18| Herbaty.

80 5 0
                                    

Gdy Lloyd opuścił mój pokój wpadłam na świetny pomysł. Mimo tego,że była już noc i każdy był już u siebie postanowiłam pójść do Cole'a. Miał pokój ode mnie oddalony o 2 pomieszczenia,więc szybko przemknęłam przez korytarz,zapukałam do jego pokoju i weszłam.
-Śpisz?-spytałam zamykając drzwi.
-Co? Nie,co ty tu robisz?-brunet spytał zaskoczony.
-Jesteś mi potrzebny.-oznajmiłam.
-Jest środek nocy do czego ci jestem potrzebny?...-zawiesił się.-Nie jezu powiedz,że to nie jest to o czym myślę?-rzekł zażenowany.
-Co? Nie to!-trzasłam go w brzuch.
-To nawet nie bolało!-zasmiał się.
-Czekaj,to teraz zaboli.-wymierzyłam mu cios w brzuch.
Nagle przed zetknięciem się mojej ręki z jego ciałem poczułam zaciśnięcie na nadgarstku i pociągnięcie w dół. Tak,że zamiast stać nad nim leżałam dosłownie na nim.
-I co teraz,już tego nie przewidziałaś moja droga.-uśmiechnął się dwuznacznie.
-No nie...-odpowiedziałam po kilku sekundach.-twardy jesteś...
-Haha,to dalej wstawaj.-puścił moje nadgarstki po czym wstałam.-A więc do czego ci jestem potrzebny?-spytał.
-Pamiętasz jak kiedyś podkradaliśmy mistrzowi jego herbaty?
-Tak, stare dobre czasy,ale do czego zmierzasz?
-Potrzebuje ich.
-Po co ci one?!-spytał oburzony.
-Potrzebuję herbatę przeznaczenia i...-zacięłam się na chwilę.
-I?...
-Herbatę odrodzenia...
-Co?! A ta druga po co ci? Przecież jesteś tego świadoma,że dzięki niej przywrócisz zmarłych do życia?-spytał.
-Tak..
-Kogo ty chcesz przywrócić...nie mów, że...
-Morro.-przerwałam mu.
-Ty o nim pamietasz?!
-No tak,dzisiaj mi Lloyd o nim opowiedział.
-Z góry ci mówię,że ta herbata nie zadziała.
-Czemu niby?
-Lloyd próbował też kogoś przywrócić,ale się nie udało wielokrotnie. I mówię ci to nie dlatego,że nie chcę ci pomóc tylko,żebyś się nie zawiodła. Wolę cię uprzedzić.
-No dobra,jak nie działa to została nam jeszcze herbatka przeznaczenia.-stwierdziłam wzruszając ramionami.
-A ta po co ci?
-Chce zobaczyć moje przeznaczenie...-powiedziałam cicho.
-Ale jakie swoje przeznaczenie? Twoim przeznaczeniem jest walczenie u boku zielonego ninja. Jesteś wnuczką pierwszego mistrza spinjitzu. Co ty chcesz jeszcze wiedzieć?
-Nie wiem...może to kto będzie przy moim boku na starość?
-W sensie,że twoim mężem?-spytał.
-No tak...
-Dobra rozumiem twój tok myślenia,ale...
-Co ale?-przerwałam mu.
-Co jeśli nikogo nie zobaczysz u swego boku...,przecież ty się nie zestarzejesz...jesteś demonem w większości...
-Przyjmę to do wiadomości i będę żyła dalej.-oznajmiłam.
-Jeżeli masz takie podejście to możemy spróbować.
-Jej!-przytuliłam go.

Po obgadaniu planu udaliśmy się do pomieszczenia w którym Wu miał herbaty. Cole stał na czatach a ja przeszukiwałam wszystko.
-I jak masz?-spytał brunet szepcząc.
-Nie,szukam.
-To się pośpiesz.
Po kilku minutach znalazłam herbatę przeznaczenia.
-Mam ją! Szybko bierz czajnik i idziemy do twojego pokoju!-jak zarządziłam tak zrobiliśmy.
Po chwili znajdowaliśmy się w pokoju bruneta,w którym zaczęliśmy parzyć herbatę.
-Na pewno jesteś gotowa zobaczyć przyszłość?-spytał.
-Tak.-odpowiedziałam stanowczo dosypując herbaty.
-A powiesz mi później co widziałaś?
-Tak Cole,a teraz się zamknij muszę zacząć medytować!-tak jak powiedziałam zrobił.

Zaczęłam medytować. Po kilku minutach zaczęły mi się pojawiać wizje.
Widziałam jak trenuję kogoś z moim bratem,najprawdopodobniej zostaliśmy senseiami. W następnej widziałam to jak Jay z Nya'ą biorą ślub, uśmiechłam się na samą myśl o tym,że ich dwójka jest sobie przeznaczona. I w ostatniej wizji zobaczyłam to czego oczekiwałam. Siebie z lekko siwymi włosami. U mojego boku stał mój brat. W pewnym momencie zauważyłam,że ja tam płaczę trzymając zdjęcie a Lloyd mnie pociesza. Nagle wizja zaczęła się rozmywać. Przestałam medytować.
-Napar ci ostygł.-rzekł Cole,gdy otworzyłam oczy.
-Wiem...- powiedziałam oschle.
-I co? Czego się dowiedziałaś?
-U mojego boku był Lloyd,a ja trzymałam jakieś zdjęcie płacząc.
- W sumie co się dziwić, Lloyd też jest Oni.-wzdrygnął ramionami.
-Ta głupia herbata mi w niczym nie pomogła!-krzyknęłam, po czym rzuciłam się na łóżko bruneta.
-A co ci nagle przyszło do głowy,żeby zobaczyć swoje przeznaczenie,kogo ty tam w ogóle oczekiwałaś?!-spytał.
-Eh...nieważne...-machnęłam ręka,po czym obróciłam się na bok.
-No chyba ważne jak tak reagujesz. To jak? Powiesz mi?
-Chciałam zobaczyć Kai'a,okej?
-Słuchaj...-zaczął siadając obok mnie na łóżku i kładąc dłoń na moje plecy-daj sobie z nim spokój...jak wam będzie to pisane to prędzej czym później będziecie razem. Przeznaczenie jest nieprzewidywalne.
-Może masz racje.-stwierdziłam.- Może rzeczywiście tak jest.-dodałam
-Wiesz pożyjemy zobaczymy,a teraz ty idź spać a ja odłożę to wszytko.-zarządził.
-Ok,to...dobranoc.-powiedziałam- I Cole?-dodałam pytając.
-Hm?
-Dziękuję Ci- pocałowałam go w polik.-ogólnie za wszystko.-dodałam i udałam się do siebie.

Ninjago: You got me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz