Siedziałam na tym murku, już dobre pół godziny. Przez ten czas zdążyłam zmarznąć i pewnie jutro wyjdzie, że jestem przeziębiona. Przysięgam, że kiedyś go zabije. Uduszę go własnymi rękoma.
Narzekałam na niego jeszcze chwilę w myślach, ale w końcu zobaczyłam, przed sobą dobrze znane mi buty.
— Witaj, Biancia. — Usiadł obok.
— Serio? — Zmarszczył brwi, jakby nie wiedział o co mi chodziło. Dzieciak. — Czekałam tu na ciebie ponad pierdolone pół godziny! Jeżeli jutro będę chora, to ty mi będziesz dawać leki i robić mi herbatki! — Wstałam oburzona, a on się ciągle śmiał.
Mi wcale nie było do śmiechu. Nie mam czasu na choroby, muszę się uczyć.
— Przestań się śmiać! — Tupnęłam wściekła.
— Przepraszam, ślicznotko. Po prostu śmiesznie wyglądasz jak się denerwujesz. — Wytłumaczył, a ja tylko Pokręciłam głową z irytacji.
— Zachowujesz się gorzej niż dziecko... — Westchnęłam.
— Oj tam, nie narzekaj.
— O! A tak w ogóle, to na chuj miałam tu na ciebie czekać? Żeby się pośmiać? — Spojrzałam na niego zdenerwowana. — W takim razie Ha ha! Żegnam. — Chciałam ruszyć w stronę domu, ale mnie zatrzymał.
— No czekaj... Chciałem porozmawiać. Wyjaśnić sobie wszystko. — Na te słowa znów przysiadłam obok niego i wyprostowałam się, tak aby pokazać, że jestem gotowa na tą rozmowę.
Nie byłam.
— Spokojnie, Pani Pluszak. — Odezwał się Michał. Chyba zauważył, że się stresuje.
— Misiek! Nie Pluszak! — Poprawiłam go.
— Już spokojnie. Słuchaj, Bianka... — Chciał zacząć temat, ale ja mu natychmiast przerwałam.
— Stop. Muszę się na to przygotować. — Wzięłam kilka wdechów, aby się uspokoić. Może i trochę zadziałało? — Dobrze, mów.
— Chciałem cię przeprosić, za ten... Pocałunek. Byłem pijany i...
— To nie jest wytłumaczenie. — Zaprzeczyłam.
— Ja wiem... Miałem dużo czasu, żeby to przemyśleć i doszedłem do wniosku, że powiem ci prawdę. — Przerwał.
Zestresował się?
W tym momencie nie wiem co mną kierowało. Przysunęłam się do niego i objęłam.
— Powiedz mi. — Szepnęłam.
Nie zareagował. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, aż Matczak w końcu wstał.
— Chodź idziemy na lody. — Wziął moją dłoń.
Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Cholera, tylko on potrafi tak na mnie działać.
— Domagam się prawdy! — Krzyknęłam.
— Powiem ci. Powiem ci później. — Dlaczego później? Nie mógł mi powiedzieć tego teraz?
Zrezygnowana nie powróciłam więcej do tej rozmowy i zaczęliśmy gadać o innych bzdurach.
Weszliśmy do lokalu, w którym były lody.
Serio sprzedają tak po prostu lody w zimę?
— Będę chora...
— Nie pierwszy i nie ostatni raz. — Uśmiechnął się.
Gówniarz.
Dziecko wzięło sobie lody malinowe, a ja truskawkowe.
Razem udaliśmy się na schodki. Uwielbiałam spędzać tu czas. Szczególnie z brunetem. Po drodze chłopak kupił jeszcze fajki. Jednego papierosa mu ukradłam, przyznam się.
— Masz na mnie zły wpływ Misiek. — Powiedziałam, przyglądając się używce.
— Lubisz to. — Miał rację. Lubiłam to jego chuligaństwo.
— Nie, nie lubię. Mógłbyś być poważniejszy, a nie się ze wszystkiego śmiać. — Podpalił mi szluga.
Zaciągnęłam się i rozkoszowałam się tą chwilą, było przyjemnie.
— Paliłaś po studencku? — Wypalił nagle.
Co?
— Nie? Co to znaczy? — Zmarszczyłam brwi.
— Pokazać ci? — Podpalił swoją fajkę.
— Mam się bać?
— Nie ma czego. Przysuń się trochę, muszę ci pokazać. — Jednak tego nie zrobiłam, czuje, że coś wymyślił. — No chodź... Przecież nie gryzę...
Przysunęłam się. Matczak spoglądał mi chwilę w oczy, tak jakby się czegoś obawiał. O co mu chodzi?
W końcu się odważył. Zbliżył powoli swoją twarz do mojej i cmoknął mnie w usta. Otworzyłam je lekko chcąc czegoś więcej. Poczułam w swojej buzi dym tytoniowy. Podobało mi się to. Zaczęliśmy się zmysłowo całować, wręcz się obściskiwaliśmy. W brzuchu co chwila czułam przyjemne skurcze. Moje serce zaczęło bić znacznie szybciej, tak jak i jego. Słyszałam to. Odsunęliśmy się od siebie. Nasze oddechy z każdą chwilą stawały się coraz bardziej spokojnie. Wzięłam, Michała twarz w dłonie i znów do pocałowałam, tym razem z języczkiem. Ten pocałunek był czymś, czego na pewno nie zapomnę. Nie wiedziałam co mną kierowało. Poczułam coś, czego nie poczułam nigdy. Co to za uczucie? Nie wiem. Nie obchodziło mnie to teraz. Teraz obchodził mi chłopak przede mną.
Po kilku minutach już byliśmy "ogarnięci". Siedzieliśmy w ciszy, przytuleni, przyglądając się Wiśle.
— Dokańczając rozmowę... Spodobałaś mi się. Nie mogłem się wtedy powstrzymać. Rozumiem, że wtedy tego nie chciałaś... — Spojrzałam mu w oczy.
— Nie chodzi o to, że tego nie chciałam. Nie miałam wtedy dobrego humoru. Ja też przepraszam, nie potrzebnie się obraziłam. To było dziecinne z mojej strony. — Przyznałam prawdę z wielkim bólem serca.
— Chodź, pójdziemy do mnie. Nie jest jeszcze tak późno. Zamówię ci później taksówkę. — Pomógł mi wstać.
Kiedy byliśmy w jego domu. Zjedliśmy i chwilę jeszcze porozmawialiśmy.
Podobał mi się fakt, że Michał był we mnie zauroczony. Dlaczego?
Zgodnie z obietnicą, zamówił mi taksówkę, za co mu podziękowałam. Zmęczona dojechałam do domu i przez całą noc myślałam o tym co się dzisiaj wydarzyło na schodkach.
Było miło, ale muszę wybić sobie z głowy te głupoty. Muszę się skupić na nauce.
___
jak myślicie, ile rozdziałów zostało do końca?
YOU ARE READING
Piękna i Bestia ||| Mata
Fanfiction- Boisz się, że zniszczysz swój status idealnej uczennicy? - Powiedzmy - Przewróciłam oczami. - Idziesz do mnie? - Zapalić? - Uśmiechnął się bezczelnie. - Jak chcesz - Westchnęłam. - Mama pewnie zrobi coś dobrego na obiad. - Okej, przekonałaś mnie. ...