Rozdział 7

150 6 4
                                    

Praca w szpitalu nie należała do najłatwiejszych. Jednak do tego byłam stworzona, do bycia lekarzem, który chciał ratować życie innym ludziom, którzy nie zasłużyli na cierpienie.

Jako dziecko zawsze chciałam dożyć pierwszego pocałunku, pierwszej miłości, pierwszego seksu i jedynego zakochania. Bo przez całe życie - aż po dzisiejszy dzień - uważałam, że człowiek może zakochać się tylko raz. Reszta uczuć to tylko zauroczenie, którym darzymy osobę przez jakiś czas, a kocha się do końca życia.

Czy byłam zakochana w Michale? Myślę, że nie. Gdyby tak było starałabym się uratować tą relacje.

Gdyby tak było, to nienawidziłabym go teraz.

Po naszej ostatniej rozmowie, Michał się zmienił. Nie był dla mnie już takim chamem jak wcześniej, jednak nadal posyłał mi bezuczuciowe spojrzenia i starał się mnie unikać. Często patrzyłam mu w oczy. Starałam się wyczytać z nich co tak naprawdę o mnie myśli, jednak zakładał on przy mnie pewnego rodzaju maskę. Tak jakby chciał, żebym dała mu spokój i ponownie zniknęła z jego życia.

Niestety mamy tych samych znajomych i jesteśmy na siebie wskazani. Mimo starań i tak często się spotykamy.

Nie jest to dla nas łatwe. Przeszłość nadal w nas siedzi i nadal o niej myślimy. Może to dlatego czułam ukłucie w sercu, kiedy spotykałam go z inną kobietą. Na naszym ostatnim, pamiętliwym spotkaniu usłyszałam z jego ust słowo ,,dziecko". Czy on i Ola planują dzieci? Czy już się jej oświadczył?

W mojej głowie panowało za dużo Michała. Za dużo spraw z nim związanych. Chciałam się od nich wydostać, ale nie potrafiłam. Jakaś część mnie chce przy nim pozostać. Chciałabym załagodzić pomiędzy nami konflikt, ale nie wiem jak.

To wszystko mnie przytłaczało.

Po wyjściu ze szpitala weszłam do autobusu, który miał zawieźć mnie do domu.

Michał, aby nie być kompletnym dupkiem, dał mi zaproszenie na koncert.

No tak. Matczak ma jutro urodziny, a kiedyś postanowił sobie, że będzie spędzał je na scenie. Przez długi czas zastanawiałam się czy na niego iść, ale w końcu się zgodziłam, nie chciałam być marudą.

Wielką zagwozdką był dla mnie prezent dla, Matczaka. Co można dać osobie, która ma praktycznie wszystko? W końcu postawiłam na whisky z górnej półki i jakąś durną kartkę z życzeniami. Oprócz tego chłopcy poprosili, żeby się złożyć bo mają jakiś fajny pomysł na prezent.

Wchodząc do mieszkania od razu wykonałam telefon do Gabrysi.

- Hej, Gabi - Przywitałam się. - Mam sprawę.

- No dawaj. - Zachęciła mnie do rozmowy.

- Przyjechałabyś po mnie jutro, żebym zabrała się z wami na ten koncert? - Zapytałam, mając nadzieje, że się zgodzi.

Auta jeszcze nie miałam, więc miałam utrudnione przemieszczanie się. I po Warszawie mogłam poruszać się autobusami, taksówkami i innymi transportami, to z odwiedzaniem innych miast miałam kłopot, a nie widziało mi się czekanie zmęczonej na pociąg, który w dodatku może się opóźnić.

- Wszyscy zabieramy się busem chłopaków. - Oznajmiła mi.

Wiedziałam, że całe gombao zabiera się autokarem, ale nie wiedziałam, że my też.

- Nie wiem, czy nie będę sprawiać problemu. - Powiedziałam niepewna.

- Dostałaś zaproszenie od Michała? - Spytała.

- No tak. - Odpowiedziałam od razu.

- A więc zabierasz się z nami. Nie będziesz sprawiać żadnego problemu, zaufaj mi.

Piękna i Bestia ||| MataWhere stories live. Discover now