Rano jak zawsze obudził mnie mój brat. Moja rodzicielka zmieniła mi opatrunek na plecach.
Bycie Oni ma swoje plusy. Takie rany szybko się goją przez to. Ucieszona wraz z pomocą mojego brata udałam się do kuchni,a tam...Nya...
Nie rozmawiałam z nią od tego czasu co się pokłóciłyśmy w lesie i nie zamierzam dalej.
Ona spojrzała na mnie ja na nią.
Zero słów ani niczego,mi pasuje.
-Lloyd,nie musisz mi już pomagać. Dam radę sama. Jest o wiele lepiej.-uśmiechłam się do niego.
-Jak tam chcesz,gdybyś potrzebowała pomocy to pamiętaj,że jestem.
-O tobie nie da się zapomnieć.-zaśmiałam się.
-Jak już robisz herbatę to mi zrób miętową.-oznajmił i oparł się o ścianę.
Zrobiłam herbaty, podałam jedną blondynowi za co podziękował i udałam się do swojego pokoju wybrać jakieś ubrania na dzisiaj.
Ból który odczuwam zmniejszył się do 11%,czyli praktycznie nic. Ubrałam czarną bluzę w stylu crop top i do tego identycznego koloru spodnie w fioletowe błyskawice oraz jordany,też w tej kolorystyczne. Podeszłam do komody na której leżała biżuteria i ubrałam 2 łańcuchy.
Na codzień się tak nie stroję...,ale dzisiaj mnie jakoś na to natchnęło.Wyszłam z pokoju i udałam się na górę,gdzie większość już tam była.
- A ty co się tak odwaliłaś?-spytał Jay.
-Wenę miałam.-wzdrygnęłam ramionami.
-Wene? Chyba chciałaś powiedzieć,że dla pana Shiro albo dla pana Smith'a.
-Ta może jeszcze dla Jay'a Walker'a?-odpyskowałam mu.
-Nie,dzięki. Mam już dziewczynę. Nie potrzebna mi następna.-stwierdził.
-Po prostu czekam na nowy strój,aż przyjdzie ze szwalni,bo jak wiesz tamten był już cały rozwalony i brudny i ogólnie do wywalenia.
-No tak,obrzydliwy był.
Podeszłam się przywitać z resztą,która stała w grupce gadając.
-O popatrz kto to idzie.-zaśmiał się mistrz ognia,gdy zauważył,że zmierzam w ich stronę.
-Gwizda wieczoru,a kto inny.-również się zaśmiałam. Przywitałam się z każdym.
Oczywiście siostrę Kai'a ominęłam.
Nie umknęło to uwadze każdego.
-To jak? Trening i wolne,bo dzisiaj jest piątek.-oznajmił mistrz ziemi.
-Zgadza się.-przytaknął blondyn.
Chciałam wziąć jeden z mieczy,które były włożone do beczki,ale mój brat mnie złapał za tą rękę.
-Ty sobie odpuść na dzisiaj.-spojrzałam na niego.
-Czemu,no Lloyd!
-To,że chodzisz nie znaczy,że masz nie odpoczywać.-powiedział ostro,ja jedynie zmierzyłam go wzrokiem i udałam się na schodki usiąść obok Shiro.-Haha,zaborczy brat.-zaśmiał się,gdy zajmowałam miejsce obok niego.
-A,daj spokój.-machnęłam ręką,gdy drugą podpieralam głowę. Widać było,że nie jestem zbytnio zadowolona.
-Głowa do góry. I tak tobie nikt nie dorówna.-oznajmił,a ja spojrzałam w jego stronę.
-Skąd wiesz jak walczę?...-spytałam lekko zdziwiona.
-Nya mi opowiadała,że ty ze swoim bratem umiecie w to najlepiej.-wzdrygnął ramionami.
-A ta...,dobrze że chociaż raz o mnie coś dobrego powiedziała.
-Widzę,że macie kiepski kontakt.
-Tak. Wybacz,ale mi się nie chcę tego tłumaczyć dzisiaj.-powiedziałam na co przytaknął,że rozumie.
-A tak poza tym...robisz coś wieczorem?...-spytał po chwili.
-W sumie...raczej nie,nic nie robię.
-Co ty na to,żeby wspólnie coś porobić. Nie wiem np. pograć czy gdzieś wyjść?-podrapał się po karku.
-Zapraszasz mnie na randkę ?-zaśmiałam się.
-Można też tak powiedzieć.-uśmiechnął się.
-Randka brzmi zbyt oficjalnie,może zwykłe kumpelskie spędzanie czasu?
-Też tak może być...-potwierdził lekko zawstydzony.16:00
Zjadłam obiad,którym było przepyszne sushi zrobione przez Zane'a. Odłożyłam talerz na komodę. Tak jadłam w pokoju,ponieważ z laską Jay'a nie zamierzam siedzieć przy jednym stole.
Stwierdziłam,że sobie utnę szybką drzemkę.21:30
O godzinie 19:00 wpadł do mnie Lloyd tylko przekazać,że wychodzi z Jay'em,Cole'em i Zane'em na miasto oraz że mama mi nie każe nigdzie dzisiaj wychodzić. Oczywiście,że to słyszałam jak przez mgłę,bo spałam. Dopiero teraz się w pełni obudziłam. Chyba jeszcze w międzyczasie był tu Shiro,ale zobaczył mnie w takim stanie,więc pewnie odpuścił.
Najbardziej chce mi się śmiać z mojej rodzicielki. Jeżeli ona myśli,że ja będę anulować wszystkie plany przez jej widzimisię to się ostro myli.
Nikt nie wie,że dzisiaj wychodzę ścigać się z Kai'em na motorach.
W pewnym momencie po puknięciu w drzwi do pokoju wszedł nikt inny jak mistrz ognia.
-Dzisiaj 23:00,pasuje?-stanął opierając się o futrynę.
-Pasuje.-uśmiechłam się w jego stronę.
-Możesz normalnie robić takie rzeczy?-spytał.
-Oczywiście,już się tak nie martw.-skłamałam.
-Wolę się upewnić,bo wiesz najwyżej możemy inaczej spędzić ten czas.
-Mogę jeździć.-oznajmiłam.
-Spoko,przyjdę tutaj po ciebie za 1,5 godziny. Uszykuj się,bo dzisiaj nie zamierzam ci dawać fory.-puścił do mnie oczko,gdy zamykał drzwi.
-Nie musisz.-wzdrygnęłam ramionami.Siedząc bezczynnie na łóżku uświadomiłam sobie,że muszę znaleźć swój kask. Oczywiście nie ze względu bezpieczeńtwa,tylko dlatego że w środku ma wbudowany mikroport do rozmowy podczas jazdy.
Otwarłam swoją szafę w której było wszystko.
Od ubrań po bronie. Kask leżał na samym dnie.
Był czarny z fioletowymi wstawkami.
Szukanie go zajęło mi z jakieś pół godziny,więc postanowiłam resztę czasu spędzić nad komiksem,który pożyczył mi Jay.23:00
-Gotowa?-byłam tak wciągnięta,że nawet nie usłyszałam pukania.
-Tak,wybacz wciągnęłam się w to.-wstałam i podeszłam po kask.-Śpią?-spytałam.
-Tak,sprawdziłem jeszcze pokoje zanim do ciebie przyszłem.
-Zajebiście.-powiedziałam i podeszłam do niego.-Możemy wyruszać.-oznajmiłam patrząc mu w oczy i uśmiechając się. Ten się uśmiechnął i przepuścił mnie w drzwiach,po czym je zamknął.Dotarliśmy już do miejsca w którym zawsze odbywają się nasze wyścigi. Przed wjazdem do tunelu stanęliśmy,żeby dogadać zasady.
