6| Nigdy cię nie zapomniałem.

195 8 0
                                    

Szliśmy już dobre pół godziny tym korytarzem,co jakiś czas zabijając strażników. Musieliśmy znaleźć wielkie drzwi,tylko tyle nam mój brat wyjaśnił. Mijamy lochy,większość z nich jest pusta.
-Co tak cicho jesteś? - spytał brunet.
-Nie,po prostu się zamyśliłam.
- Na jaki temat?- jeżeli on oczekuje,że ja mu powiem prawdę to się myli,logiczne jest,że o Morro.
-No ogólnie,że muszę wymienić strój w końcu. Wiesz na jakiś lepszy,ten jednak swoje już przeszedł.
-A no chyba,że tak. Można nad tym się zastanowić. Myślę,że każdemu w drużynie by się przydał.
W pewnym momencie doszliśmy do końca korytarza i przy tym do drzwi,przy których było 4 strażników. Przystaliśmy na chwilę widząc ich w oddali.
- Co robimy?-spytałam.
- Może spinjitzu,nie wiem,ale wiesz atak z zaskoczenia najlepszy.- rzekł brunet po czym chciał odrazu rzucić się do walki.
-Kai,czekaj!-złapałam go za ramię na co przystanął.
- Co znowu?!.-odezwał się z zawodem w głosie.
- Wiesz,że to najgłupsza rzecz jaką możesz teraz zrobić.- oznajmiłam.
-A wiesz że kiedyś byś nie miała nic przeciwko i byś też tak zrobiła,kiedyś byliśmy zgrani Age.- jego zdanie mnie bardzo uderzyło,zmieniłam się,ale myślałam że na dobre,że na przyszłego odpowiedzialnego mistarza. Zamilkłam,nic mu nie odpowiadając.
-To jak?-brunet wyrwał mnie z zamysłów.
-Nie wiem Kai,jeżeli ci moja osoba nie pasuje to ogólnie powinnismy zakończyć naszą relacje,to co się wydarzyło chwile temu...nie powinno do tego dojść i ty bardzo dobrze o tym wiesz.
-Dobra,ale to po co mówiłaś,że mnie kochasz?
Nagle poczułam silne uderzenie z tyłu głowy i straciłam przytomność.Ocknęłam się dopiero w jakimś lochu przypiętą rękoma do ściany,przez co ledwo mogłam się ruszać. Nawet podrapać się w nos nie mogłam. Było chłodno,wilgotno i ogólnie nieprzyjemnie. Byłam totalnie sama. W rogu celi kapała woda,czyli musiałam być bardzo nisko pod powierzchnią.

Na moje oko spędziłam tutaj już z 5-7 godzin,byłam głodna i wycieńczona. Dodatkowo nie wiem jak misja m,czy się powiodła czy nie i co z Kai'em, może udało mu się uciec.
Z zamysłów wyrwał mnie dźwięk kluczy po czym usłyszałam odkluczanie i otwieranie drzwi.
Zauważyłam zamaskowanych strażników. Każdy z nich był taki sam.
- Wypuście mnie! Co zrobiliście z Kai'em!?- zaczęłam krzyczeć i próbowałam wyrwać ze ściany kajdanki.
Jeden z nich podszedł do mnie i przepiął mnie w inne kajdanki,tak że mógł mnie wyprowadzić z celi. Uczynił to. Wychodząc z niej,będąc prowadzona przez jednego z nich zeszłam się z moim wspólnikiem. Wymieniliśmy tylko spojrzenia, brunet miał na twarzy rany po pobiciu i zaschnięta krew,która spływała z wargi. Szliśmy w ciszy przez chwile.
-Ej Age,nic ci nie jest?-zauważyłam jak dyskretnie się do mnie odwraca szeptając.
-Nie,ale nie mam siły na nic. Bardzo cię boli ta twarz?
- Dam rade,nie martw się.-uśmiechnął się po czym obrócił do poprzedniej pozycji.

