Rozdział 20

66 4 0
                                    

W dniu wczorajszym nie działo się nic specjalnego. Tak jak podejrzewałam Jagoda i inni wrócili ze sklepu dopiero po czterech godzinach. Tłumaczyli się, że poszli zjeść jeszcze do jakiejś zwykłej restauracji, bo byli głodni. A więc kiedy już wrócili był wieczór, dlatego jedyne co zrobiliśmy to z dziewczynami wypiłyśmy kilka kieliszków wina, plotkując przy tym, a chłopacy żyli w własnym świecie.

Zeszłam na dół na śniadanie. W kuchni był już Tadek, Jagoda i Ola, którzy wspólnie robili jedzenie dla całej paczki.

- Inni śpią? - Spytałam zaspanym głosem i zaczęłam się przyglądać co robią.

- Chyba tak, z tego co wiem to Franek zaraz ma do nas zejść. - Poinformowała mnie Ola, która rozbiła jajko na patelni.

- A, okej. Pomóc wam coś? - Zapytałam.

- Możesz nakryć do stołu. - Odezwała się Jagoda, a ja skinęłam głową i zabrałam się do pracy.

Niedługo później wszyscy byli już na dole. W tym Michał, który miał dziś dziwnie dobry humor.

Postanowiłam w to nie wnikać i zaczęłam rozkładać sztućce.

- Jak się spało?! - Krzyknął Seba, który wychodził akurat z łazienki.

- Chujowo. - Odpowiedział mu naburmuszony Krzysiek.

- A to dlaczego? - Dopytał chłopak Gabrysi.

- Bo kurwa nie mogłem spać przez twoje jebane jęki - Szczepański przewrócił oczami.

Uśmiechnęłam się do niego zwycięsko, bo miałam pokój oddalony od innych i nie musiałam słuchać takich rzeczy.

- Bianka! Zamień się ze mną! - Krzysiek zmarszczył czoło.

- Nie ma mowy. - Odpowiedziałam uśmiechnięta.

Poczułam kogoś wzrok na sobie, więc odwróciłam głowę. Zauważyłam, Michała, który wypalał we mnie dziurę swoim spojrzeniem. Prędko wróciłam do rozmowy z Szczepańskim, bo poczułam się niekomfortowo, prawdopodobnie przez to, że byłam w samej piżamie, która składała się z krótkich spodenek i luźniej koszulki.

- Zapłacę ci. - Powiedział.

Pokręciłam głową, dając mu znak, że nie chce od niego żadnych pieniędzy.

- W takim razie dzisiaj śpię z tobą, czy ci się to podoba, czy nie.

Zaśmiałam się cicho, kiedy skończyłam nakrywanie do stołu.

Zawstydzona Gabrysia zajęła miejsce przy stole. Biedna.

Już chwilę później wszyscy zajadaliśmy się jajecznicą z grzankami. Siedziałam pomiędzy Krzyśkiem a Sebą. Przede mną miejsce zajął Uśmiechnięty Michał, który łapczywie jadł.

Czułam się przy nim niezręcznie. Unikał mnie, był obojętny, a później wpatrywał się we mnie jak jakiś psychol i szeroko się uśmiechał. Co z nim jest nie tak? A może to we mnie jest problem?

- Dzisiaj szykujemy melanż. - Odezwał się Franek.

- Serio zamierzacie przez cały tydzien chlać do nieprzytomności? - Zapytałam leniwie.

- Tak, a co innego mamy robić?

- Nie przejmuj się nimi, Bianka. Oni będą pić, a my pójdziemy na spacer po mieście. - Pocieszyła mnie, Gabrysia.

Trochę się zdenerwowałam, bo przyjechaliśmy tu razem z chłopakami, a wychodzi na to, że będę większość czasu spędzać z dziewczynami. Niby ostrzegali mnie, że tak to będzie wyglądać, ale myślałam, że to tylko takie żarty... No cóż, skoro wolą spędzać czas w Paryżu na chlaniu, słuchaniu muzyki i graniu, to nie wnikam.

Piękna i Bestia ||| MataWhere stories live. Discover now