Dzisiaj jestem bardzo zadowolona,ponieważ mamy trening na świeżym powietrzu całą drużyną. Wreszcie nie jestem sama!
Pogoda też dopisuje,więc jest idealnie.
Czerwone podrażnienie przy tatuażu wręcz znikło. Cieszę się,że go zrobiłam wraz z Kai'em.
To jest takie zamknięcie tego starego etapu,...tak twierdzę...
Miałam pojedynek treningowy z Zane'em. Jak każdy wie,nasz blaszak jest spoko ziomkiem. Bardzo dobrze mi się z nim trenuje. Wszystko nadzorował Wu wraz z moją rodzicielką.
Coś tam omawiali patrząc na naszą dwójkę,ale szczerzę wolę w to nie wnikać.
Podczas przerwy podeszłam do barierki,która znajdowała się obok nich,żeby sięgnąć stojącą wodę do picia. Oparłam się o nią dłonią na której miałam tatuaż,a drugą trzymałam butelkę i się nawadniałam.
-Age Merliah Montgomery Garmadon!-odwróciłam się w jej stronę. Kobieta była dosłownie obok mnie.-Co to do jasnej cholery jest?!-wskazała na moją dłoń z tatuażem.
-A to?...-uśmiechłam się lekko.-Tatuaż.-wzdrygłam ramionami i upiłam łyk wody.
-Jak to tatuaż?! Kiedy go zrobiłaś i jak?!-była bardzo wkurzona.
-Przedwczoraj albo wczoraj,nie pamiętam dokładnie. Kai ma też taki sam. Zrobiliśmy je sobie nawzajem.-powiedziałam ucieszona.
-Czy ty już do reszty postradałaś zmysły?!
-Ale o co ci chodzi?-spytałam oburzona jej zachowaniem.
-Zrobiłaś sobie tatuaż,powtarzam tatuaż!
-No i?
-Widzisz siebie jako sensei z tatuażem?!
-Tak,jakoś Chen i Garmadon mieli na plecach. Ja jak byłam u mojego biologicznego ojca,to też mi go zrobili!
-Ale na szczęście dzięki twojej mocy możesz go ukryć!-oznajmiła.-A po drugie to,że Kai ma taki sam nie znaczy,że ty też możesz mieć. Kai to chłopak,jest lekko ciemniejszej karnacji niż Ty i to,aż tak w oczy nie będzie się rzucać!
-Przeżywasz.-oznajmiłam i odeszłam od niej.
-Age wróć tu!-krzyknęła.
-Ta.-machnęłam na nią ręką i wróciłam do treningu.Gdy zakończyliśmy trening,umówiłam się z moim bratem,że coś wspólnie porobimy. I tak jak zawsze skończyliśmy grając na konsoli.
-Słyszałem,że zrobiłaś sobie tatuaż z Kai'em?-stwierdził pytając.
-Skąd wiesz?-nadal mnie zaskakuje jak nowe wieści szybko rozchodzą się po drużynie.
-Od mamy. Pokaż co znowu złego zrobiłaś.-zaśmiał się i wziął moją dłoń by sprawdzić.-I to był jej problem?-zapytał śmiejąc się.
-Tak,przeżywa jakby niewiadomo co to było. A to tylko kreska na palcu!
-Za kilka lat pewnie to się zetrze.-nie mógł ze śmiechu.
-Dokładnie.-odpowiedziałam i kontynuowaliśmy grę.Po straconych 2 godzinach na granie,stwierdziliśmy że idziemy poszukać Jay'a i Kai'a.
-Siedzą pewnie razem jak zwykle i coś knują.-mojemu bratu dopisywał dzisiaj humor.
-Obstawiamy pokój Kai'a czy Jay'a?-spytałam śmiejąc się.
-Jay'a,a ty?
-Też.-jak stwierdziliśmy tak zrobiliśmy,czyli udaliśmy się do pokoju mistrza błyskawic.
Wchodząc do środka mogliśmy zauważyć Jay'a przy swoim komputerze w coś grającego i krzyczącego do ekranu,a Kai'a leżącego na łóżku,czytającego komiksy należące do gospodarza pokoju.
Stanęliśmy z blondynem w drzwiach i się zaśmialiśmy. Wyglądali jak rodzeństwo.
-Wchodzicie czy wychodzicie?-spytał mistrz ognia nie odrywając wzroku od lektury.
