Rozdział 48 - Pocałunek prawdziwej miłości?

127 15 59
                                    

Moje rozważania przerwało pukanie do drzwi.

- Mogę wejść? - zapytał męski głos.

- Pewnie. - odparłam i drzwi się otworzyły, a do sali wszedł...

Bojan.

- Cześć Bojan. Siadaj obok. - przesunęłam się i poklepałam miejsce na moim łóżku szpitalnym.

Biło od niego znajome ciepło i bezpieczeństwo, więc chciałam mieć go blisko siebie. Mimo, że go nie pamiętałam, to moje ciało reagowało na jego obecność.

On trochę niepewnie podszedł i usiadł na łóżku, obok mnie. Nasze uda lekko się dotykały, ale on starał się siedzieć jak najdalej, pewnie dlatego, żebym czuła się komfortowo.

- Przepraszam, że cię tak nachodzę. Po prostu... Wiem, że to jest dla ciebie dziwne i nic nie pamiętasz, ale kocham cię i martwię się o ciebie. Nie chcę cię stracić i chcę ciągle z tobą przebywać. - wyznał mi swoje uczucia i westchnął.

- Rozumiem cię. Pewnie, gdyby było w drugą stronę, to nie mogłabym przebywać z dala od ciebie i nie wiedzieć, co się dzieje. - odparłam, na co chłopak lekko się skrzywił, jakby przypomniał sobie coś nieprzyjemnego.

Zapadła dłuższa cisza, gdzie po prostu ja patrzyłam się na sufit, a szatyn na widok za oknem. No cóż, rozmowa nam się nie kleiła.

Postanowiłam przerwać ciszę i spróbować się czegoś dowiedzieć.

- To jak właściwie się poznaliśmy? - spytałam, zerkając na brązowookiego.

Widziałam, jak Bojan spuścił wzrok na swoje dłonie, westchnął i zamknął oczy, po czym uśmiechnął się pod nosem.

- Jest to nietypowa historia. - zaczął, próbując znaleźć odpowiednie słowa, po czym się zaśmiał.

- Okej... - przerwałam mu, czując, że to będzie coś mocnego.

- Opowiem ci to z mojej perspektywy. Wszystko zaczęło się, gdy niespodziewanie moja siostra do mnie zadzwoniła i błagała, żebym zajął się jej synkiem, bo ona miała się spotkać z koleżankami, a jej męża jeszcze nie było. Zgodziłem się i od razu wyruszyłem z domu. W trakcie drogi pisałem z chłopakami i nie patrzyłem przed siebie, aż w końcu na kogoś wpadłem... - uśmiechnął się do mnie.

- Na kogo wpadłeś? - spytałam zaciekawiona.

- Na pewną blondynkę, która szła, czytając książkę i również nie patrzyła przed siebie. Dzień był dość deszczowy, więc niestety wpadła do kałuży. - opowiadał dalej chłopak.

- O nie! Biedaczka! - naprawdę było mi szkoda tej dziewczyny.

- Jaka tam z niej biedaczka! Od razu zaczęła się na mnie drzeć i wyskoczyła z wyrzutami, że wpadłem na nią, a ona jest teraz cała mokra i jej książki są zniszczone. Wyzywała mnie, aż byłem zdziwiony. - lekko zaśmiał się szatyn.

- Ta dziewczyna ma charakterek. - zaśmiałam się.

- Tak. A kiedy próbowałem jej pomóc, nie przyjęła mojej dłoni. A gdy spojrzała na mnie... Zrobiło jej się głupio i zaczęła mnie przepraszać. Zastanawiałem się, czy mnie rozpoznała, czy po prostu ją zawstydziłem. W każdym razie, zapadły mi w pamięć jej niebiesko-zielone oczy. - szatyn znowu spojrzał w moją stronę.

- Myślę, że mogła cię rozpoznać i po prostu było jej wstyd, że na ciebie nakrzyczała. - stwierdziłam.

- Potem blondynka przeprosiła i powiedziała, że musi już iść, bo ktoś na nią czeka. Chciałem poznać jej imię, jednak nie było mi to dane, bo uciekła. A szkoda, bo zainteresowała mnie. - dokończył opowieść Cvjetićanin.

My Idol - Bojan CvjetićaninOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz