I.5.

279 44 22
                                    

W końcu weszła pod wiatę, pod którą stał samochód i obeszła go dookoła z zachwytem.

– Czemu chodzisz wkoło auta zamiast wsiąść za kierownicę. Ellie? – Usłyszała głos ojca za plecami i aż podskoczyła.

– Och, tato, przestraszyłeś mnie.

– Moja córka nie może być taka płochliwa – zażartował sobie lord Bethell. – Przeciwników na sali sądowej trzeba traktować stanowczo.

– Ja nie będę ad... – próbowała zaprotestować, ale ojciec przerwał jej gestem. – Eleanor Bethell, jesteś moją córką i wnuczką mojego ojca. Będziesz świetną prawniczką, niezależnie od wybranej specjalizacji, ale uważam, że poradziłabyś sobie na każdej sprawie.

– Dziękuję, tato.

Elie nie chciała już wdawać się w dyskusję na temat swojej zawodowej przyszłości, bo wiedziała, że i tak go nie przekona. W końcu nie bez powodu był jednym z najlepszych adwokatów w tej części Anglii. A śliczne błękitne autko tylko czekało, żeby się nim przejechać. Chciała podać kluczyki ojcu, ale ten zdecydowanym gestem odmówił ich przyjęcia.

– To twój samochód. Prowadź, Ellie.

Wsiadła więc za kierownicę, wsadziła kostkę mocy w odpowiednie miejsce, ustawiła sobie fotel, lusterka i kierownicę. Lord Bethell tymczasem rozsiadł się wygodnie na miejscu pasażera, zapiął pas i przyglądał się jej działaniom z zadowoleniem.

– Świetnie, skoro jesteś gotowa, to wyjeżdżaj.

Ellie nigdy nie prowadziła takiego sportowego auta. Uczyła się na małym miejskim samochodzie, parę razy prowadziła SUV-a ojca, ale tylko na wakacjach. W Londynie wolała korzystać z miejskiej komunikacji. Nie miała pojęcia, że to cudo ma tyle mocy. Kiedy dodała gazu, aston prawie wyrwał kostkę brukową z podjazdu.

– Spokojnie, dziecko, to nie jest zwykły samochód. Silnik ma prawie czterysta koni mechanicznych. Ruszaj delikatnie.

– Dobrze, tato.

Eleanor zaśmiała się nerwowo, ale musiała przyznać, że moc auta jej zaimponowała i nie mogła już doczekać się wjazdu na autostradę, żeby sprawdzić jego możliwości.

Ojciec otworzył bramę pilotem, a ona powoli wyjechała na ulicę, która o tej porze była zupełnie pusta. W końcu była to jedna z najspokojniejszych dzielnic w hrabstwie Manchester.

– To jest wspaniałe uczucie – powiedziała w końcu głośno, kiedy już wyjechała z ich osiedla na główną drogę, bo pęd wiatru zagłuszał nawet ryk silnika. – Tylko to auto jest stworzone, żeby nim jeździć szybko. Żal dojeżdżać nim do pracy w centrum miasta.

– Przyzwyczaisz się. Kancelaria Attorneyów ma podziemny parking we własnym budynku, strzeżony i z monitoringiem.

– Mam nadzieję, że w nikogo nie uderzę – krzyknęła Ellie, a potem jeszcze dodała gazu.

Richard Bethell zachował kamienną twarz. Od czasu do czasu zerkał tylko na swoją pierworodną, która z zapamiętaniem, prowadziła sportowe auto drogą A56 na północ, a potem sprawnie włączyła się do ruchu na autostradową obwodnicę Manchesteru M60 na węźle Altrincham-Manchester (C)-Stretfort i ruszyła w kierunku Preston.

– A więc jednak chcesz dojechać do Stoney Acres? – spytał w końcu Richard Bethell podniesionym głosem, żeby przebić się przez hałas.

– Nie, tato, to za daleko na niedzielną przejażdżkę. Zawrócę na węźle w Eccles – odkrzyknęła Ellie.

– A może zjedziemy tam i przejedziemy się po centrum miasta? – zaproponował.

– W niedzielę?

– Właśnie dlatego. Ruch będzie mniejszy. – Lord Bethell wyglądał na przekonanego.

– Nie boisz się, że mama będzie zła? – Zdziwiła się dziewczyna.

– I tak jest obrażona, że kupiłem ci auto bez konsultacji z nią – zaśmiał się jej ojciec. – Od wczoraj ze mną nie rozmawia. Poboczy się trochę i jej przejdzie.

– Jesteś pewien? – Ellie pierwszy raz spojrzała na ojca jak na mężczyznę, który jest w stanie sam o sobie stanowić. Dotąd miała wrażenie, że lord Bethell dał się całkowicie zdominować żonie i nigdy nie postąpiłby wbrew jej woli.

– Oczywiście.

Ellie posłuchała więc ojca i zjechała na węźle w Eccles w stronę miasta, a potem opuściła drogę M602 w Salford na Trafford Road, jadąc w kierunku nabrzeża. Ojciec polecił jej zajechać pod bar Bee Orchid.

– Często tu przyjeżdżasz? – spytała, kiedy weszli do środka i ojciec zamówił im dwa bezalkoholowe Pimmsy.

– Zdarza mi się.

– Lubisz go, bo nazywa się prawie jak nasz dom? – Ellie skojarzyła nazwę baru z orchideą z nazwy ich rezydencji.

– Lubię go, bo mają dobre napoje bez alkoholu i świetną rybę z frytkami. Każdy potrzebuje czasem przerwy na lunch. Prawnicy też – zażartował.

– Ale dopiero jedliśmy śniadanie.

– Dlatego bierzemy tylko koktajl.

Eleanor uświadomiła sobie, że naprawdę niewiele wie o zwyczajach swojego ojca. Kiedy była mała, znikał z domu na całe dnie. Wychodził rano do pracy, a wracał często wieczorem. Miał niewiele czasu, żeby spędzić go z córkami, ale zawsze poświęcał im choć chwilę przed zaśnięciem. Czytał im bajki, pytał, jak minął dzień w szkole. Potem dostawały z Camillą po buziaku i musiały iść spać, a tata jadł kolację z mamą i spędzał wieczór z nią. Teraz okazało się, że lord Bethell lubił robić sobie przerwy w pracy i pomiędzy sprawami wychodził na lunch i to z kolegami. Jadł fastfoody, pił koktajle i wygrywał sprawy w sądzie dla swoich klientów.

– Dzięki, tato, jest pyszny – zauważyła, pociągając łyk przez słomkę.

– Jesteś już dorosła, Ellie, ale zawsze będziesz moją córeczką – odparł Richard, uśmiechając się do córki. – Mimo wszystko cieszę się, że mogłem zabrać się na bezalkoholowego drinka w moje ulubione miejsce.

– Czemu je tak lubisz?

– Bo widać z niego Old Trafford – zachichotał, wskazując przez okno na stary stadion, należący do klubu piłkarskiego Manchester United.

– Ale to konkurencja – zaśmiała się Ellie. – Czemu nie znalazłeś baru z widokiem na Etihad Stadium?

– Zdradzę ci coś w tajemnicy. – Lord Bethell zniżył głos.

– Co takiego?

– W młodości kibicowałem czerwonym diabłom. Oczywiście skrycie, bo nie wypadało się z tym obnosić. Miałem przyjaciół w dzielnicy Old Trafford i sprawiałem rodzicom trochę problemów, dlatego wysłali mnie na studia do Londynu „żebym zmądrzał".

– I udało się? – Brązowe oczy Ellie zmrużyły się szelmowsko.

– Jak widać na załączonym obrazku.

Ellie spojrzała na ojca jak na wariata. Jak świat długi i szeroki, dwie drużyny z Manchestru dzieliły miasto na uptown i downtown, jedni kibicowali błękitnym, a inni czerwonym. Niemożliwym było zmienić front, bo człowiek ma serce tylko po jednej stronie.

– Chcesz powiedzieć, że przez całe życie ukrywasz przed wszystkimi TAKĄ tajemnicę? Gdyby matka się dowiedziała...



§&?

* Nalewka na bazie ginu, Pimm's jest często mieszana z lemoniadą i posiekanymi owocami w celu stworzenia orzeźwiającego letniego koktajlu.

** Stadion Manchesteru City.

*** ang. „górne" i „dolne" miasto, w domyśle bogate i biedne dzielnice.

A teraz dobra wiadomość dla przyszłych fanów Ellie. Od września rozkład moich publikacji na pewno się zmieni, bo wprowadzę regularną publikację "Dziewczyny z wyższych sfer", która jest już prawie napisana, ale więcej szczegółów dostaniecie w poniedziałek, 4 września.

DZIEWCZYNA Z WYŻSZYCH SFEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz