Rozdział 7

309 14 0
                                    

Zaczął się grudzień. Kochałam ten miesiąc, ponieważ od pierwszych jego dni można było odczuć magię świąt. Kiedy z Mileną wybrałam się na zakupy, w sklepie zobaczyłam kalendarz adwentowy dla piesków. Postanowiłam go kupić, z nadzieją, że Marley będzie zadowolony. Dzisiaj był trzeci dzień grudnia, w kalendarzyku maluch miał przekąskę, którą mu oczywiście dałam do zjedzenia.
Tradycją w naszych rodzinach, było to, że w mikołajki ubieramy choinkę. Wczoraj wybraliśmy się właśnie po nią i po piękne ozdoby na nią. Spędziliśmy miło czas z rodzicami rudowłosej.

Dzisiaj był wtorek, przez co nie miałam dobrego humoru. Jeszcze 4 dni nauki, a dopiero potem weekend.

Kiedy dotarłam do szkoły wszędzie już wisiały świąteczne dekoracje, co dawało wszystkim jeszcze większe poczucie, że święta zbliżają się wielkimi krokami.

— Cześć. — Przywitałam się z grupką chłopaków.

— Siema. — Odpowiedzieli mi.

— Idziesz dziś na imprezę? Przyjdź proszę. — Zwrócił się do mnie Adam.

— No nie wiem... Ostatnio wyszłam po dziesięciu minutach. — Zaśmiałam się, a oni razem ze mną.

— Teraz tak nie będzie. — Poklepał mnie po plecach Tadek.

— Ja będę cię pilnował! — Krzyknął radośnie Franek. — Będziemy pili szoty.

— Nie upijają jej tylko. — Pogroził mu palcem Krzysiek.

— Hej! Ja się jeszcze nie zgodziłam. — Wbiłam w nich swój wzrok.

— Wiem, że pójdziesz. Zrobisz to dla mnie. — Przejechał po swoich włosach Wygański.

— Okej, może przyjdę. — Poddałam się.

Wtedy zauważyłam, że Michał siedzi sam na ławce, która znajdowała się na korytarzu. Jego wyraz twarzy wydawał się smutny. Jednak może mi się wydawało? Na kolanach trzymał notes, a w prawej ręce czarny długopis. Pisał coś w nim, a po chwili skreślał. Westchnął głęboko.

— Cześć. Wszystko ok? — Usiadłam obok jego, chociaż nie wiedziałam czy chce ze mną rozmawiać.

— Nie wiem. Muszę napisać ostatnią piosenkę, a jedyne co mam w głowie... — Nie dokończył. — Po prostu nic mi nie przychodzi do głowy.

— Michał... mówiłam ci, żebyś się nie zmuszał. Po prostu nie masz weny. Wiesz, ona czasem przychodzi, a potem odchodzi. Nie przychodzą ci pomysły do głowy, nie wiesz o czym pisać, ale wiesz co jest najważniejsze? Że ona przychodzi niespodziewanie, może przyjść w nocy, na lekcji, kiedykolwiek i gdziekolwiek. Więc nie ma co się załamywać. W końcu ona do ciebie przyjdzie i dokończysz to, co zacząłeś. — Niepewnie położyłam mu swoją głowę, na jego ramię.

— Dziękuję, Bianusia. — Objął mnie ramieniem.

Nie wydawał się być szczęśliwszy, nadal był przygnębiony. Coś go dręczyło, pytanie tylko co?

— Coś się dzieje, Michał. Widzę to po tobie. — Spojrzałam mu w oczy.

— Mam po prostu zły dzień, jeszcze sporo nam nauki zostało. — Powiedział, jednak mi wydawało się, że próbuje uciec od rozmowy.

Nie chciałam go do niczego zmuszać. Tak, jak już kiedyś mówiłam - jeżeli będzie chciał pogadać, sam mi to powie. Nie będę na niego naciskać. Jednak mimo wszystko, martwiłam się o niego, bo to w końcu mój przyjaciel. Popatrzyłam na niego ze współczuciem, a on machnął ręką i powiedział, że naprawdę wszystko jest dobrze, i że mam się nie przejmować. Skinęłam głową i dodałam jeszcze, że zawsze może na mnie liczyć, a on mi posłał tylko miły uśmiech.

Piękna i Bestia ||| MataWhere stories live. Discover now