Noc spędziliśmy w jaskini. Było bardzo zimno,na zewnątrz szalał wiatr. Patrząc na dobre strony tej sytuacji mieliśmy ogień i miejsce gdzie się schronić. Rano obudziły mnie promienie słońca,które zaczęły świecić mi centralnie w oczy. Wstałam z ziemi i udałam się w stronę dworu. Patrząc na otoczenie przeciągałam się i doszłam do wniosku,że czas na poranną gimnastykę. Gdy nie ma mistrza jestem sama sobie mistrzem,więc zaczęłam się rozciągać.
Co do zeszłego wieczoru,z moim wspólnikiem zbytnio nie rozmawialiśmy. Nie chcę mi się wierzyć w to ,że jakimś dziwnym cudem jest on mistrzem wiatru. Pewnie mi sie przewidziało z osłabienia i tyle,a po drugie przecież szedł już front atmosferyczny. Ja to jestem mądra,to aż nie spotykane, rozumiem czemu mam w przyszłości zostać mistrzem.Poranny trening zakończyłam medytacją i później postanowiłam obudzić bruneta.
-Kai,wstawaj. Już jest rano.-powiedziałam potrząsając jego ramie.
-Co już?!-spytał zniesmaczony.
-Tak,wstawaj.
-Już już.-po chwili tak zrobił i się przeciągnął.-Matko jak mi się nie chce.-przetarł twarz rękoma.
-Mi też nie,ale im szybciej to ogarniemy tym lepiej.-usiadłam za kierownica.-Wsiadaj.-odpaliłam motor. Jak rozkazałam tak wykonał.
Jechaliśmy przez większość dnia, wstępując do jednej z pobliskich wiosek coś zjeść. Gdy zaczęło zachodzić słońce akurat jechaliśmy przez las.
-Chodź pojedziemy zobaczyć zachód?-spytałam i nie czekając na odpowiedź skręciłam w stronę urwiska,gdzie był bardzo piękny widok.
Zeszłam z motocyklu i zaczęłam szybko iść w strone krawędzi urwiska,żeby tuje mi nie zasłaniały.
-Idziesz?-spytałam.
-Tak tak,idę. Tylko coś sprawdzę przy motorze.-oznajmił.
-Dobra.-odpowiedziałam.
Gdy doszłam do swojego celu,mogłam ujrzeć jeden z piękniejszych widoków zachodu słońca.
Usiadłam na obalonym i już wyschniętym pniu drzewa. Obok mnie była wysoka tak samo wysuszona trawa,która idealnie komponowała się z dźwiękiem szumu drzew od wiatru.
Nagle usłyszałam nadepnięcie gałęzi,więc pewnie to był chłopak. Postanowiłam,że zrobię mu żart i mu się schowam. Skryłam się za jednym z drzew,które były obok. Miałam nadzieję,że mnie nie zauważy.Po kilku sekundach dźwięki chodzenia umilkły. Postanowiłam,więc wrócić na swoje miejsce. Wyszłam zza drzewa a tam:
-Bu!-krzyknął brunet wyskakując przede mną a ja się wystraszyłam.
-To nie było śmieszne!-uderzyłam go w ramię.
-Było,tym bardziej,że nie rozumiem tego jak możesz być ninja a czasem wystraszysz się czegoś takiego...to w sumie urocze.
-Zielony ninja boi się pająków przypominam.-powiedziałam zirytowana.
-Serio,ja was nigdy nie zrozumiem.-zaśmiał się.
-Nie musisz.-odpowiedziałam i poszłam usiąść,żeby jeszcze zobaczyć resztki zachodu.
Po chwili dosiadł się do mnie mistrz ognia.
-Proszę, to dla ciebie.-powiedział trzymając w ręku malutki bukieciki niezapominajek.
-O...dziękuję...-powiedziałam nieśmiało i wzięłam od niego podarunek.-Ale wiesz,nie mam dzisiaj urodzin ani nic haha.-zaśmiałam się.
-Przechodziłem obok nich,Nya mi kiedyś je przynosiła do domu jak była mała. Postanowiłem,że zerwę je dla ciebie.
-To bardzo miłe z twojej strony.-uśmiechłam się do niego.
-Wiesz co to są za kwiaty?-spytał na co lekko się spięłam.
-Niezbyt...-czułam sie niesamowicie głupio.
-To są niezapominajki. Dałem ci je,bo nigdy cię nie zapomniałem i nie zapomnę.-spojrzał mi w oczy uśmiechając się a ja również postąpiłam tym samym.-Mogę?-spytał po chwili patrząc na moje usta.
Zastanawiałam się kilka sekund co odpowiedzieć. Pewnie by mnie Lloyd zabił za takie postępowanie mając wątpliwości co do danej osoby,ale z drugiej strony sam lepiej nie postępował.
W odpowiedzi jedynie kiwnęłam głowa,po czym brunet złączył nasze usta w krótkim pocałunku i odsunęliśmy się od siebie uśmiechając się.
-Musimy już jechać. Zostało nam niewiele a już jest ciemno.-oznajmiłam wstając.
-To chodź,ale teraz to ja kieruje.-zaśmiał się.
-Dobra.-stwierdziłam a brunet chwycił mnie za rękę i pobiegliśmy w stronę naszego pojazdu.Jechaliśmy dobre 2 godziny do naszego miejsca docelowego.
Po przez wysokie ryzyko zauważenia nas przez wroga musieliśmy się skradać. W pewnym momencie zauważyliśmy jak postać w zielonym kapturze wynosi jakieś skrzynki do busa. Nasz potencjalny wróg wracał cały czas do niewielkiej szczeliny. Gdy bus odjechał postanowiliśmy zaatakować go,gdy znajdował się w pobliżu szczeliny.
-Teraz.-zarządziłam i naskoczyliśmy na niego tak,że już leżał na ziemi.-Kai idź sprawdzić co on wynosił i co jest w tych skrzynkach,a ja go przytrzymam.
-Dobra idę.-brunet odszedł 10 metrów od nas. Nagle poczułam spadający z góry piasek,ale nie zwróciłam na to zbytnio uwagi.
-Age uważaj!-krzyknął chłopak a ja spojrzałam w górę gdzie stanął w powietrzu wielki kamień. Spojrzałam z powrotem na bruneta,który używał mocy, najprawdopodniej wiatru.-Szybko uciekaj stamtąd!- po usłyszeniu tych słów przesunęłam się szybko z naszym wrogiem tak,żeby nic nam się nie stało.- Okej,puszczam!-powiedział, po czym między nami runął ogromny kamień. Po chwili podbiegł do mnie i mnie przytulił.
-Było blisko...za blisko...-wyszeptał tuląc mnie.
Związaliśmy więźniowi ręce i nogi tak żeby nie mógł nigdzie się ruszyć i poszliśmy razem rozpoznać co znajduje się w skrzynkach.
-Dobra,ja idę od końca a ty od połowy tego rzędu.-zarządził na co się zgodziłam.Po kilku minutach usłyszałam głośny dźwięk i poczułam jak coś mnie odpycha tak,że upadłam i straciłam przytomność na chwile.
Gdy się obudziłam zauważyłam wielka skałe a pod nią leżał przygnieciony chłopak.
-Kai!-podbiegłam do niego i próbowałam jakoś podnieść tą skałe,ale na marne. Usiadłam na kolanach sprawdzając czy jest przytomny. Oczywiście,że nie był. Przyłożyłam palce do jego krtani sprawdzając puls,który był ledwo wyczuwalny. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy.
-Czekaj,idę nadać sygnał sos do ekipy. Idę do motocyklu tylko kliknąć przycisk, błagam zostań.-powiedziałam,po czym pobiegłam następne kilkaset metrów. Biegłam ze wszystkich sił,żeby jak najszybciej wrócić do niego. Będąc już przy pojeździe kliklam przycisk. I wróciłam do bruneta. Ponownie sprawdziłam mu puls,który tym razem był jeszcze gorszy niż poprzednio.
-Kai,błagam dasz radę! Nie odchodź! Nie zostawiaj mnie ja cię potrzebuję!-złapałam go za rękę i się położyłam nadal w połowie siedząc na kolanach płacząc.
CZYTASZ
Ninjago: You got me.
FanfictionCzasami życie nie jest takie proste a szczególnie ,gdy jesteś ninja. Czasami chodzi o życie,żeby przetrwać podczas walki, przyjaciół, świat, rodzinę i miłość. Czasami, gdy nie dajemy już rady chcemy, by wszystko się skończyło, żeby śmierć była na wy...