Ellie wstała na tyle wcześnie, że zdążyła jeszcze zjeść śniadanie razem z ojcem, zanim on wyjechał do pracy. Nawet jeśli Eleanor miała swój fundusz powierniczy, założony jeszcze przez babcię, pieniądze ze stypendium, które wpłacała na konto, bo ojciec uparł się, że to on musi ją utrzymywać w czasie studiów, i tak wcisnął jej zapasową kartę do swojego konta, żeby uzupełniła sobie garderobę. Nie obyło się jednak bez pytań.
– Czemu chcesz robić zakupy z rana? – zdziwił się lord Bethell.
– Bo jest mniejszy ruch.
– Robisz dokładnie odwrotnie niż twoja mama – zaśmiał się. – Ona lubi, jak są tłumy.
– Bo lubi być widoczna, a ja niekoniecznie.
– Ale nie masz powodów, żeby się ukrywać.
– Nie ukrywam się, tato. Po prostu nie lubię być na świeczniku. I nie chcę, żeby ktoś zwracał uwagę na mnie tylko dlatego, że nazywam się Bethell, a mój tata jest znany i bogaty.
Richard odchrząknął.
– Jak tak mówisz, to rzeczywiście nie brzmi najlepiej.
– Dlatego wolę zrobić zakupy spokojnie z rana. Podwieziesz mnie do miasta?
– A jak wrócisz?
– Może autobusem?
– Żartujesz? Bierz auto i bez gadania.
I tyle by było mojej chęci nie zwracania na siebie uwagi na zakupach – westchnęła Ellie.
– Dobrze, tato.
Lord Bethell pojechał do pracy, a chwilę potem Ellie wyjechała swoim autem z garażu. Postanowiła jednak, że zostawi je na strzeżonym parkingu w centrum, a między sklepami będzie przemieszczała się pieszo lub autobusem. Ostatecznie zamierzała uzupełnić tylko letnią garderobę.
I tak zrobiła. Na pierwszy rzut poszła wygodna letnia bielizna: figi, stanik sportowy i fiszbinowy, koszulki nocne i komplety oraz strój kąpielowy. Oczywistym było, że nie kupiłaby tego w Victoria's Secret, bo z jej wymiarami trudno by było znaleźć tam coś dla siebie. Gdyby poszła do sieciówki typu Marks&Spencer, matka by ją zabiła gołymi rękami. Bravissimo było w sam raz sklepem dla niej. Ceny nie były z kosmosu, ale też i wybór był wart każdego poświęcenia.
Zapłaciła kartą ojca, znosząc na sobie przez chwilę podejrzliwe spojrzenie ekspedientki, która podała jej torby zaraz po tym, jak wpisała PIN, bo został zaakceptowany. Nie mogła jej się dziwić. Wielu ludzi wiedziało, kim jest Richard Bethell, a niewielu, jak wygląda jego starsza córka, której od czterech lat nie było w Manchesterze.
Ellie zaniosła torby do samochodu, zamknęła je w bagażniku i ruszyła na podbój centrum handlowego, w którym miała ochotę spędzić więcej czasu.
Zaczęła od salonów swoich ulubionych marek: francuskiej Guess i włoskiej Pinko, których projektanci doskonale widzieli, że kobiety mogą mieć biust większy niż średnia europejska. Potem zahaczyła jeszcze o sklep Wallis, który był również dobrze zaopatrzony pod kątem jej potrzeb. Szybko znalazła interesujące ją sukienki, spodnie i bluzki, bo w sklepach praktycznie nie było ruchu, a ona doskonale wiedziała, czego chce, czym zaskakiwała ekspedientki.
Choć Eleanor nie była taką sroką zakupową jak matka czy siostra, cieszyła się, że w końcu będzie miała ubrania pasujące go jej urody i figury. Rzut okiem w lustro wystarczył, żeby upewnić się, że wcale nie musi wyglądać źle. Wystarczy podkreślić talię i biust, a biodrom i udom pozwolić się schować pod odpowiednim krojem ubrania. Mimo wszystko, przyglądając się sobie w lustrach, dziewczyna doszła do wniosku, że przydałoby się jednak choć trochę schudnąć przez lato. Uznała, że wyjazd na wieś i większa aktywność fizyczna dobrze jej zrobią.
Znowu zaniosła torby do auta, zauważając z niepokojem, że miejsce w bagażniku się zapełniło i nie będzie jak złożyć dachu. Postanowiła potem przerzucić wszystko do środka.
