W piątek rano Ellie obudziła się wyspana i w dobrym humorze. Zamiast wstawać od razu, poleżała z książką do dziesiątej. Nie stresowała się już spotkaniem z Chesterem, wręcz przeciwnie. Miała wrażenie, że będzie potrafiła sobie poradzić z jego nieskomplikowaną osobowością dobrze wychowanego kawalera z wysokim mniemaniem o własnej urodzie.
Śniadania zjadła razem z mamą i Camillą, które wybierały się na zakupy. Cam miała dostać sukienkę na przyjęcie do Cardwellów i ekscytowała się tym chyba jeszcze bardziej niż matka. Rozmowy przy posiłku zostały więc zdominowane przez temat najnowszych trendów.
Po śniadaniu mama i siostra wyjechały, a Eleanor wróciła do pokoju, żeby przygotować sobie ubranie na wyjście. Wybrała jedną z nowych sukienek – kolorową, kwiecistą, z lejącego się lekkiego materiału, której krój świetnie krył to, co potrzeba jednocześnie podkreślając talię i eksponując biust. Ellie włożyła na stopy sandały na koturnie i zadowolona z efektu obróciła się przed lustrem dwa razy. Wyglądała naprawdę dobrze. Odłożyła sukienkę na fotel, żeby jej nie pognieść, i wróciła do książki, bo była dopiero jedenasta.
Z lektury wyrwał ją dopiero dzwonek do drzwi. W panice odłożyła książkę i rzuciła się w stronę leżącej na fotelu sukienki, żeby się ubrać. Nie wypadało powitać gościa w szortach i sportowej koszulce na cienkich ramiączkach.
Po chwili usłyszała pukanie do drzwi.
– Chwileczkę.
– Panno Bethell, pan Cardwell czeka – oznajmił jej Francis zza drzwi.
– Proszę mu przekazać, że za chwilę zejdę – odpowiedziała głośno i wróciła do ubierania.
Ale wstyd, spóźniam się i musi na mnie czekać – pomyślała, zrzucając z siebie spodenki i koszulkę, i wkładając sukienkę.
Kiedy zapięła sandały, znowu spojrzała w lustro. Była nieuczesana, więc zwinęła włosy w kok, żeby nie sprawiały niechlujnego wrażenia. Pozostało pociągnąć rzęsy tuszem, a usta pomadką i była gotowa. Spojrzała kontrolnie na zegarek. Chester czekał już siedem minut, najwyższy czas było zejść do niego.
Mina Cardwella, kiedy zobaczył ją na schodach, była jednak warta tego niewielkiego spóźnienia.
– Eleanor – skłonił się – wyglądasz... przepięknie.
– Dziękuję, Chesterze. – Podała mu dłoń, a on ją pocałował, patrząc jej w oczy.
– Jeśli jesteś już gotowa, to chodźmy. – Zaproponował jej swoje ramię, a ona je przyjęła.
Chester nie spodziewał się innego image'u Eleanor Bethell. Musiał przyznać, że w tej kwiecistej wydekoltowanej sukience wyglądała bardzo apetycznie. Może nawet zbyt apetycznie jak na jego plany. Chciał przecież zdobywać ją powoli, zachować powściągliwość, dopóki nie będzie miał pewności, że dziewczyna mu ulegnie, ale jego wewnętrzny samiec rwał się teraz do pięknej samicy i trudno było mu się z tym pogodzić. Nie sądził, że młoda arystokratka okaże się tak kobieca i pociągająca. A nie mógł jej po prostu zaproponować, żeby poszli do niego, jak to zwykł robić z innymi kobietami. Jej ojciec by mu urwał głowę. Zresztą jego własny także. Lord Bethell był ważnym graczem, wszyscy w hrabstwie musieli się z nimi liczyć. Młody Cardwell wiedział, że związek z Eleanor otworzy mu drzwi do kariery i pieniędzy. Nie wiedział tylko, że ta mała cholera tak mu się spodoba, że trudno będzie przy niej trzymać ręce przy sobie.
– Dokąd jedziemy tym razem? – spytała Ellie, kiedy już Chester zamknął za nią drzwi po lewej stronie, a sam zasiadł za kierownicą sportowego mercedesa i ruszył.
– Na lunch, Ellie.
– Jak będziesz mnie tak traktował, możesz równie dobrze od razu zawrócić i odstawić mnie do domu.

CZYTASZ
DZIEWCZYNA Z WYŻSZYCH SFER
Чиклит[NOWOŚĆ - ZAKOŃCZONA] Eleanor jest absolwentką prawa. Wraca z Londynu do domu i po wakacjach ma zacząć praktyki w kancelarii w manchesterskim City. Dziewczyna jest córką lorda Bethella, również prawnika. Za zgodą jej ojca zaczyna się wokół niej kręc...