Rozdział 17 - Jestem twoim skarbem?

236 24 28
                                    

Bez słowa wszedł do pokoju i od razu mnie przytulił.

Znam ten głos, znam ten zapach, znam ten dotyk... I nie wiem, czy to dobrze...

A oczywiście był to....

Bojan
(PS. Nie wiem, jak mogliście uwierzyć, że to ktoś inny)


- Co ty tutaj robisz? - szepnęłam mu do ucha.

- Jak to co? Przyszedłem ci po towarzyszyć. - odpowiedział, gładząc moje włosy.

- Dlaczego nie zostałeś na imprezie z pozostałymi? - spytałam ciszej.

- Bez ciebie nie ma zabawy. A teraz, powiesz mi co się stało? - poluźnił uścisk i powoli się odsunął.

- Nic się nie stało. - powiedziałam cicho, nie patrząc mu w oczy.

- Nie okłamuj mnie. Przecież widzę, że coś jest na rzeczy. - stwierdził, łapiąc palcami mój podbródek tak, abym nawiązała z nim kontakt wzrokowy.

- Naprawdę wszystko jest okej. Po prostu gorzej się poczułam. - próbowałam się uśmiechnąć, mimo że zaczął mi się rozmazywać obraz od zbierających się w oczach łez.



Tylko nie płacz, tylko nie płacz, tylko nie płacz.... Powtarzałam sobie.

- Powiedz mi prawdę. -  Bojan nadal ciągnął temat, wpatrując się we mnie intensywnie.

Zaczął mi się trząść podbródek. Kurwa, będę płakać...






I faktycznie, kilka sekund później się rozpłakałam.

- Heej, skarbie, nie płacz proszę cię! Nie mogę znieść widoku twoich łez. - powiedział zmartwiony chłopak.

Próbowałam się uspokoić, ale nie mogłam.


Podeszłam do swojego łóżka, usiadłam na nim, podkurczyłam nogi i schowałam twarz w dłoniach, nadal płacząc.






Dosłownie parę sekund później usłyszałam, jak ktoś wchodzi na moje łóżko i przyciąga mnie do siebie. Oczywiście wiedziałam, że to był Bojan, bo nikogo innego w pokoju nie było.

- Cśśśś. Już spokojnie skarbie, jestem tutaj. - uspokajał mnie szatyn.

Leżeliśmy na moim łóżku na łyżeczkę. Bojan gładził mnie po plecach uspokajająco.








W końcu po paru minutach uspokoiłam się. O Boże, co ja narobiłam? Rozpłakałam się przy moim crushu przez jakieś głupie komentarze od zazdrosnych ludzi.

- Przepraszam. - postanowiłam przerwać ciszę i zmienić pozycję.

Aktualnie siedziałam już po turecku, ale nadal tyłem do piosenkarza.

- Ale za co ty mnie przepraszasz? Nie masz za co. - Bojan też podniósł się do pozycji siedzącej, co zauważyłam kątem oka.

- Przepraszam cię za to, że musiałeś znieść mój wybuch. - powiedziałam cicho.

- Nigdy nie przepraszaj mnie za to, że płaczesz. Rozumiesz? - obrócił mnie w swoją stronę.

- Nie patrz na mnie! Wyglądam teraz okropnie. - siedziałam w dresie, włosy miałam związane w koka, a makijaż najprawdopodobniej rozmazany od płaczu.

- Nie wyglądasz okropnie. - powiedział szatyn, patrząc na mnie.

- Bojan, nie musisz kłamać. Idę do łazienki umyć twarz. Zaczekasz? - zapytałam.

My Idol - Bojan CvjetićaninOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz