Rozdział 15 - Dzień z Disneyem

245 22 37
                                    

Zeszłam po schodkach, przeszłam przez recepcję i już miałam wychodzić, gdy za przeszklonymi drzwiami zobaczyłam jego...



Stał tyłem do drzwi. Ubrany był w białą koszulę ze złotym wzorem, a do tego czarne spodnie garniturowe i czarne eleganckie buty. W dłoni trzymał czarną marynarkę.

Wyglądał tak dobrze.... Oby to nie był sen, proszę, żeby to nie był sen...

Po chwili gapienia się na tego przystojnego boga, postanowiłam w końcu ruszyć się i wyjść.

- Hejka. - powiedziałam nieśmiało, dotykając jego ramienia.

Odwrócił się w moją stronę. O Boże, te jego włosy, te jego oczy, te jego usta... Za te myśli i obrazy, które ukazywały się obecnie w mojej głowie powinnam zdecydowanie iść do piekła.

Zmierzył mnie swoim spojrzeniem od góry do dołu. Przez chwilę zapanowała cisza. Szatyn stał z lekko uchylonymi ustami, a jego oczy dziwnie się błyszczały. Zaczęłam się jeszcze bardziej stresować.

- Przepięknie wyglądasz. - powiedział po dłuższej chwili Bojan, na co ja się zarumieniłam.

- Ty też niczego sobie. - uśmiechnęłam się do niego promiennie.

Podszedł do mnie i szybko cmoknął mnie w policzek.

- To możesz mi w końcu zdradzić, gdzie idziemy? - zapytałam.

- V gledališče. (Do teatru.) - powiedział po słoweńsku, nie wiedząc, że zrozumiałam.

- Wiesz, że ja trochę słoweńskiego znam i przynajmniej na coś się to przydało! - wyszczerzyłam się w jego stronę.

On tylko uniósł lewy kącik ust do góry i wystawił do mnie dłoń, którą z chęcią przyjęłam.


















Szliśmy uliczkami Lublany, które oświetlały tylko stojące po bokach lampy. Zaczęło mi się robić zimno, przez co niekontrolowanie się trzęsłam.

- Zaczynam się zastanawiać, czy ty przypadkiem specjalnie się tak cieńko ubierasz, żeby zbierać kolekcję moich ubrań. - zaśmiał się chłopak, zarzucając mi na ramiona swoją marynarkę.

- Nie mam pojęcia, o czym mówisz. - starałam się zachować poważną minę.






















W końcu po 25 minutach spaceru, dotarliśmy na miejsce.

Okazało się, że spektaklem wieczoru była Piękna i Bestia, w dodatku po angielsku. Ooo, jaki on był kochany, że sprawdził, czy grają po angielsku. No i jak tu go nie kochać? Przecież to mężczyzna idealny!

Usiedliśmy na wyznaczonych miejscach i po chwili zaczęło się przedstawienie.









Było przepięknie, czułam się jak w bajce. Coraz bardziej zaczęłam się zastanawiać, czy to na pewno nie jest sen?

Mimo wszystko, nie mogłam się do końca skupić na tym, co działo się na scenie, bo ciągle czułam czyjś wzrok na sobie. Jednak za każdym razem, gdy ukradkiem spoglądałam na Bojana, on wzrok miał skupiony na przedstawieniu.
















Po 2 godzinach rozległy się brawa. Sama zaczęłam klaskać. Aktorzy świetnie wykonali swoją robotę, zdawało się to tak realistyczne.
Było to tak wspaniałe doświadczenie, że nawet w trakcie popłynęła mi łza, którą zanim się obejrzałam, starł mi Cvjetićanin.

My Idol - Bojan CvjetićaninOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz