54| Tarot.

61 3 0
                                    

-Zagramy w alla tarota przeznaczenia. Twierdzę,że jest to bardzo dobra okazja do postawienia tych kart na stole...grałaś kiedyś?-spytała.
-Nie...-odpowiedziałam.
-Mamy 22 karty Wielkich Arkanów. Każda znaczy coś innego. Troje z nas wybierze po jednej karcie. Po każdej wybierającej osobie karty są ponownie tasowane,oczywiście te które pozostały...
-Chwila,chwila,chwila...jak to troje z nas?-przerwałam jej.
-Na tym polega gra,jest trzech graczy.
-Ale kto ma być trzecim graczem?-spytałam tracąc cierpliwość.
-Hm...-zaczęła się zastanawiać.-...może Ronin?-stwierdziła optymistycznie obracając się w stronę mężczyzny.-Zagrasz z nami?-spytała słodko,jak nie ona.
-No...mogę...-rzekł jak nigdy lekko zawstydzony. Mój mózg nie ogarniał co się dzieje. Oni mają się ku sobie czy co?!
-Widzisz Ronin jest chętny!-klasnęła dłońmi rozpromieniona. Oczywiście,że szybko przeanalizowałam wszystko w głowie. Przecież mogą oszukiwać wtedy...
-Nic z tego. Niech będzie jedna osoba bezstronna!-zabijałam każdego wzrokiem.
-Ona ma rację...to jest nie fair...-szepnął w jej stronę Ronin.
-Hm...nie zależy mi bardzo na oszukiwaniu,bo i tak wygram,więc niech jej będzie. Znajdźcie jakiegoś więźnia,ale żeby to nie był żaden ninja!-rozkazała i strażnicy wyszli z sali szukać odpowiedniego osobnika.
-Widać,że jesteś córką Chen'a,ten spryt i chęć posiadania wszystkiego widać gołym okiem.-zaczęła.- A no właśnie,jak tam tatuś się trzyma?-nie wiedziałam co odpowiedzieć,ale w sumie można powiedzieć,że obaj są w Krainie Umarłych.
-A chyba dobrze,w Krainie Umarłych siedzi.-oznajmiłam wzdrygając ramionami.
-Nie brak ci go?-spytała. Po tym pytaniu chciałam odpowiedzieć od razu,ale tak naprawdę nie wiem co...czułam totalną pustkę,nie brakuje mi ani jednego ani drugiego.
-Nie...,pogodziłam się z brakiem ojca.-uśmiechłam się w jej stronę.

Usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi.
-Wybraliśmy tą.-oznajmił strażnik i podał dziewczynę Ronin'owi. Mężczyzna podszedł z nią do nas.
Dosłownie nie wierzyłam własnym oczom,było ileś dziesiąt więźniów tam,a oni wybrali tą...
-Hejka Age!-powiedziała głośno,a ja wykonałam faceplam'a. Samanta...nie mieli nikogo naprawdę,tylko ją?!
-Hej...-odpowiedziałam oschle patrząc przed siebie.
-Możemy kontynuować?-spytała kobieta na co kiwnęłyśmy głowami.-Wielkie Arkana mają numery od zera do 21,które posłużą za punktację.Gdy będą w pozycji prostej,wynik jest pozytywny. Gdy do góry nogami to negatywny. Gdy suma trzech kart będzie dodatnia,Age wygra. Gdy ujemna,wygram ja. Ale...jedna karta jest specjalna . To głupiec.-wzięła kartę w rękę i pokazała nam ją.- Jej numer to zero,więc będzie jokerem. Gdy trafi się głupiec w wersji prostej,ty wygrywasz.-wskazała na mnie.- A w odwróconej to ja. Ta jedna karta może zdecydować o wyniku gry. Czyli gracz ma zawsze szansę. Karty tarota przewidują upływ czasu. Nasze trzy karty będą przyszłością,teraźniejszością i przeszłością.
-Okej,a jaki rozkład kart?-spytałam.
-Ty losujesz teraźniejszość,ja przeszłość ,a ona...-spojrzała z odrazą na dziewczynę.-przyszłość.

