IV.2.

198 35 19
                                    

Do końca przyjęcia Chester nie dostępował Ellie na krok i tańczył prawie tylko z nią. Wyjątek zrobił oczywiście dla mamy, bo kiedy podszedł do rodziców z Eleanor, żeby oficjalnie przedstawić ją swoim rodzicom, lord Cardwell poprosił Ellie do tańca, a Chester zatańczył ten jeden taniec z matką.

Lord Cardwell miał do Eleanor tylko jedno pytanie:

– Moja droga, czy mój syn zachowuje się wobec ciebie jak na dżentelmena przystało?

– Może być pan spokojny, sir Bernardzie, Chester jest w każdym calu dżentelmenem.

– To ulga, bo jednak trochę się o niego martwiłem – westchnął Cardwell. – Ale widzę, że twoja obecność ma na mojego syna zbawienny wpływ, dlatego rad jestem, że się spotykacie.

– Cieszę się, lordzie Cardwell. – Ellie odpowiedziała zgodnie z konwenansem, choć miała ochotę uśmiechnąć się od ucha do ucha. – Jeszcze raz gratuluję wspaniałego jubileuszu.

– Dziękuję, moja droga.

Lord odprowadził ją do stolika i dotrzymał jej towarzystwa do momentu, kiedy przyszedł tam jego syn, prowadząc matkę pod rękę.

Chester ucałował dłoń mamy, a potem usiadł znowu koło Ellie.

– Nie jesteś głodna, skarbie? – spytał poufale, bo zostali sami.

– W sumie coś bym zjadła – przyznała.

– Powiedz tylko, na co masz ochotę.

– Indyk wygląda apetycznie.

– Zaraz ci przyniosę.

Chester, jak rasowy kelner, podbiegł do bufetu, wyprzedzając lokaja rodziców, sam nałożył na talerzyk porcję pieczonego indyka, parę ziemniaków i trochę sałaty, a potem zaniósł to swojej wybrance do stolika.

– Dziękuję.

– Smacznego, Ellie. Zaraz wracam, przyniosę jeszcze coś dla siebie – dodał, po czym znowu pobiegł do bufetu na oczach oniemiałego lokaja.

– Jesteś dziś wyjątkowo uprzejmy, choć trochę niecierpliwy, Chesterze – zauważyła Ellie, kiedy wrócił z pełnym talerzem. – Przecież lokaj podszedłby do naszego stolika i przyniósł nam, co chcemy.

– Wolę nie tracić czasu na czekanie, kiedy mam cię tak blisko – odparł młody Cardwell, czym wywołał w dziewczynie przyjemny dreszcz.

– W takim razie ja też życzę ci smacznego. A potem pójdziemy potańczyć.

Po posiłku Chester chciał jeszcze przynieść Ellie drinka, ale odmówiła. Chętnie za to tańczyła z nim, dopóki nogi nie odmówiły jej posłuszeństwa. W końcu rzadko nosiła szpilki.

Bethellowie zostali na przyjęciu do dwudziestej, ale Chester uprosił rodziców Ellie, żeby pozwolili jej jeszcze zostać, obiecując, że ją odwiezie do domu przed dwudziesta drugą. Richard nie miał nic przeciwko, jego żona tym bardziej. Cieszyli się, jak łatwo im poszło to swatanie.

Chester jeszcze raz poprosił Ellie do tańca. Obejmując ją w rytm przytulańca wpadł na pewien pomysł.

– Eleanor, a może miałabyś ochotę zobaczyć pokój, w którym mieszkałem u rodziców?

– Masz tutaj jeszcze swój młodzieńczy pokój?

– Ja nie wiem, czy taki młodzieńczy – zaśmiał się. – Czasem, choć rzadko, zdarza mi się jeszcze u nich nocować.

– W takim razie chcę go zobaczyć – uznała.

Chester wprowadził ją więc dyskretnie do domu, a potem za rękę zaprowadził do pokoju, w którym spędził pierwsze dwadzieścia cztery lata życia. Był to właściwie mini-apartament, który składał się z części dziennej, sypialni i łazienki.

DZIEWCZYNA Z WYŻSZYCH SFEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz