić szybciej, a oddech stał się cięższy.

Michał, obejmował mnie ręką, w talii.
Spojrzałam na jego twarz, grzywka, delikatnie opadała mu na oczy, usta miał lekko otwarte, a przy tym cicho chrapał.
Fakt, że był w tym momencie bez koszulki, onieśmielał mnie. Klatka piersiowa, która była leciutko owłosiona, unosiła się powoli i spokojnie, nie to co moja.
Pozwoliłam sobie skanować wzrokiem jego twarz i tors, wyszukując niedoskonałości. Zauważyłam dwie krostki, na czole, kilka małych pieprzyków, krzaczaste brwi, prosty nos, dolną wargę miał większą i pełniejszą, za to górna, była niewiele mniejsza.

Uśmiechnęłam się pod nosem, jego rękę, która mnie obejmowała, przesunęłam tak, abym mogła wyjść z łóżka. Kiedy już to zrobiłam, cicho, po schodach udałam się, na górę, do sypialni Mileny, w której spali pozostali. Zebrałam swoje ciuchy i inne rzeczy, a potem poszłam się umyć i pomalować.

Wyszłam z łazienki, a wtedy zobaczyłam, że wszyscy są już na nogach.

— Jak się spało? — Zapytałam, że śmiechem.

— Ja pierdole, okropnie. — Syknął Adam, a Tadek się z nim zgodził.

— Nigdy więcej ci Franek nie zaufam. — Powiedziałam.

— Już tak nie narzekajcie, dla mnie było dobrze. — Wzruszył ramionami.

Krzysiek i Milena uśmiechali się tylko, no tak, oni mieli najlepiej.

— Ja poszedłem w nocy na kanapę, bo mnie plecy napierdalały. — Przyznał Michał i posłał mi łobuzerski uśmiech, a ja Odchrząknęłam.

Wtedy mój telefon zadzwonił, spojrzałam na ekran.

Mama.

— Przepraszam. — Wzięłam telefon i wyszłam z pomieszczenia.

— Halo?

— Witaj córciu, jak w szkole? — No tak, było już po piętnastej.

— W porządku. — Skłamałam.

Nie czułam się z tym dobrze, że okłamywałam jedną z najbliższych mi osób. Bałam, się jednak reakcji mamy, na to, że opuściłam dwa dni w szkole. Wolałam, więc kłamać.

— Jak z babcią? — Dopytałam.

— Jest silna. Daje radę. — Dałabym sobie ręce uciąć, że teraz się uśmiechnęła. — Chce już wszystko robić sama, jak to babcia, ale czasem ból jej na to nie pozwala. — Westchnęła.

— Rozumiem, przekaż, że ją bardzo kocham i ucałuj ją ode mnie. — Poprosiłam, a wtedy wyszedł z pokoju Matczak.

— Przekażę. Muszę kończyć, córeczko. Babcia chce, żeby podać jej pilota, bo musi koniecznie obejrzeć jakiś serial. Dzwoń jak będziesz, czegoś potrzebowała. — Rzekła.

— Dobrze mamo, do zobaczenia. — Pożegnałam się z mamą i po chwili się rozłączyła.

— Coś się stało? Mama cię pokrzyczała, za wagary? — Zaśmiał się chłopak.

— Nie, tylko... — Zastanawiałam się chwilę czy powiedzieć mu prawdę. — Moja babcia, została potrącona przez samochód. Mama pojechała do niej, bo mieszka w innym mieście, daleko. Zapytała się czy wszystko w porządku. — Wytłumaczyłam.

— Przepraszam. — Podrapał się po głowie.

— Nic się nie stało. — Uspokoiłam go.

— Czemu właściwie, przyszłaś się położyć do salonu? — Zapytał.

— Ja... Strasznie bolały mnie plecy, od tego leżenia na podłodze, więc postanowiłam, że po prostu położę się na kanapie i spokojnie zasnę. Ja nie wiedziałam, że ty tam jesteś! Przysięgam! Było ciemno, ja nic nie widziałam! Ja nie chce, żebyś się na mnie gniewał! Nie gniewaj się! Proszę... — Powiedziałam, szybko.

— Bianusia, spokojnie. Przecież nic się nie stało, prawda? Zapomnijmy o tym. — Położył mi dłoń na ramię, co mnie uspokoiło. — A mówiąc już o tym... Jak ci się podobało przyglądanie się mi?

— Co? — Myślałam, że się przesłyszałam.

— Nie spałem wtedy, czekałem, aż sobie pójdziesz. — Zabrał dłoń.

— Czyli świadomie mnie, obejmowałeś? — Zaśmiałam się lekko.

— Nie wracajmy do tego. — Również, się zaśmiał.

W tamtym momencie, przyszło mi coś do głowy.

— Wypad do Nero nadal aktualny? — Spojrzałam mu w oczy.

— Jeśli tylko chcesz, to tak. — Złapaliśmy kontakt wzrokowy.

Jego oczy, były ciemnobrązowe, mogłam w nich dostrzec iskierki szczęścia i radości.

Przypominały mi czekoladę... Kocham czekoladę.

— W takim razie... Sobota? — Zaproponowałam.

— Może być i sobota. — Uśmiechnął się.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę wszyscy, niestety przypomniało mi się, że muszę nadrobić dwa dni szkoły, w kilka godzin, dlatego też zebrałam swoje rzeczy, pożegnałam się ze wszystkimi.

W drodze do domu, założyłam na uszy słuchawki, które dostałam na ostatnie święta Bożego Narodzenia.

Wyszukałam klucze w swojej torebce, i kiedy już weszłam do domu... Zakryłam usta dłonią.
Krzesła były poprzewracane, różne szafki i szuflady były otwarte, jakieś ciuchy i inne rzeczy leżały luźno na podłodze.
Wbiegłam do swojego pokoju, na biurku leżała kartka, na której było napisane ,,To dopiero początek".  Przerażona zaczęłam przeszukiwać, cały pokój, aby sprawdzić czy nic nie zostało skradzione. Wtedy też zobaczyłam, puste pudełeczko, w którym leżała moja najdroższa i najpiękniejsza biżuteria.

Kto mógł zrobić?

————

Nie jest to jakiś długi rozdział, bo ma tylko 750 słów, mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza.

Całusy🤍

Piękna i Bestia ||| MataWhere stories live. Discover now