Karty zostały wyłożone i układały się w okręg.
-Ty pierwsza.-kobieta wskazała na mnie dłonią.
-Dobrze,niech no się zastanowię.-musiałam wysilić wszystkie zmysły jakie kiedykolwiek posiadałam...nie mogę przegrać,nie mogę nikogo zawieść. Myśląc nad kartami przez moją głowę również przewijały się wspomnienia. Głównie nie te w ostępie kilku lat tylko bardziej te przeszłe,przeszłe. To jak byłam małą dziewczynką i już byłam trenowana pod okiem Wu. Miałam zaledwie 8 lat. Miałam jakiś drewniany miecz i musiałam codziennie od 9 rano kilka razy pokonać cały tor przeszkód w klasztorze. W większości dla mnie to była zwykła zabawa,natomiast dla mistrza Wu to było coś więcej. Trenował swoją jedyną bratanicę,traktował mnie wręcz jak córkę,której nigdy nie miał. Patrząc na karty znalazłam jedną,która do mnie przemawiała.- Wybieram tą.-powiedziałam uśmiechnięta.
-Pozycja ci pasuje?-spytał chłopak mniej więcej starszy ode mnie o jakieś 5 lat. Był również bezstronny. To on układa i tasuje karty za każdym razem.
-Tak.-oznajmiłam.
-Odkryj kartę.-rozkazał co uczyniłam. Miałam w głowie to,że są 3 szansę losowania. Jak zacznę od dużej liczby ujemnej będzie po sprawie.-Mag.-pokazałam kartę.
-Mag w pozycji prostej. Masz plus 1 punkt.-oznajmił. Fuck jeden... naprawdę jeden?...Przecież jak tak dalej pójdzie to będzie masakra. Bardzo marny start jak na takie ryzyko...
Chłopak sprzątnął karty ze stołu i je zaczął tasować oraz układać od nowa.
Zostały dwie pozycje,jeżeli liczby będą dodatnie to mam przewagę.
-Dobra teraz moja kolej.-oznajmiła i odsłoniła kartę. Był to odwrócony Świat.
-Minus 21 punktów.-oznajmił chłopak.-Obecny wynik to 20 punktów.

Praktycznie został tylko ruch Samanty,żeby okazało się kto wygra. Nie tak że nie wierzę w tę dziewczynę,ale...mam nadzieję że może teraz się uda...
-Co zestresowana? Nie wiem czy wiesz,ale przegrywasz Age Garmadon, bo chyba tak cię zwą.- mogłam wyczuć,że uśmiecha się pod maską. W pewnym momencie wyciągnęła przedmiot.
-Kontynuujmy grę.-odezwałam się siedząc przy stole.
-To znaczy?-spytała siedząc i bawiąc się nożem.
- Którego słowa nie możesz zrozumieć.-uniosłam sarkastycznie brew.
-Xedrim, wyłóż karty na stół.
Zaczęła się gra o życie i śmierć

Jak rozkazała tak zrobił. Czułam jaka jestem spięta. Moje życie jest w dłoniach jakiejś laski,która ma obsesje na punkcie mojego chłopaka!
Chwila...czy ja powiedziałam chłopaka?...Miałam na myśli przyjaciela...
Moje myśli najwyraźniej zaczynają wariować.
Wygram jeżeli ona wybierze Głupca w prostej pozycji...zostało 20 kart...szansę to 40 do 1...
Zacisnęłam pięści. Dziewczyna nie rozumiała,że tu chodzi o mój los.
-Hmm...-zaczęła się zastanawiać podczas oglądania kart.-Może ta.-wskazała wybraną. Ją nic nie interesowało,zastanowienie się jej zajęło dosłownie kilka sekund.
-Możesz ją obrócić.-oznajmił. Ja natomiast przymknęłam dodatkowo oczy.
-Głupiec? Jaki znowu głupiec?-powiedziała oburzona Samanta. W tym momencie otwarłam oczy i krzyknęłam ze szczęścia.
-Jest będę żyć!-wstałam uszczęśliwiona.-A więc to już koniec waszych rządów!-oznajmiłam stając na stole i patrząc na kobietę.
-Hahaha!-każdy zaczął się głośno śmiać, nie licząc mnie i Samanty.
-Ale czy aby na pewno?-spytała sarkastycznie kobieta.

Ninjago: You got me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz