IX.5.

204 47 24
                                    

Kiedy zwolnili pokój hotelowy, zjedli jeszcze lunch w restauracji na dole, a potem wrócili do warsztatu Jacka, gdzie on wczoraj zostawił swój samochód. Ellie przesiadła się na miejsce kierowcy. Jack jeszcze pocałował ją na pożegnanie, a potem obiecał, że zadzwoni wieczorem i zobaczą się jutro.

– Przestań się martwić – poprosił. – Będzie dobrze.

– Postaram się – obiecała.

A potem ona odjechała do domu, a on wsiadł w swoje auto i wrócił do siebie.

Kiedy tylko zapakował przed domem, zbiegły się dzieciaki z sąsiedztwa.

– Jack! Jack! – krzyczały. – Gdzie masz to piękne auto i swoją księżniczkę?

– Auto należy do księżniczki – odpowiedział żartobliwie. – A ona musiała wracać do swojego zamku.

– Aaaaa. – Dzieciaki znowu chórem oznajmiły, że mu uwierzyły.

Dzieciaki... – Jack machnął ręką.

– Ale Jack, obiecałeś mi, że się kiedyś przejadę tym błękitnym autkiem – przypomniał mu mały Jim.

Jack przeczochrał mu czarną grzywkę i odpowiedział:

– W takim razie musimy się postarać, żeby Ellie jeszcze kiedyś tu przyjechała.

– Co mam zrobić? – Maluch aż podskakiwał w miejscu.

– Postaraj się nie wybiegać na drogę, jak jeżdżą samochody – poprosił Jack. – Bardzo ją wtedy przestraszyłeś. Chodź, odprowadzę cię do domu przez drogę – zaproponował malcowi, a ten śmiało podał mu rękę.

Kiedy zostawił Jima pod drzwiami, wrócił do domu. Tam zdjął garnitur i koszulę, przebrał się w dżinsy i t-shirt, a potem wziął się za koszenie trawy koło domu. W końcu była sobota.

*

Ellie wróciła do domu i od razu poszła do siebie. Musiała wziąć prysznic, żeby zmyć z siebie zapach Jacka, a potem przebrała się w wygodne ciuchy. Wolała nie schodzić na dół do kolacji, żeby nie wywoływać pytań.

Jej rodzice wyszli jednak na kolację do znajomych, a Camilla nie zadawała żadnych pytań. Powrót Eleanor do domu na drugi dzień pozostał bez echa. Czy to możliwe?

Jack zadzwonił przed snem i potwierdził, że przyjedzie do niej na kolację. Przyznał, że trochę się stresuje, co lekko ją uspokoiło, bo bała się, że tylko ona panikuje.

– Już myślałam, że ty jesteś wykuty ze skały – zaśmiała się. – I nic cię nie rusza.

– Czasem bywam twardy – zażartował sobie – ale nadal to żywe ciało.

– A więc mówisz, że będzie dobrze?

– Jak najbardziej.

Jack powtórzył jeszcze, że ją kocha, więc zasypiała otulona jego miłością.

Następnego rano tata zaczepił ją przy śniadaniu:

– Miło mi na ciebie patrzeć, jak jesteś szczęśliwa, skarbie.

– Tato, strasznie się stresuję.

– Ale czym?

– Że nie polubicie Jacka.

– Czy on jest wystarczająco dojrzały?

– Tak, o siedem lat starszy ode mnie.

– Uważasz, że jest uczciwy?

– Bardzo.

– Czy pracuje?

– Od dawna. Ma własną firmę. – Celowo pominęła słowo „warsztat".

DZIEWCZYNA Z WYŻSZYCH SFEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz