Rozdział 28 - Nie zostawiłabym cię, nigdy

242 29 130
                                    

- Dlaczego musisz psuć zabawę? Czuję się dobrze. - stwierdził Bojan.

- Tak? To powiedz karuzela! - wystawiłam go na próbę.

- Kazurela. - powiedział pewny swego.

- Nie kazurela, tylko karuzela! - chciałam strzelić facepalma.

- Dobra, każdemu się zadrza myślić! Daj coś innego. - zaprotestował.

Nawet tego nie potrafił dobrze wymówić, ale niech mu będzie.

- Koza. - tym razem było jeszcze prościej.

- Kozoza... Dobra, już dobra! Masz rację, jestem trochę pijany. - w końcu przyznał mi rację.

- No właśnie, nawet nie trochę. Jakbyś nie był, to mógłbyś iść sam. - stwierdziłam z wyrzutem.

- Ale dlaczego musiałaś mnie od razu zabierać do domuuu?! - zawodził mi nad uchem.

- Jutro jak będziesz pamiętał, to mi za to podziękujesz. - odparłam i pociągnęłam go dalej.



Przez chwilę szliśmy w przyjemnej ciszy. Oczywiście nie mogła ona trwać zbyt długo.

- A wiesz, że twoje włosy pachną jak kiwi?! Wiki? Kiwi? W sumie, co to za różnica. - powiedział brunet śmiejąc się.

Kurwa, jak tu teraz z nim wytrzymać?!

Chociaż w sumie... Mogłam wykorzystać tą sytuację. Czy jestem złą osobą przez to, że chciałam skorzystać z sytuacji i wypytać Bojana, aby usłyszeć jego prawdziwe odpowiedzi? Może trochę...

- Bojaaan, o kogo chodziło wtedy, kiedy w nigdy przenigdy wypiłeś, bo kochasz kogoś z naszej paczki w sposób romantyczny? - spytałam niby całkiem niewinnie.

- Ale ty jesteś ambeą! Oczywiście, że chodzi o ciebie, misiaczku pysiaczku! - krzyknął, po czym cmoknął mnie w policzek.

- Okej, okej! Czyliiii kochasz mnie? - dopytywałam.

- Pytasz dzika, czy sra w lesie. Oczywiście, że tak! - odparł brązowooki.

- To dlaczego nie odpowiedziałeś mi wtedy, kiedy ja ci to wyznałam? - byłam jednak na niego trochę zła.

Przecież trwałam w niepokoju i niepewności, stresowałam się sytuacją jak nie wiem, a dla niego odpowiedź jest taka prosta.

- No bo... Bo no... Byłem zszokowany iiii nie lubię mówić o swoich uczciach. - odpowiedział, nie patrząc się w moją stronę.

- Już wszystko dobrze, nie bój się. Tylko pamiętaj, żeby zawsze ze mną o takich rzeczach porozmawiać, okej? - powiedziałam i cmoknęłam go szybko w usta.

Fujka, nawet na jego wargach czułam posmak whisky.






Jeszcze po kilku minutach drogi, gdzie każdy był już pogrążony w swoich myślach, w końcu dotarliśmy do domu chłopaków.

Z kieszeni wyciągnęłam klucz, który dał mi Jan. Wyjęłam także telefon i zapaliłam latarkę, abym mogła trafić do dziurki. Niestety miałam dwie ręce zajęte, więc musiałam puścić Bojana.

Stał sam tylko przez chwilkę, jednak gdy otwierałam drzwi, usłyszałam lekki huk.

Okazało się, że Cvjetićanin wpadł w krzaki! Ja nie mogę, czy on nawet chwili nie mógł ustać?!

Pochyliłam się do niego i chciałam pomóc mu podnieść się z ziemi. Tymczasem on przyciągnął mnie do siebie i wylądowałam obok niego.

- Boże, jesteś taka piękna... Mogę dać ci buzi? - zapytał, brzmiąc jak jakiś siedmiolatek.

My Idol - Bojan CvjetićaninOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz