Budzik zadzwonił. Obudziłam się, przetarłam oczy i wyłączyłam go. Popatrzyłam na telefon. Była godzina 4 rano. Dzisiaj 2 października...
Aaaaa, no tak! To dzisiaj ten wspaniały dzień!! To dziś wyjeżdżamy do Słowenii! Automatycznie zaczęłam się szczerzyć. Przez cały miesiąc nie mogłam się doczekać, aż w końcu nadejdzie ten dzień!
Przez cały miesiąc dokładnie przygotowywałam się do tego wyjazdu. Nauczyłam się podstawowych zwrotów po słoweńsku, w razie, gdyby się przydały. Podszkoliłam też swoją znajomość angielskiego.
Wybrałam się na zakupy i kupiłam sobie nowe, ładne ubrania oraz niezbędne produkty do makijażu i pielęgnacji.
Przed wyjazdem oczywiście poszłam do kosmetyczki na paznokcie, bo już nie mogłam patrzeć na swój odrost.
Udałam się także do fryzjerki, która podcięła mi końcówki moich włosów i skróciła grzywkę.
I nie uwierzycie! Przez ten miesiąc udało mi się regularnie chodzić na siłownię, gdzie poprawiłam swoją sylwetkę (głównie tyłek). Nie wiem, jak pogodziłam to z moimi treningami i nauką do szkoły, ale ważne, że się udało.
Zaopatrzyłam się także w nową, większą walizkę, bo do Lublany mieliśmy jechać na aż 3 tygodnie!
No i oczywiście po raz tysięczny przesłuchałam piosenek Joker Out!
Dobra, była 4, czyli miałam jakieś 40 minut na uszykowanie się i 20 na dojechanie pod szkołę, bo na godzinę 5 była zbiórka.
Dam radę, dam radę - powtarzałam sobie.
Zjadłam małe śniadanie - jedną kanapkę z żółtym serem i pomidorem oraz wypiłam herbatę. Potem poszłam umyć zęby oraz twarz. Gdy skończyłam wszystkie czynności porannej toalety, dopakowałam kosmetyczkę z pielęgnacją. Następnie poszłam do swojego pokoju i się ubrałam. Postawiłam na czarne dresy adidas, biały crop top, a na to pasującą do dresów bluzę. Ten strój miał być wygodny, w końcu najbliższe 12 godzin (plus jakieś 2 godziny przerwy) miałam spędzić w autokarze. Na samym końcu nałożyłam na twarz lekki makijaż - trochę korektora pod oczy i na niedoskonałości, puder, żebym się nie świeciła, jak psu jajca, ułożyłam brwi na mydełko i lekko wytuszowałam rzęsy, potraktowane wcześniej zalotką. Użyte kosmetyki spakowałam do kosmetyczki. Resztę rzeczy na wierzchu wpakowałam do walizki i dokładnie sprawdziłam, czy wszystko, co powinno być w walizce się w niej znajduje. Potem dopakowałam swój bagaż podręczny - większą torebkę. Ubrałam białe superstary, wzięłam do rąk wszystkie bagaże oraz czarny bezrękawnik i wyszłam z domu.
Pięć minut później byłam na swoim przystanku autobusowym. Musiałam czekać zaledwie dwie minuty na autobus do szkoły. Po ośmiu minutach byłam już pod szkołą.
Była 4:55, a ja czekałam, aż policja sprawdzi nasz autobus. W międzyczasie znalazłam swoje przyjaciółki. Podeszłam do nich i się z nimi przywitałam.
- Jak tam laski, gotowe na podróż? - zapytałam.
- Jasne, jestem przygotowana na długi, długi sen. Jakieś 10 minut temu wzięłam leki nasenne, więc jak akurat ruszymy, to będę spać. - odpowiedziała mi moja jedna z dwóch najlepszych przyjaciółek Natalia. Niestety ma ona chorobę lokomocyjną, więc dla niej takie długie podróże są męczarnią.
- Spokojnie, jestem przygotowana. - powiedziałam, pokazując dziewczynom dwie książki oraz telefon i słuchawki.
- Dobra, teraz zadam pytanie retoryczne. Na ile w skali od 1 do 10 cieszysz się na ten wyjazd? - pytała z uśmiechem Nina.
- To się nie mieści w skali! Co najmniej 12/10! - odkrzyknęłam.
O tak, byłam bardzo, bardzo podekscytowana. Moje przyjaciółki wiedziały, z jakiego powodu i cieszyły się razem ze mną. Myślę, że były już zmęczone moim ciągłym gadaniem o tym, jaki Bojan jest przystojny i jak to super, że jedziemy do Słowenii. I jakby było cudownie, gdybym go spotkała. Oczywiście nie robiłam sobie wielkich nadziei, jednak w głębi serca liczyłam, że może spotkam go lub jakiegoś innego członka zespołu.
- Dobra, czyli ustalone, jak siedzimy? Ja z Niną, Jula z Natalką, a Zosia z Agą? I siadamy tak gdzieś pośrodku? Ja z Niną pierwsza, za nami Jula i Natalka, a potem Aga i Zosia? - dopytywała Julita.
- Jak dla mnie spoko, ale w odwrotną stronę ja chcę siedzieć z Julą. - odparła moja bestie Zosia. Z Zochą znałam się całe życie. Nasze mamy poznały się w szkole rodzenia, polubiły się, więc i my zostałyśmy przyjaciółkami.
- Oki doki. Dobra, autobus sprawdzony. To wsiadamy laski, byle szybko, żeby nam miejsc nie zajebali! - pośpieszyła nas Aga.
Szybko podbiegłyśmy do autokaru, włożyłyśmy bagaże i usiadłyśmy na swoich miejscach.
Potem nauczyciele nas policzyli i gdy doliczyli się 60 osób, mogliśmy ruszać. Oczywiście nie tylko nasza klasa jechała, bo wycieczka byłaby dość droga. Dlatego z chęcią zabrała się z nami jeszcze jedna klasa.
Gdy ruszyliśmy, przewodnik wytłumaczył nam wszystkie zasady. Nie wolno było śmiecić, trzeba było po sobie wszystko posprzątać. Po dwóch godzinach mieliśmy mieć 15-minutową przerwę. Po czterech godzinach - pół godziny, po 7 - 45 minut, a po 10 - znowu pół godziny.
Kiedy przewodnik skończył swoją przemowę, życzyłam Nati dobranoc, a sama pogrążyłam się w książce pod tytułem "Dotknij mnie". Trochę śmieszne, ponieważ główna bohaterka również miała na imię Julia. Wystarczyło tylko 20 stron, abym zrozumiała styl pisania autorki i się wciagnęła....
Hejka, hejka, hejkaa! Na razie wena mnie nie opuszcza, więc wrzucam wam kolejny rozdział. Na razie akcja się rozkręca, myślę, że jeszcze do maks dwóch rozdziałów i poznamy głównego bohatera opowiadania. Mam nadzieję, że się wam podoba. Zostawiajcie gwiazdki i komentarze, aby mnie motywować. Buziaki i do następnego!
CZYTASZ
My Idol - Bojan Cvjetićanin
FanfictionSpotkanie z idolem to najważniejszy moment w twoim życiu. Co jeżeli przy pierwszym spotkaniu się na niego wydrzesz, na początku go nie rozpoznając? Nie ma to jak pierwsze "najlepsze" wrażenie. A może dzięki temu zostaniesz przez niego zapamiętana? ...