-Wchodzimy.-oznajmiłam zgadzając się wzrokowo z Lloyd'em.
Usiedliśmy obok leżącego bruneta na łóżku.
-Tylko mi nie zarwijcie tego łóżka. Ono jest jedynie przyzywczajone do dwóch osób.-powiedział Jay grając zawzięcie.
-Trzy też da radę znieść.-odpowiedział mój brat.-Ich nawet nie interesuje nasze istnienie.-zaśmiał się do mnie.
-Widzę właśnie. Za chwilę na to coś zaradzimy.-zaczęłam się zastanawiać.Po chwili namysłu stwierdziłam,że łatwiejszym celem będzie nikt inny jak Kai. Uśmiechłam się do blondyna.
-Patrz na to.-powiedziałam i dotknęłam ręki bruneta rażąc ją błyskawicami. Oczywiście moc ukradkiem skopiowałam od Jay'a.
-Ała!-przestraszona ofiara usiadła z wrażenia na łóżku.-To bolało!-krzyknął rozmasowywując miejsce porażenia. Ja natomiast z moim bratem zbiłam piątkę.
-Miało boleć.-zaśmiał się blondyn.
-Z tobą się jeszcze policzę Lloyd.-oznajmił wkurzony.-A ty.-wskazał na mnie palcem i się zaśmiał. Ja jedynie zmrużyłam oczy na gest,że go nie rozumiem. Chłopak wstał i podszedł do mnie nawiązując intensywny kontakt wzrokowy. W pewnym momencie mnie złapał i przerzucił przez ramię oraz wyszedł z pokoju.
-Kai puści mnie!-chciałam jakkolwiek się wydostać.-Daj spokój,nie rób mi krzywdy!-dosłownie to był płacz przez śmiech. Było strasznie niewygodnie.
Po kilku sekundach usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i zauważyłam,że jestem w swoim pokoju. Po chwili chłopak rzucił mnie na moje łóżko i zaczął mnie łaskotać. Nie miał litości.
-Błagam Kai przestań!-krzyczałam i dusiłam się śmiechem.
-Trzeba było mnie nie razić.-odpowiedział.
-Już nie będę,ale proszę przestań!-płakałam ze śmiechu.
-Niech będzie,bo za chwilę mi się tu zesikasz ze śmiechu.-zaprzestał swojej czynności i wstał. Ja próbowałam unormować mój oddech. Nagle na myśl mi wpadła jedna rzecz. Wzięłam w rękę jedną z poduszek i rzucałam nią,uderzając w twarz bruneta. Po sekundzie doszłam do wniosku,że to był bardzo głupi pomysł.
-A więc tak chcesz się bawić?-uśmiechnął się pod nosem. Chwycił tą poduszkę,a ja sięgnęłam po następną i zaczęliśmy walkę na poduszki. Logiczne jest,że przegrałam upadając na łóżko. Chłopak wylądował nade mną,tak że podpierał się rękoma po bokach mojej głowy. Ja przełknęłam głośno ślinę i przeklnęłam w myślach.
-Zobaczymy jak reagujesz na ogień.-oznajmił i w jednej ręce,gdy drugą nadal się podpierał,rozpalił ogień.
-Nie chcemy tego wiedzieć...-powiedziałam całkowicie obsrana.
-Ale ja chcę. Nie skrzywdzę cię,nie bój się.-zgasił ogień w dłoni i ją przyłożył do mojej szyi. Była kurewsko gorąca. Pewnie po chwili poczuł jak przełykam ślinę,dlatego ją wziął.-Nie mogę.-popadł w śmiech i wstał ze mnie,a ja usiadłam i spojrzałam na niego pytająco.-Twoje przerażenie w oczach wygrało wszystko.-oznajmił śmiejąc się.-Potrzebowałem tego widoku. Mój rewanż jest zakończony.-otarł łze z oczu. Ja natomiast siedziałam nadal w szoku.
CZYTASZ
Ninjago: You got me.
FanfictionCzasami życie nie jest takie proste a szczególnie ,gdy jesteś ninja. Czasami chodzi o życie,żeby przetrwać podczas walki, przyjaciół, świat, rodzinę i miłość. Czasami, gdy nie dajemy już rady chcemy, by wszystko się skończyło, żeby śmierć była na wy...