-Czyli mamy zakłady ustalone,uwierz mi przegrasz.-powiedział.
-Tunel jest długi. Droga liczy się jako przejazd przez niego. Zobaczysz jeszcze będziesz błagać na kolanach o rewanż.
-Zobaczymy kto będzie pierwszy na tych kolanach dzisiejszej nocy.-powiedział dwuznacznie i puścił oczko.
-Zobaczymy.-zaśmiałam się. Założyliśmy swoje kaski i zajęliśmy swoje miejsca.
O tak później godzinie nic tu prawie nie jeździ.
-3!-powiedziałam.
-2!-usłyszałam głos chłopaka w słuchawce.
-1!-krzyknęliśmy i ruszyliśmy.Szliśmy z brunetem łeb w łeb. Byliśmy już na 450 metrze tunelu, był go kilometr.
Raz on był na prowadzaniu o kilka centymetrów raz ja.
Ta noc była bardzo ciepła,co chwilę skanowałam mojego przeciwnika wzrokiem.
Miał czarny motor z czerwonymi wstawkami. Ubrany był w czarną koszulkę na krótki rękaw i szare dresy,jego kask był koloru czarnego.
Jechaliśmy z bardzo dużą prędkością. Odczuwałam jak powoli moje ciało słabnie,ale miałam to gdzieś.
-800 metr.-usłyszałam po chwili.
-Dobrze ci idzie Smith.-zaśmiałam się.
-Wiem,bo za chwilę wygram.-oznajmił.
920 metr,czyli jeszcze muszę chwilę poczekać i przyspieszyć na maksa.
Nagle przed tym zanim nacisnęłam gaz brunet mnie wyprzedził.
Próbowałam go dogonić,ale na marne...przegrałam.
Gdy dojechałam to on już stał i widząc mnie zdjął kask.
-Mówiłem.-powiedział poprawiając włosy.-Brakuje ci jeszcze trochę doświadczenia.-oznajmił. Ja zgasiłam motor i podeszłam do niego oczywiście wcześniej ściągając kask. Ten postąpił tak samo z pojazdem.
-Gratuluję.-wyciągnęłam rękę w jego stronę.
-A dziękuję.-powiedział i uścisnął mi ją.
-Dobra to gdzieś chcesz jechać?-spytałam.
-Jutro się dowiesz.-uśmiechnął się.
-Niech będzie. Wracajmy już na perłę?
-Czemu,możemy jeszcze trochę pojeździć.
-Nie czuję się najlepiej,proszę Kai wracajmy.-w pewnym momencie zaczęło mi się kręcić w głowie i poczułam jak ktoś mnie łapie.
-Age,co ci?!-usłyszałam głos bruneta.
-Mega mi się kręci w głowie...-powiedziałam ledwo.
-Czekaj,chodź usiądziemy chwilę.-poczułam jak mnie podnosi a po chwili opiera na siedząco o swoje ciało tak,że siedziałam pomiędzy jego nogami.-I jak?-spytał po kilku minutach.
-Lepiej...-powiedziałam łapiąc się za głowę. Starałam się otworzyć oczy, widok zaczął mi się poprawiać. Widziałam na środku ulicy nasze motory. Czyli pewnie siedzimy pod ścianą.-Dzięki...-podziękowałam po chwili.
-Nie ma sprawy. Jak już dojdziesz w 100% do siebie to wtedy pojedziemy na perłe,więc na spokojnie.
CZYTASZ
Ninjago: You got me.
FanfictionCzasami życie nie jest takie proste a szczególnie ,gdy jesteś ninja. Czasami chodzi o życie,żeby przetrwać podczas walki, przyjaciół, świat, rodzinę i miłość. Czasami, gdy nie dajemy już rady chcemy, by wszystko się skończyło, żeby śmierć była na wy...