Rozdział 17

138 10 1
                                    

Wygramoliłam się z łóżka, od razu idąc do łazienki. Kucnęłam przy kiblu i zaczęłam wymiotować, włosy kleiły mi się do twarzy, a po polikach spływały łzy. Do tego strasznie bolała mnie głowa, a prawdopodobnie skończyły mi się wszystkie leki, które mogły mi na to pomóc.

Kac morderca nie ma serca.

Po kilku minutach, ogarnęłam swoją twarz, ale i tak musiałam się umyć bo śmierdziałam wódką i papierosami.

Rozebrałam się i stanęłam pod prysznicem, z którego po chwili zaczęła lecieć gorąca woda. Potrzebowałam trochę spokoju. Umyłam ciało i włosy, a później jeszcze zęby, gdy wyszłam spod kabiny.

Kiedy się już cała uporządkowałam udałam się do sypialni, w której znajdował się mój prawie rozładowany telefon. To co na nim zobaczyłam, rozczuliło mnie, ale też przypomniało o wczorajszej nocy.

Tadziu:
Ogarnąłem tego debila.

Nie martw się jak coś, jutro przyjedziemy z Jagodą, a raczej już dzisiaj i pogadamy.

Gabryśka:
Ja pierdole co za debil.

Przyjadę rano, zobaczyć co u ciebie, niuńka.

Spodziewaj się wizyty.

Westchnęłam i rzuciłam telefon na łóżko.

Pociągnęłam nosem, po czym podeszłam do szafy, w której trzymał swoje ubrania i zaczęłam wszystko wywalać na podłogę.

Dostałam jakiegoś pierdolonego szału, nie mam pojęcia dlaczego. Cały czas żałośnie ryczałam.

Miałam tego kurwa dość. Zawsze byłam pierdoloną naiwną szmatą, która mimo wszystko szybko przywiązywała się do ludzi i im ufała. Tak było też tym razem. Znowu mu zaufałam i znowu czułam się przy nim dobrze i bezpiecznie, a nie powinnam. Nie powinnam go tutaj zapraszać, dlaczego ja mu dałam do jasnej cholery tutaj zamieszkać? Traktowano mnie jak zwykłą sukę, ale cóż, w końcu nią jestem.

Jestem nic nie warta i bezużyteczna.

Kiedy wszystkie jego rzeczy znalazły się przy moich nogach zaczęłam je natychmiast pakować do walizek. Byłam tym zmęczona. Zmęczona życiem. Żałuję, że tu wróciłam, mogłam zostać w nowym Jorku i tam mieszkać już do końca życia. Pierdolony manipulant.

Spakowałam już dwie walizki, a na moje oko zmieści się w trzech, więc znowu zaczęłam niechlujnie go pakować. W moje ręce wpadła bluza... Bluza jeszcze za czasów batorego, którą czasem mi pożyczał... Zacisnęłam oczy, czując, że łzy ponownie do nich napływają.

Z tego wszystkiego wyciągnął mnie dźwięk pukania do drzwi. Na szybkości otarłam łzy i poszłam otworzyć.

Przed moimi oczami ukazali się: Tadek, Franek, Krzysiek, Jagoda, Ola i Gabrysia.

W moje ramiona od razu wpadły wszystkie dziewczyny, które mocno zaczęły mnie przytulać.

Po kilku minutach przywitałam się ze wszystkimi szybkim przytulasem, dziękując Bogu, że nie zabrali, ze sobą Matczaka.

Krzysiek chyba zauważył, że płakałam, bo popatrzył na mnie współczująco i powiedział szeptem, żebym wytarła pojedynczą łzę, która jakimś cudem wydostała się z moich oczu.

- Jak się czujesz z tą całą sprawą? - Zapytała mnie Jagoda, gładząc delikatnie moje ramię.

- Em.. w porządku, Michał mnie i tak za bardzo nie obchodził i... - Przerwałam kiedy usłyszałam ciche mruknięcie Franka

- Właśnie widać. - Powiedział, myśląc, że pewnie nie usłyszę.

- ...I w końcu jest dorosły, więc wie co robi. - Posłałam mu wściekłe spojrzenie.

Piękna i Bestia ||| MataWhere stories live. Discover now