II.2.

265 39 42
                                    

Niedługo Mathilda podała posiłek i życzyła jej smacznego. Matki i Camilli jeszcze nie było, więc Ellie zaczęła jeść sama. Z nudów wyobraziła sobie jutrzejszy lunch z Chesterem i zaraz humor jej się popsuł. Mama ma rację. Jestem niczym nie wyróżniającą się z wyglądu dziewczyną, której pech polega na tym, że urodziła się w rodzinie Bethell jako pierwsza z rodzeństwa i musi być na świeczniku. Pewnie ona też sądzi, że Chester nigdy by nie zwrócił na mnie uwagi, gdyby nie nasze nazwisko. Ja tak uważam.

Kiedy wychodziła po skończonym samotnie posiłku, mama i siostra minęły się z nią w drzwiach jadalni bez słowa komentarza. Resztę dnia Eleanor spędziła w altance, kończąc zaczętą rano książkę. W takich chwilach czuła się mniej beznadziejna. Po prostu znikała z tego świata, żeby znaleźć się w innym. Najlepiej w takim, w którym bohaterka zdobywała świat inteligencją, sprytem i odwagą, czasem po prostu wielkim sercem, a nie olśniewającą urodą, a tym bardziej figurą modelki. Czy tylko piękności z pierwszych stron gazet zasługują na miłość i szczęście? Czy taki mężczyzna jak Chester Cardwell mógłby polubić, a może i pokochać kobietę, która ma kilka nadprogramowych kilogramów? Ellie znowu zorientowała się, że zamiast czytać książkę, zastanawia się nad tą zagadką. No cóż, jutro dowiem się, dlaczego tak mu zależało na tym lunchu.

Wieczorem Eleanor jadła kolację w towarzystwie siostry, bo rodzice wybrali się wspólnie do restauracji. Ojciec ewidentnie chciał przypodobać się matce, w takie dni zapraszał ją gdzieś albo zabierał na zakupy. W końcu przypomniała sobie, że przecież jej rodzice poznali się pewnego lipcowego dnia. A więc to może być ta ich magiczna rocznica znajomości. Siostra jakby odgadła jej myśli.

– Rodzice ostatnio gruchają jak gołąbeczki, co nie? – zagaiła.

– To nasi rodzice – obruszyła się Ellie. – Gdyby się nie kochali, nie byłoby nas.

– Ale przecież oni są już za starzy na amory – parsknęła Camilla.

– Wcale nie.

– Jasne. – Nastolatka wydęła usta.

Jakoś nie zauważyłam – pomyślała El, przypominając sobie wczorajszą scenę po powrocie z przejażdżki z ojcem. Matka doskonale wiedziała, po co mąż ciągnie ją do sypialni i nie miała nic przeciwko. Jak ja bym chciała, żeby po dwudziestu pięciu latach wspólnego życia mąż zaciągnął mnie do sypialni... – rozmarzyła się.

Eleanor miała mgliste pojęcie na temat seksu. Na pierwszym roku studiów uparła się, żeby stracić dziewictwo na jednej z nielicznych imprez, na które dała się zaciągnąć Sophie. Poszła do łóżka z przypadkowym amantem, który był tak wstawiony następnego dnia nawet jej nie poznał. Fakt, koleś znał się na rzeczy i nie mogła powiedzieć, żeby to było nieprzyjemne, ale potem nie czuła nic poza zażenowaniem. Ostatecznie dobrze wyszło, że tamten chłopak jej nie pamiętał. Ominęło ją więcej wstydu, kiedy podsłuchała przypadkiem, jak komentował wulgarnie zbyt obfite kształty innej koleżanki, zarzekając się przy tym, że nie poszedłby do łóżka z dziewczyną, która nosi rozmiar większy niż dziesięć*. Głąb.

– Hej, El, odpływasz – zauważyła Camilla.

– Tylko trochę – zachichotała. – A nie mówiłaś mi, jak było na przyjęciu u Cordelii? – Zmieniała zręcznie temat.

– Nuuuudy – jęknęła Cam. – Żadnych sensownych chłopaków, głownie koleżanki Cordelii. A! I Chester Cardwell przyszedł, pokręcił się przy basenie i sobie poszedł.

– A co on tam robił? – Ellie udała zdziwienie.

– Wyglądał, jakby kogoś szukał, ale nie znalazł.

DZIEWCZYNA Z WYŻSZYCH SFEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz