Jack widział kątem oka Elle wchodzącą do sali pod rękę z jakimś gościem. Potem podeszli razem do stolika, ale Miranda obróciła nim w tańcu i więcej nie widział. Kiedy następnym razem spojrzał na ten stolik, nie było już przy nim nikogo.
Co za pech! – wkurzył się. Wyglądało na to, że dziewczyna gdzieś wyszła ze swoją parą. Miał tylko nadzieję, że nie do niego do domu.
– Co ty się tak oglądasz za tą dziewczyną? – spytała Miranda pół żartem, pół serio.
– Poznałem ją na wsi, jeździliśmy razem konno – odpowiedział.
– A więc to też amazonka? Nie wygląda – zauważyła kobieta z przekąsem.
– Jesteś złośliwa, Mirando.
– Nie, po prostu widziałam, z kim tu przyszła. Chester Cardwell to najlepsza partia w mieście.
– Mówisz o tym leszczu, który z nią wszedł do sali?
– Tak, o nim. Nie masz szans.
– Jeszcze zobaczymy! – obruszył się Jack.
– A więc cię wzięło? – zaśmiała się znowu Miranda.
– Nic z tych rzeczy! – prychnął. – Po prostu jestem jej ciekaw.
– Chester Cardwell pracuje u mojego ojca. Mogę się dowiedzieć – zasugerowała Miranda. – Może ta dziewczyna też tam pracuje.
– Naprawdę, zrobiłabyś to dla mnie? – niedowierzał. – Jesteś prawdziwą przyjaciółką.
– Jestem ci też winna przysługę, Jack, ale po tej akcji będziemy kwita.
– Jak zdobędziesz dla mnie numer telefonu tej małej, będziemy kwita – zaśmiał się nerwowo Jack. – Ostatnio podała mi nieprawidłowy.
Miranda się roześmiała.
– A nie mówiłam, że cię wzięło? Kto by pomyślał! Jack Sanders usidlony!
Jack odwiózł wieczorem Mirandę do domu. Przyjaciółka z młodzieńczych lat nadal była tą samą niezrównoważoną osobą, która lubiła wyprowadzać z równowagi swojego bogatego i wpływowego ojca. Poznali się kiedyś na meczu derbowym*, kiedy osiemnastoletnia Miranda przeniosła się na stronę kibicującą czerwonym diabłom, żeby zrobić na złość ojcu, który sponsorował błękitnych. Robert Attorney o mało nie dostał zawału na ten widok, ale przez następne lata miał przyzwyczaić się do tego, że jego jedynaczka ma specyficzny gust co do ludzi, i pogodzić się z nieciekawym towarzystwem, z jakim się prowadzała.
Prawie trzydziestoletnia Miranda dziś nadal żyła swoim życiem, z dala od polityki i salonów. Zgodziła się przyjść na przyjęcie ojca tylko po to, żeby móc przyprowadzić ze sobą któregoś z kolegów, za którymi nie przepadał. Miał iść kto inny, ale się rozchorował i Jack go zastąpił w ostatniej chwili. To właśnie była przysługa, którą była mu winna. Gdyby nie to, ona poszłaby sama i ojciec na pewno posadziłby ją obok jakiegoś nudnego kawalera. Życie.
– Dzięki, Jack.
– Nie ma za co.
– Zdobędę ten numer.
– Zobaczymy.
Zdobędę, choćby nie wiem co – uznała Miranda, ale pomachała tylko przyjacielowi.
Jeśli zdobędziesz, to ty będziesz miała przysługę u mnie – pomyślał Jack, ale tylko jej odmachał. A potem wrócił do domu, myśląc o blondynce w czarnej sukience z białym paskiem, który aż raził go w oczy. W tańcu miał ochotę położyć dłonie na jej talii, a potem przyciągnąć ją do siebie i pocałować. Ale nie mógł narobić przyjaciółce problemów, przecież oficjalnie przyszedł z nią na przyjęcie. Na wspomnienie Elle idącej pod rękę z tym facetem, skręcało go w żołądku. Na pierwszy rzut oka było widać, że w ogóle do siebie nie pasują, a ona wyglądała, jakby przyprowadził ją tam za karę.
CZYTASZ
DZIEWCZYNA Z WYŻSZYCH SFER
ChickLit[NOWOŚĆ - ZAKOŃCZONA] Eleanor jest absolwentką prawa. Wraca z Londynu do domu i po wakacjach ma zacząć praktyki w kancelarii w manchesterskim City. Dziewczyna jest córką lorda Bethella, również prawnika. Za zgodą jej ojca zaczyna się wokół niej kręc...