Na sam koniec Ellie zostawiła buty, które były dla niej jednym z najważniejszych elementów garderoby, bo naprawdę trudno było znaleźć ładne i wygodne, nawet w jej przeciętnym i bardzo popularnym rozmiarze, czyli piątce.
Choć tym razem ekspedientki wprost ścigały się w doradzaniu, Ellie stanowczo odmówiła wszystkich obcasów, a już szczególnie szpilek. Stanęło na jednych płaskich sandałach i jednych na koturnie, wygodnych klapkach, trampkach i sneakersach na chłodniejsze dni.
Ellie z ulgą podała ostatni raz kartę płatniczą kasjerce, która nabiła – na szczęście trzycyfrową kwotę – i poprosiła o wpisanie kodu pin. Co prawda Bethellowie nie mieli problemu z pieniędzmi, ale wydała tego dnia prawie tysiąc pięćset funtów na same ciuchy i buty. Zdawała sobie sprawę, że tyle zarabiają niektórzy Brytyjczycy za miesiąc pracy, choć zawsze wydawało jej się to niemożliwe, żeby utrzymać siebie, a tym bardziej rodzinę za tak marną pensję. W takich chwilach czuła się wdzięczna losowi, że przyszła na świat w rodzinie, której niczego nie brakowało. Nie dlatego, że lubiła wydawać fortunę na nieważne rzeczy, ale dlatego, że wiedziała, że nigdy nie musi się obawiać, że zabraknie jej na ważne.
Obładowana torbami po raz ostatni wróciła na parking, na którym zostawiła samochód, a potem wróciła z tym wszystkim do domu. Była już bardzo głodna, pora lunchu minęła, ale była pewna, że uda się jej wyciągnąć coś z kuchni. Mathilda przecież nie pozwoliłaby jej umrzeć z głodu.
Kiedy tylko zaczęła wypakowywać torby, obok samochodu zmaterializowała się Camilla.
– Pomogę ci! – zaoferowała się młodsza siostra.
– I przy okazji przejrzysz moje ciuchy? – zażartowała Ellie.
– No, to też...
– Dobra, będzie szybciej – uznała starsza i podała kilka toreb Cam.
Po chwili obok nich był też kamerdyner, Francis.
– Panienki pozwolą – wtrącił się, zabierając im torby. – Kto to widział, że panienki nosiły bagaże? Zaraz zawołam Mary.
– To lekkie torby – zaprotestowała El.
– A Mary sprząta – dodała Camilla.
– Dobrze, w takim razie ja pomogę – zdecydował kamerdyner, który, mimo że był sporo starszy od ich ojca, poruszał się nader żwawo.
W końcu wszystkie torby znalazły się w pokoju Ellie, a ona mogła iść do kuchni.
– Niech zgadnę – przywitała ją Mathilda. – Nie zjadłaś lunchu na mieście, Eleanor?
– Znasz mnie lepiej niż ja sama – zaśmiała się dziewczyna. – Czy jest szansa na jakąś kanapkę?
– Zaraz podam lunch w jadalni.
– Nie, wolę zjeść coś na szybko tutaj. Mam mnóstwo rozpakowywania.
– W porządku. Kanapka z kurczakiem czy z serem?
– Z serem zdecydowanie.
– Zaraz będzie.
Ellie po chwili już wgryzała się w pysznego sandwicha, w którym ser tylko dopełniał całości: świeże pieczywo posmarowane masłem, majonezem, znalazł się na nim liść sałaty, dwa plasterki pomidora i cieniutkie plastry holenderskiego sera gouda, a wszystko to przykryte drugą połową francuskiej bułki. Niebo w... dla kubków smakowych – poprawiła się nawet w myślach. Eleanor Bethell nie używała plebejskich słów. Tak została wychowana.
Po posiłku podziękowała kucharce i poszła do swojego pokoju, żeby ogarniać powstałe tam zamieszanie. Ale jakie to było piękne zamieszanie! Nowy image Eleanor.
§&?
* ang. około 38.
CZYTASZ
DZIEWCZYNA Z WYŻSZYCH SFER
Chick-Lit[NOWOŚĆ - ZAKOŃCZONA] Eleanor jest absolwentką prawa. Wraca z Londynu do domu i po wakacjach ma zacząć praktyki w kancelarii w manchesterskim City. Dziewczyna jest córką lorda Bethella, również prawnika. Za zgodą jej ojca zaczyna się wokół niej kręc...