Gdy znaleźliśmy się przed drzwiami jeden ze strażników oznajmił:
- Chłopaka dajcie do lochów na chwilę, dziewczynę dajcie do mistrza.
Z automatu Kai zniknął z mojego pola widzenia, a ja znalazłam się w wielkiej sali.
Rozświetlały ją płomienie przez co mogłam ujrzeć znajoma mi postać. To był Lloyd.
-Lloyd? Jakim cudem się tu znalazłeś ?!
- Misja się nie powiodła,nie wiem gdzie jest reszta.-oznajmił.
- Kai jest w najbliższym lochu,złapali nas nagle.
- Nic mu nie jest?
-Na twarzy ma rany po pobiciu.-stwierdziłam.
Nagle wszystkie światła na sali zapaliły się a ja z moim bratem zauważyliśmy naszego wroga,był zamaskowany,nie mogliśmy zidentyfikować kim jest. Trzymał wielki kryształ,który miał mój ojciec do wysysania mocy.
- A więc tak,wielki zielony i fioletowy ninja!...Dzieci Garmadona,a rzekomo tylko jedno z nich jest jego biologicznym dzieckiem!- spojrzeliśmy na siebie z Lloyd'em.- Wiem,że z zielonym nie dam rady się dogadać,ale z tobą dziewczynko,może być całkiem inaczej,przecież jesteś jednak w 3/4 demonem. Masz moc destrukcji jeszcze większą niż myślisz.
- Kim jesteś i skąd wiesz o nas takie rzeczy?!-krzyknął Lloyd.
-Wyprowadzić go! Zostawić tylko fioletową!- krzyknął nasz wróg i po chwili po mojego brata przyszli strażnicy i wzięli go.- A teraz powiedz mi moja droga,kim była twoja pierwsza miłość za którą byś oddała wszystko,żeby się z nią zobaczyć?- na mysl mi przyszedł od razu on.
- Morro,ale on nie żyje.
Nagle 7 metrów przede mną ukazał się on.Myślałam,że mam zwidy. W moich oczach od razu się zebrały łzy.
- Nadal jesteś taka piękna odkąd ostatni raz się widzieliśmy.- dosłownie nie wierzyłam, to on we własnej postaci. Stoi przede mną i mówi,że o mnie pamięta.
- Ty pamiętasz mnie ?- z moich oczu spływały łzy.
- Nigdy cię nie zapomniałem.- oznajmił.
- Jakim cudem ty tu jesteś?-klęczałam cała w łzach patrząc na miłość mojego zycia.
- Wiesz...- nie zdążył dokończyć.
- Dość!- krzyknął mój oprawca.- Morro pytaj o to co miałeś!- Morro jedynie spojrzał na niego i od razu na mnie.
- Chcę żebyśmy znowu byli razem,pamiętasz jak nam było razem dobrze? Rządziliśmy światem,liczyliśmy się tylko my. Pamiętam twój śmiech jakby to było dzisiaj,byliśmy szczęśliwi Age.- zatkało mnie,ale musiałam odpowiedzieć.
- Morro,to nie jesteś ty! Przecież pod koniec byłeś dobry! Co oni z tobą zrobili!?
- Wybieraj albo jesteś z nim albo zginiesz!- rzekł zamaskowany.
W tym momencie biłam się z własnymi myślami,znowu zdradzę rodzine,przyjaciół,a przede wszystkim Kai'a.
Po chwili przypomniały mi się słowa Lloyd'a:„pewnie siedzi w klubie i posuwa laski",pamiętam je jak dzisiaj. Kai tak naprawdę stracił do mnie uczucia,gdy zaczęłam się spotykać z Morro. Teraz on mnie nigdy nie kochał,jedynie chciał zagrać na moich uczuciach. Albo wybiorę Kai'a którego nigdy nie zobaczę,bo zginę albo wybiorę wiernego chłopaka. To co odpowiem było bardziej przewidywalne niż to,że po wiośnie nastąpi lato.
- Jestem z Morro.- oznajmiłam,po czym z automatu rozpięły się kajdanki.
- Dobry wybór.- rzekł mój wróg po czym zniknął.
Zostałam sama z Morro.
Podszedł do mnie po czym mnie przytulił.
- Dobry wybór kochanie, pamiętaj jesteś silna.- gładził moje włosy,gdy wypłakiwałam mu się w ramie. Po chwili gdy się uspokoiłam dał mi trunek w małej buteleczce. - Wypij- rzekł.
- Po co? Co to jest?
- Po tym poczujesz się lepiej, nie ufasz mi?- uśmiechnął się w moja strone. Jemu zawsze ufałam i najbardziej.
- Ufam.-rzekłam po czym wypiłam.
Moje oczy zaczęły świecić na fioletowo a ja poczułam się o wiele lepiej, pełna mocy i posiadałam 100% poczucie niezniszczalności.
- Pięknie, chodź.-złapał mnie za rękę i zaczął iść w strone innych drzwi.

Ninjago: You got me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz